Dzisiaj, po przetestowaniu (dzisiejszy makijaż był niemal w 100% wykonany kosmetykami Essence, w tym chyba 80% produktami z najnowszych limitek, żebym mogła je szybko dla Was zrecenzować :) ) przedstawiam Wam cień do powiek w musie w odcieniu 02 pas des copper, czyli miedzianym. Cień pochodzi z limitowanki Ballerina Backstage. O cieniu wspominałam już w tym poście.
Cień dostajemy w szklanym, solidnym opakowaniu. Zakrętka wykonana jest z plastiku, ale dość porządnego. Dość minimalistyczny design, a co często idzie z tym w parze - przyjemnie się na to patrzy ;) Ciekawostką jest, że kiedy patrzymy na pudełeczko z boku, w ogóle nie widać zawartości opakowania, co widać na zdjęciu poniżej.
Odcień przypadł mi do gustu. Jakoś przywykłam do nazywania go miedzianym, ale według mnie jest dość mocno przełamany złotym. Ładnie mieni się na powiece. Cień zawiera drobinki - drobne w kolorze cienia oraz większe, srebrne, jednak nie są one w żadnym wypadku nachalne i nie migrują po twarzy.
Wydajność wydaje się całkiem rozsądna, bowiem cień jest (kolejne zaskoczenie) dobrze napigmentowany, wystarczy jego niewielka ilość.
Jestem zaskoczona co do trwałości. Naczytałam się wcześniej sporo opinii, że cień nie wytrzymuje za długo na powiece i szybko się roluje. Ja swój nałożyłam na powiekę pokrytą niedużą ilością podkładu, nałożyłam też wcześniej naprawdę odrobinę beżowego cienia z Wibo. I w takiej kombinacji cień wytrzymał u mnie 8 godzin, bez rolowania i blednięcia koloru. Przeżył dość parną pogodę, mżawkę i drzemkę ;)
Podsumowując, to naprawdę udany zakup z tej limitki. Bałam się, że cienia nie będę używać ze względu na słabą trwałość a tu proszę, taka niespodzianka :) Poza tym coraz bardziej przekonuję się do tego typu kolorów w makijażu - dawniej wierna byłam tylko fioletom, jednak mnie, jako zielonookiej dość dobrze w takich złotkach i miedziach ;) Myślę, że ten cień będzie u mnie hitem jesieni.
Co: Essence, Cień do powiek w musie, 02 pas des copper, LE Ballerina Backstage
Ile: ok. 9 zł / 2,8 g
Jak: 9/10
PS: Byłam dzisiaj w Rossmannie i oczywiście nie obyło się bez małych zakupów ;) Poza kilkoma drobiazgami do domu kupiłam lakier do paznokci Lovely, z serii Color Mania, odcień 133. Swatche dodam wkrótce, bowiem jego odcień strasznie przypomina mi hit limitki Essence Blossoms etc. - lakier w odcieniu Forget-me-not. Dodatkowo, dla eksperymentu, kupiłam balsam do ust Isana, waniliowo-mentolowy. Bo skończył mi się ukochany Tisane, a chciałam spróbować czegoś nowego. Recenzje obydwu produktów wkrótce :)
Ładnie wygląda:)
OdpowiedzUsuńTeż pisałam o tym lakierze niezapominajkowym:) http://anonimowoopieknie.blogspot.com/2011/07/niezapominajkowo.html
są inne odcienie może? bo za złotem nie przepadam, ale sam produkt super;)
OdpowiedzUsuńJest jeszcze beżowy, prawie biały i matowy czarny, o ile się nie mylę ;)
OdpowiedzUsuńA ja u siebie to Balleriny nie widziałam :< Odcień w moim typie :)
OdpowiedzUsuńHm, czyli nie jest to miedź, tylko złotko? :)
OdpowiedzUsuńZależy jak kto nazywa jaki kolor ;) Mam do porównania jeden cień z Wibo i on jest o wiele bardziej czerwony i - miedziany. Ten z Essence wydaje mi się być złotem z domieszką miedzi, bo jest mało czerwony/pomarańczowy.
OdpowiedzUsuńpolowałam na ten cień bezskutecznie, bardzo mi się podoba...
OdpowiedzUsuń