31 grudnia 2012

Projekt denko - grudzień + denkowe podsumowanie roku 2012

Kończy się rok 2012, a wraz z nim dobił końca mój Projekt Denko, który idzie w parze z ostatnim denkiem w tym roku. Poszło mi całkiem nieźle i z efektów jestem zadowolona, moja kosmetyczka zdecydowanie odetchnęła. Co prawda kupiłam kilka kosmetyków, ale nie wydawałam na nie dużo pieniędzy i było ich naprawdę kilka. Oficjalny Projekt Denko - Akcja Zdążyć Przed Nowym Rokiem dobiegł końca, ale spodobało mi się to całe denkowanie i denkowe posty i myślę, że będę takie nadal pokazywać na blogu :).

W ostatnim miesiącu udało mi się zużyć:

  • Wibo, Spicy Lip Gloss - szczerze powiedziawszy, nie zużyłam go, jak widać, tylko po prostu już wyrzuciłam. Wygrałam go rok temu w wakacje w rozdaniu u Sexi, ale moje usta nie dogadują się z takimi piekącymi kosmetykami i po prostu go nie używałam.
  • Essence, Błyszczyk Stay With Me, Trendsetter - kupiłam go, gdy tylko pojawił się w nowościach Essence, przez 2 miesiące używałam namiętnie, a potem w ogóle. Wolę jednak mniej rzucające się odcienie na ustach, poza tym jak dla mnie ciut za bardzo się kleił. Zużyty do połowy wyrzuciłam.
  • Wibo, Cytrynowy olejek do ust - wygrałam go w rozdaniu u Vexgirl, bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i miło mi się go używało :). Może kiedyś kupię sobie inną wersję, np. waniliową. Na ustach wyglądał jak transparentny, lekki błyszczyk, nieco pielęgnował i ładnie pachniał. W dodatku kulkowy aplikator przypominał mi czasy podstawówki, gdy kupowało się tego typu mazideł na potęgę :).
  • Balsam do ust kokos i limonka, noname(?) - heh, kolejna zdobycz z rozdania, tym razem u Jamapi :). Przyjemny balsamik, całkiem fajnie pielęgnował i pachniał jak pinacolada :).

  • Paloma, Olejek do pielęgnacji skórek i paznokci - kupiłam go jesienią w Naturze w dziale wyprzedażowym, bo kończył mu się termin ważności. Typowy olejek do skórek, całkiem przyjemnie pachniał i nieźle nawilżał. 
  • Killys, Preparat do paznokci Akrylowa Moc - dawno temu na blogu Guinessi (która niestety bloga usunęła...) wyczytałam dużo superlatyw pod adresem tego preparatu. Szykowałam się nawet do jego recenzji, ale w końcu nic z tego nie wyszło. Nadawał ładny połysk, nieco przedłużał trwałość lakieru, ale szału nie robił. Zużyłam, ale raczej nie kupię ponownie.
  • Eveline, Odżywka do paznokci 8w1 - ja należę do tych, co odżywki Eveline uwielbiają, moja recenzja pojawiła się tutaj. Teraz będę zużywać odżywkę Miss Sporty, a w kolecje czeka już Nail Tek, ale w którymś momencie na pewno jeszcze wrócę do tej odżywki. 

  • Palmolive, Żel pod prysznic Ayurituel Energy - w którymś z filmików Katosu usłyszałam, że ten żel pachnie jak Timotei do brązowych włosów, a ten zapach wręcz ubóstwiam! Kupiłam i faktycznie, to bardzo podobne zapachy. Jako żel to raczej przeciętniak, szału nie robi, ale ten zapach... Ach! Zużyłam w międzyczasie też dużą butlę płynu do kąpieli o tym zapachu, ale nie załapała się na zdjęcie. 
  • Wellness&Beauty, Olejek do kąpieli trawa cytrynowa i bambus - moja recenzja tutaj, raczej nie kupię ponownie.
  • Ziaja, Kremowe mydło pod prysznic kozie mleko - moja Mama uwielbia ten żel pod prysznic i ja też go bardzo lubię. Żele Ziaji to w ogóle moi prysznicowi faworyci, skóra po kapieli nie woła o dodatkową porcję  nawilżenia, żele mają dobrą konsystencję, pienią się i ładnie pachną. W łazience stoi już drugie opakowanie :).

  • AA Therapy, Nawilżający krem do rąk i paznokci, edycja jubileuszowa - kupiłam na chybił trafił w mojej aptece i bardzo się z tym kremem polubiłam. Bardzo dobrze nawilżał, szybko się wchłaniał i ładnie pachniał. Czego chcieć więcej? Jeśli się jeszcze na niego natknę, z chęcią kupię ponownie.
  • Próbki kremów Anida - pisałam o nich tutaj.
Poza tym do kosza powędrowało jeszcze kilka kosmetyków, których opakowań nie zachowałam - m.in. serum do paznokci Regenerum. Poza tym do kosza powędrowała też cała miedniczka wypełniona starymi kosmetykami, bo podczas świątecznych porządków zrobiłam w szafkach mini remanent (sporo jeszcze czeka na przegląd), ale produktów było tyle, że ich spisywanie nie miało najmniejszego sensu, nie mówiąc o fotografowaniu ;).

W sumie podczas akcji, z 30 planowanych kosmetyków udało mi się zużyć 24, nie dałam rady natomiast z 6 kosmetykami, w tym głównie z tuszami do rzęs. Jednak mam je otwarte na tyle długo i były na tyle tanie, że chyba po prostu najwyższy czas je wyrzucić i przestać się w końcu z nimi męczyć, a zamiast tego sprawić sobie znów w pełni satysfakcjonujący mnie, jeden lepszy tusz. Pełną listę produktów zużytych przeze mnie w ramach denkowania możecie zobaczyć tutajPoza tym zużyłam też trochę kosmetyków, które nie znalazły się na liście, w większości przypadków były to produkty "na biężąco", jak kremy do rąk czy żele pod prysznic.

Przy okazji pragnę Wam życzyć szczęśliwego Nowego Roku! Żeby okazał się lepszy od poprzedniego i obfitował jedynie w same pozytywne wydarzenia! :) Wszystkiego najlepszego w roku 2013!

28 grudnia 2012

NOTD: Miss Sporty nr 345

Już teraz wcielam w życie spontaniczne noworoczne postanowienie blogowe ;). A mianowicie - więcej krótkich, a częściej pojawiających się postów, w tym m.in. NOTD, czyli lakiery do paznokci, jakie ostatnio nosiłam. W końcu moje paznokcie przestały być tak strasznie kapryśne, a malowanie weszło mi w nawyk i źle się czuję chodząc choć jeden dzień bez lakieru na paznokciach. Staję się jedną z tych, co prędzej wyjdzie z domu bez makijażu, niż bez pomalowanych paznokci ;). Tak więc koniec gadania, przechodzimy do konkretów!


Firma: Miss Sporty
Seria: Clubbing Colours
Odcień: 345
Wykończenie: Kremowe
Kolor: Buraczkowy, coś na pograniczu bordo z fioletem. Głęboki i dość ciemny. Zdjęcia dobrze oddają kolor (najlepiej drugie zdjęcie od dołu).
Pędzelek: Spłaszczony, szeroki i zaokrąglony, jeden z najlepszych, z jakimi miałam do czynienia.
Schnięcie: W normie, dość szybkie.
Krycie: U mnie to 2 dość cienkie warstwy.
Uwagi: Ten pędzelek w połączeniu z niską ceną i tak ładnym kolorem sprawia, że mam ochotę na więcej! Co dziwne, wszystkie lakiery Miss Sporty w mojej kolekcji to "spadki" - ten akurat mam z wymianki i bardzo się cieszę z tego nabytku. Trwałość wydaje się także jak najbardziej w porządku, choć ciężko mi to ocenić, bo zawsze stosuję top i być może to jego zasługa, poza tym moim zdaniem trwałość lakierów to poza skrajnymi przypadkami sprawa bardzo indywidualna.




Co sądzicie o tego typu postach? Jesteście na tak czy wolicie moje bardziej wypociny? :>

25 grudnia 2012

Powigilijne zdobycze, czyli o hojnych Aniołkach małe co nieco :)

Będę się chwalić, a co :). Aniołek w tym roku okazał się niesamowicie hojny, a ilość prezentów pod choinką zaskoczyła chyba wszystkich. Jak co roku - od miesiąca są zapewnienia, że w tym roku będzie skromnie, a potem prezenty się nie mieszczą :). Dla udokumentowania:

Siostra doliczyła się ich ok. 55(sic!)... A Wigilię spędzamy tylko w 6 osób, w tym jedna z nich dostaje tylko 1 prezent ;)
A co do samych prezentów... Trafiło mi się ich naprawdę mnóstwo za co wszystkim Aniołkom serdecznie dziękuję :). Nie dość, że jest ich tak wiele, to jeszcze wszystkie są naprawdę udane!

Stojak na kolczyki - swoje kolczyki do tej pory trzymałam na trzech sznurówkach przymocowanych do ramy okna, jednak za miesiąc czeka mnie przeprowadzka, gdzie nie ma już podobnego miejsca na kolczyki... Dostałam więc cudowny stojak, o wiele większy, niż się spodziewałam! (Był to prezent trochę "zamówiony", ale oczekiwałam o połowę mniejszego!). Kolczyki poddały się już przeprowadzce i są po wstępnym remanencie ;).

Wszystkie części Harry'ego Pottera na Blu-Ray - O tym prezencie też wiedziałam, to jeden z black friday'owych łupów Lubego :). Kolekcjonuje on DVD, w jego kolekcji jest też "moja półeczka", na której zawsze chciałam mieć wszystkie Pottery (jestem ogrooomną fanką książek, filmy też bardzo lubię). No i mam! Wszystkie części, do każdej mnóstwo dodatków, a wszystko na Blu-Ray :). Odtwarzacza jeszcze nie mamy, teraz jest pretekst, żeby kupić :).

Książki - Trylogia Igrzysk Śmierci Suzanne Collins, Trafny Wybór J.K. Rowling i Istota Cieni Susanne Rauchhaus. Pierwsze pozycje - IŚ i TW to prezenty na moją prośbę. Ostatnio stałam się molem książkowym, co daje mi mnóstwo frajdy (jak mogłam przez tyle czasu nie czytać książek!), a na te pozycje czaiłam się od dłuższego czasu. Istoty Cieni nie znam i to taki prezent z przymrużeniem oka - Mama kupiła tą książkę na stoisku tanich książek w Matrasie i miała być dla mojej Siostry, z którą kiedyś dużo rozmawiałyśmy o duchach, ale jak Mama zobaczyła z tyłu logo "Bravo", stwierdziła, że to wstyd dać 26-cio  letniej kobiecie i dała książkę mnie, 21-cio letniej kobiecie :D. Brzmi jak taka sobie historyjka o nawiedzonym domu, przeczytam z ciekawości :).

Satynowy szlafroczek - prezent imieninowy od Siostry :). Szlafroczek na zdjęciu wyszedł dość obszernie, ale jest kusy i zgrabny. Czarny, sięga przed kolano, rękawy takie trochę 3/4... To jedna z takich rzeczy "exclusive", których sama bym sobie nie kupiła, ale jako rasowa kobieta chciałabym mieć... Zupełnie się nie spodziewałam i bardzo mnie ten prezent zaskoczył, pozytywnie :). O ile zimą za nic nie odpuszczę mojego mega grubego polarowego szlafroka, o tyle wiosną i latem mogę hasać o porankach w satynce, a co ;).

Solniczka i pieprzniczka - Urocze! Dwa, cudnej urody porcelanowe pieski służące za pieprzniczkę i solniczkę :). Jak znalazł do nowego mieszkania, o ile jestem kociarą, te pieski mnie totalnie zauroczyły :). Uwielbiam takie gadżety.

Świece - klasyk, ale jak najbardziej mile widziany w okolicznościach urządzania mieszkania :). Na zdjęciu wyszły oczywiście inaczej niż prezentują się w rzeczywistości. Są w kolorze bordo spowitego lekko metaliczną, srebrzystą poświatą, dość oryginalnie wyglądają. Jedyny minus to fakt, że nie pachną, ale co tam, nakupię sobie wosków YC :).

Rękawiczki - też częściowo zażyczony prezent, bo poprzednie skórzane rękawiczki załatwiłam sobie podczas remontu (ale nie płaczę za nimi, bo kupiłam je 2 lata temu w Carrefourze za 15zł :P). Mama się postarała i kupiła mi skórzane, czarne rękawiczki. Są z naprawdę cudownej gatunkowo skóry i w dodatku są nieco dłuższe od klasycznych, więc już w ogóle och i ach :). Chodzą za mną oczywiście też takie z kategorii "grubaśne i słitaśne", ale rękawiczek potrzebuję głównie do prowadzenia samochodu, więc wszelkie wełniane mięciuchy odpadają, niestety.

Czekolada - oryginalna belgijska czekolada mleczna z lekko solonym karmelem. Mniam!

Poza prezentami przedstawionymi na zdjęciu dostałam jeszcze pilniczek do paznokci, piwo korzenne i... buty za 19zł z przeceny w Deichmannie :D. Mama kupiła mi je "dla picu", dla samego wrażenia, jakie miałam otwierając taki prezent (uwielbiam buty, ale ich zakup jest mi zakazany na jakiś czas, bo ich ilość się niebezpiecznie rozmnażała swego czasu :P). Buty są z materiału przypominającego zamsz, granatowe, mają pasek z metalowymi dżetami i są to botki do kostki na szpilce. Są całkiem ładne (gdyby nie czubek w lekki szpic byłyby naprawdę świetne), ale niestety jednak na mnie o rozmiar za duże i będę musiała je oddać, ale i tak miałam z nich frajdę :).

Poza tym ja kupiłam dla Mamy i Siostry kosmetyki Choisee, które zostały oczywiście uwspólnione - balsam do ciała, żel pod prysznic i maska do twarzy z serii miód i czekolada, plus szampon do włosów limonka i imbir.

Oprócz tego kupiłam też dla Rodzinki spory zestaw naturalnych przypraw, z którego ja także będę namiętnie korzystać :).

A Wy co znalazłyście pod choinką? :> Jestem typem szperacza-podglądacza, więc z chęcią poczytam o Waszych prezentach! :)

24 grudnia 2012

Wspaniałych Świąt!

W świątecznym zabieganiu jednak udało mi się wysupłać chwilkę, aby móc złożyć Wam tutaj życzenia :). Życzę Wam wspaniałych, spokojnych Świąt, wypełnionych uśmiechami najbliższych i spokojem zmieszanym z radością. Chwili wytchnienia, napełnienia brzuszków samymi pysznościami, udanych prezentów i mnóstwo szczęścia na następny rok!


Wesołych!

20 grudnia 2012

Ponowne wyniki rossmannowskiego konkursu!

Ponieważ jedna ze zwyciężczyń nie odpowiedziała mi na e-mail odnośnie adresu, a minęło już regulaminowe 48h, pora wyłonić kolejną zwyciężczynię. A zostaje nią...

Gratuluję i już piszę do Ciebie maila :)

18 grudnia 2012

Wtorkowe poprawiacze humoru, czyli nowe perfumy i paczka od Rossmanna

Ostatnio Poczta Polska sobie leci sobie w kulki (ach, te Święta), ale na szczęście po jakimś czasie się opanowuje i w końcu dostarcza przesyłki, no i są jeszcze kurierzy :). Tak więc na szczęście dzisiaj dotarła do mnie jedna bardzo sympatyczna paczka, dwa 'prezenty' sprawiłam sobie sama, w sklepie... no ale o tym później ;).

Zacznę od Poczty Polskiej. Wczoraj dotarła do mnie paczka z Choisee (taaak, też się dałam skusić... niestety). Na szczęście, przynajmniej w teorii, kosmetyki które do mnie dotarły nie są przeterminowane. Jednak i tak podchodzę do nich jak pies do jeża, co nie zmienia faktu, że dam im szansę. Może naprawdę są jeszcze całkiem zdatne do użycia? Zdjęć brak, spisu też, bo część z nich pójdzie na prezenty (a potencjalne obdarowne mogą tu zaglądać). Oczywiście ostrzegę co i jak i obdarowane będą miały pełne prawo nie stosować tych kosmetyków, ale żal mi je po prostu pominąć.


Dzisiaj z kolei odwiedził mnie Pan Kurier. Dostarczył mi paczkę, o której totalnie zapomniałam, więc była to dla mnie całkowita niespodzianka. Wnętrze paczki jednak mnie zauroczyło, bowiem pod stertą czerwonej bibuły (już wiedziałam, o co chodzi :D) czekało na mnie piękne pudełko.


A w środku... kartka z życzeniami od Rossmanna, 3 sztuki pierniczków przygotowane do powieszenia na choinkę (chyba nie zawisną, bo mam na nie apetyt :D) i oczywiście kosmetyki! Paczka naprawdę bardzo przypadła mi do gustu. W środku znalazłam takie skarby:

  • Isana, żel pod prysznic Żurawina i Biała Herbata - edycja limitowana na święta, uuuwielbiam zimowe zapachy! Pachnie cudnie, a akurat moje obecne żele pod prysznic się pokończyły :). Mega trafiony!
  • Wellness&Beauty masło do ciała Mandarynka i Jogurt - mam jeszcze kakaowy krem do ciała Isany, ale to masełko jest mniejsze i na pewno z chęcią je zużyję. Być może posłuży mi też trochę jako treściwy krem do rąk. Po pierwszym wąchaniu jestem zaintrygowana, pachnie faktycznie jak jogurt z mandarynkami, ciekawe połączenie.
  • Fusswohl rozświetlający lioton do nóg - fajna sprawa na Sylwestra, na którego w tym roku (nie)stety się nie wybieram ;). Na pierwszy rzut oka wygląda mi to na lekki balsam do nóg, z drobinkami subtelnego brokatu, o delikatnym, miłym zapachu.
  • Wellness&Beauty peeling Algi i Minerały Morskie - słoiczek zrobił furrorę zaraz po rozpakowaniu paczki, produkt ślicznie się prezentuje. Stosowanie go to na pewno będzie sama przyjemność, a słoiczek na 100% dostanie drugie życie :).
  • Saszetka "pachnący prezent".

Ostatnie moje zdobycze to moja sprawka. W listopadzie brałam udział w projekcie dla Super-Pharm - badaniu opinii klienta - i w zamian za to SP wysłało mi bony na 150zł. Bony szły do mnie dość długo, ale w końcu wczoraj dotarły :). Odkąd tylko dowiedziałam się, że dostanę takie "wynagrodzenie", stwierdziłam, że przeznaczę ja na dobre perfumy, zamiast kilku pierdółek innego gatunku.

Poszukiwania trwały dość długo i były bolesne :P. Przetestowałam sporo zapachów, ale żaden do mnie nie przemawiał w 100% - w końcu najbardziej podobał mi się Alien Thierry'ego Muglera, ale on nie jest dostępny w SP. W końcu trochę zaprzestałam poszukiwań, a wtedy przeczytałam u xbebe18 o perfumach Escada Magnetism. I stwierdziłam, że to może być to.


Dziś pojechałam do SP i trochę bałam się takiego kupowania na szybko, ale tylko do dziś była promocja -40% na drugie perfumy... No i kupiłam Escadę, bo po chodzeniu z zapachem przez jakieś 20min, spodobał mi się i to bardzo. Z drugim był problem, chciałam Brit Burberry, ale początkowe nuty tego zapachu do mnie nie przemawiają, choć po jakiejś godzinie robi się fajnie. Wzięłam więc na spontana Pulse Beyonce, bo mam wodę toaletową o tym zapachu i bardzo ją lubię, ale ma nietrwały zapach, perfumy ponoć wprost przeciwnie.

Po całym dniu noszenia Escady dochodzę do wniosku, że perfumy są świetnie trafione - w tym zapachu czuję się fantastycznie, a jedno psiknięcie sprawiło, że czuję go na sobie cały dzień. Flakon jedynie nie do końca mi się podoba, ale liczy się przecież wnętrze :).

Tak więc z SP wyszłam z Escada Magnetism 75ml za 199zł i Beyonce Pulse 30ml teoretycznie za ok. 98zł. W praktyce Pulse w promocji wyszły 58zł jakoś, wykorzystując bony dopłaciłam od siebie 108zł - które zwrócą mi Rodzice, "kupując" mi jedne perfumy z okazji imienin ;).

I na koniec nuty zapachowe, nigdy bym nie sądziła, że owocowe zapachy są dla mnie, a tu proszę... Za to nuty bazowe to raj dla mojego nosa od zawsze, na zawsze:
Escada Magnetism:
nuta głowy: ananas, czarna porzeczka, frezja, bazylia, tymianek, zielone liście
nuta serca: róża, magnolia, jaśmin, heliotrop
nuta bazy: drzewo sandałowe, paczuli, piżmo, wanilia, ambra, wetiwer, irys, karmel, kokos

Beyonce Pulse:
nuta głowy: cytrusy, kwiat gruszy, bergamot
nuta serca: niebieska orchidea, jaśmin, peonia
nuta bazy: wanilia, piżmo, drzewo sandałowe


PS: Dzisiaj stuknęło mi 600 obserwatorów! Dziękuję! :)

Wyniki rossmannowskiego świątecznego mini-konkursu + Wasze ulubione kosmetyki z Rossmanna :)

Dzisiaj, zgodnie z obietnicą, przychodzę do Was z wynikami świątecznego mini-konkursu, którego sponsorem był Rossmann. Bez zbędnego owijania w bawełnę, oto dwie zwyciężczynie:


Gratuluję serdecznie, już wysyłam do Was maile i czekam na adresy :)

Zadaniem konkursowym było odpowiedzieć na pytanie o rossmannowskich ulubieńców. Panowała dość spora różnorodność odpowiedzi jednak kilka produktów pojawiło się w Waszych komentarzach klikakrotnie. Wszystkie wymienione kosmetyki znajdują się poniżej, a pogrubione są te, które pojawiły się w odpowiedziach kilkakrotnie:
  • Kosmetyki Alterra: 
    • Szampony do włosów: morela i pszenica, granat i aloes,
    • Maska do włosów granat i aloes,
    • Olejki pielęgnacyjne,
  • Kosmetyki Babydream:
    • Płyn do kąpieli Babydream Fur Mama,
    • Oliwka Babydream Fur Mama,
    • Krem Wind-und Wettercreme,
  • Kosmetyki Isana:
    • Żele pod prysznic,
    • Zmywacz do paznokci,
    • Suchy szampon do włosów,
    • Kakaowy krem do ciała,
    • Mydło w płynie pomarańcza i mango,
    • Krem do rąk z mocznikiem,
  • Wellness&Beauty:
    • Pianka do mycia ciała.
 ieszę się ze wszystkich zgłoszeń i z tego, że dzięki konkursowi wyłoniła się właśnie taka lista ulubieńców z Rossmanna. Część z nich znam i też bardzo lubię, jak krem z mocznikiem i zmywacz do paznokci Isany czy olejki Alterry, ale niektóre to dla mnie swego rodzaju nowość i będę musiała się z nimi zapoznać :). 

15 grudnia 2012

Rossmann Świętym Mikołajem - przypomnienie o mini-konkursie! :)


Jeśli któraś z Was chce sprawić sobie jeszcze jakiś mały, świąteczny prezent, to przypominam, że do poniedziałku do 23:59 możecie zgłaszać się w mini-konkursie sponsorowanym przez Rossmanna! :)
Wszystkie szczegóły znajdziecie tutaj.

12 grudnia 2012

Mini recenzje mini kremików, czyli produkty Acerin i Anida

Wraz z pełnowymiarowymi produktami firm Acerin i Anida, otrzymałam także 4 próbki kremów. Jeden z kremów do stóp dostałam także w pełnowymiarowym opakowaniu, a jego recenzja pojawi się zapewne za kilka dni, dlatego tutaj pozwoliłam go sobie pominąć :).


Zacznę od kremu do stóp - perspirantu firmy Acerin. Niestety, ciężko ocenić mi działanie tego produktu, ponieważ obecnie nie mam problemów z potliwością stóp. Stosowany jako krem sprawdził się całkiem nieźle, nawilżał skórę, ale bez efektu "wow". Zapach ma raczej neutralny, konsystencja jest dość lekka. Jego działania przeciwpotnego niestety nie mogę ocenić z wyżej wymienionych względów.


Drugi z kolei jest krem do rąk anti age rozjaśniający firmy Anida. Krem zawiera aloes, kiełki pszenicy i witaminę E. Co prawda póki co, na szczęście, jeszcze nie muszę interestować się kosmetykami anti-age ;), jednak krem zużyłam i spisywał się całkiem dobrze. Ma dość lekką konsystencję, nawet trochę żelową moim zdaniem. Krem ma dość intensywny, kremowy zapach z nutą czegoś świeżego, ale podoba mi się. Łatwo się rozprowadza i szybko wchłania, całkiem dobrze nawilża dłonie, choć mogłoby być z tym lepiej. Zostawia skórę rąk lekko nawilżoną i wygładzoną. Krem ma ponoć rozjaśniać, jednak ja takiego działania nie zauważyłam - po pierwsze, nie mam przebarwień, po drugie, dostałam próbkę 20ml, a żeby ocenić działanie w tym aspekcie, zapewne potrzeba dłuższego stosowania.


Na koniec krem-legenda w moich oczach, ponieważ zawsze gdy przeglądam kremy do rąk na portalu Wizaż.pl, ten krem pojawia się w prawym menu jako jeden z najlepszych w tej kategorii. Mowa o kremie do rąk z woskiem pszczelim i olejem makadamia. Krem ma dość intensywny, kremowo-miodowy zapach. Ma treściwszą konsystencję, ale nie jest zbyt gęsty. Łatwo się rozprowadza i szybko wchłania. Po jego użyciu dłonie są odżywione, nawilżone i lekko wygładzone. Żałuję, że nie dostałam do testów jego większej tubki i że jest tak trudno dostępny w sklepach stacjonarnych (właściwie niedostępny, bo nigdzie go nie widziałam). Ogólnie po tej małej próbce oceniam go podobnie do kremu milk cream, o którym pisałam tutaj. Bardzo chętnie załapałabym się na dużą tubkę i jeśli kiedyś taką napotkam, na pewno kupię.



11 grudnia 2012

Czym i jak robię zdjęcia?

W związku z tym, że coraz częściej padają pytania odnośnie tego, czym wykonuję zdjęcia na bloga, postanowiłam zrobić na blogu zakładkę poświęconą temu tematowi :). Mam nadzieję, że zaspokoi Waszą ciekawość i dla niektórych z Was może te informacje okażą się przydatne :)

Sprzęt: Zdjęcia wykonuję aparatem cyfrowym - Panasonic Lumix FZ-18. Aparat ma już swoje lata (w tym roku stuknęło mu chyba 5 albo 6), ale polubiłam się z nim. Kiedy poczyta się do niego instrukcję i trochę pobawi samemu, można wydobyć to i tamto ;).
Zdjęcia wykonuję na programie P i zapisuję w formacie .RAW. Program P, jak mówi instrukcja to programowany tryb AE - ekspozycja automatycznie ustawiana przez aparat, aparat automatycznie ustawia prędkość migawki i wartość przysłony odpowiednio do jasności obiektu. 
Samodzielnie ustawiam natomiast balans bieli.

Zdjęcia "od kuchni": Zdjęcia wykonuję łapiąc światło dzienne, nie mam tak pożądanego ostatnio namiotu bezcieniowego. Wykonuję je ustawiając produkty na białej kartce A3 z bloku technicznego, żadnej filozofii tu nie ma ;). Czasami kartkę podpieram częściowo np. o ścianę, tak, abym mogła uchwycić stojący produkt na białym tle.

Cyfrowa obróbka zdjęć: I tu tkwi chyba cały haczyk. Tak, jak wspominałam, zdjęcia robię na programie P i zapisuję w formacie .RAW. Obróbkę zdjęć dzielę na 2 etapy:
1) Adobe Photoshop Lightroom - jest to program, który odczytuje .raw. Tutaj poprawiam przede wszystkim parametry ekspozycji, kontrastu, poziomu czerni i jaskrawości, dzięki czemu tło zdjęć się ujednolica i znacznie rozjaśnia, a produkty zyskują na ostrości. Tak poprawione zdjęcia zapisuję (eksportuję) jako .jpg.
2) Adobe Photoshop CS2 - tutaj to już właściwie formalności ;). Zdjęcia zmniejszam do rozmiaru 800x600, mam dwa szablony przygotowane przez Lubego w formacie .pds (dla zdjęć wertykalnych i horyzontalnych) - na takim szablonie jest przyciemniony pasek, logotyp bloga i przygotowane teksty, abym mogła je zastąpić nazwą produktu. Podkładam pod szablon tylko obrobione wcześniej zdjęcie, zmieniam napisy, zapisuję i gotowe.
Zdjęcia wgrywam za pomocą programu Picasa na serwer, a potem je sobie tylko zczytuję na bloga przy dodawaniu notki.

Przed

Po

Przed

Po

9 grudnia 2012

Milk cream firmy Anida, czyli krem do rąk i paznokci z proteinami mlecznymi i witaminami

Mniej-więcej miesiąc temu otrzymałam przemiłą paczkę od producenta kosmetyków Acerin i Anida, którą pokazywałam tutaj. Większość kosmetyków przetestowałam już w znacznym stopniu i mam o nich wyrobioną opinię, więc powoli nadszedł czas recenzji.

Na pierwszy ogień idzie jeden z paczkowych ulubieńców, a mianowicie krem do rąk Anida, którego pełna nazwa to Milk cream - krem do rąk i paznokci proteiny mleczne i witaminy. 


Jak pewnie część z Was pamięta, uwielbiam kremy do rąk i ciągle muszę mieć jakiś w pobliżu. Przetestowałam ich już naprawdę wiele, ale Anida wyróżnia się pozytywnie na tle innych, choć zapewne znajdą się też kremy lepsze od tego. Nie mówiąc o tym, że krem miał u mnie plus na samym początku, bo nie wiedzieć czemu, lubię wszystkie kosmetyki, które mają coś wspólnego z mlekiem ;).

Opakowanie to średniej wielkości plastikowa tubka na "zatrzask", mieszcząca 100ml produktu. Utrzymana jest w stonowanej kolorystyce fioletowo-białej i taki design jak najbardziej mi odpowiada. Tubka jest dość miękka, więc sądzę, że nie będzie problemów z wydobyciem produktu do końca.


Sam krem ma średnią pod względem gęstości konsystencję, nie jest ani mega lekki, ani bardzo gęsty. Łatwo i przyjemnie się rozsmarowuje  i szybko wchłania, pozostawiając przy tym uczucie dość głębokiego nawilżenia i odżywienia skóry - i o to chodzi, bowiem producent zapewnia nas, że krem nawilża i wygładza. Zaskoczyło mnie to, ale naprawdę po aplikacji czuję, że ten krem coś robi z dłońmi, naprawdę zostawia je w lepszej kondycji, a nie tylko powleczone nieprzyjemnym filmem. A propos - po rozsmarowaniu żaden film nie zostaje, krem wchłania się w 100% i nie lepimy się po aplikacji.

Krem ma kolor biały, a zapach bardzo delikatny i typowo kremowy, ale ja takie zapachy bardzo lubię. Dla mnie pachnie jak lekka wersja kremu Nivea albo coś bardzo podobnego.


Wszystko byłoby pięknie i wspaniale, tyle tylko, że nigdy jeszcze nie natknęłam się na kremy Anidy w sklepach i drogeriach, nad czym ubolewam, bo krem jest naprawdę dobry. Znajdą się na rynku równie dobre kremy, ale jednak bardzo chętnie powróciłabym też do tego konkretnie. Jeśli wiecie, gdzie można dostać produkty tej marki, koniecznie dajcie znać!

6 grudnia 2012

Wymianka/sprzedaż - spora dokładka!


W końcu zmobilizowałam się do zrobienia małego remanentu w moich kosmetycznych zbiorach. Skończyło się to od dawna planownym utworzeniem, a raczej odnowieniem, działu Wymianka/sprzedaż na blogu.
Wszystkie kosmetyki i szczegóły znajdziecie

tutaj!


 Mam nadzieję, że znajdziecie tam coś, co Was zainteresuje :). Czekam na Wasze wiadomości! 

Świąteczny mini-konkurs - Rossmann Świętym Mikołajem :)

Byłyście grzeczne? :)

Bez względu na to, czy Mikołaj zostawił dla Was dzisiaj w nocy upominek, i ja postanowiłam pobawić się w Świętego Mikołaja - ja, albo raczej Rossmann, który jest fundatorem nagród w tym konkursie, ja będę elfem-pomocnikiem, organizując dla Was konkurs :).


Kilka zasad i informacji:
  • Organizatorem konkursu jestem ja, Ev, właścicielka bloga http://kotwkosmetyczce.blogspot.com.
  • Fundatorem nagród jest firma Rossmann.
  • Wygrywają 2 osoby, które spełnią warunki niezbędne do udziału w konkursie. Zostaną one wybrane drogą losowania.
  • Nagrodami są zestawy kosmetyków składające się z kremu do rąk Isana kwiat pomarańczy oraz olejku do kąpieli trawa cytrynowa i bambus z serii Wellness&Beauty.
  • Konkurs trwa od 6 do 17 grudnia 2012r., do godziny 23:59.
  • Wyniki ogłoszę na blogu 18-ego grudnia.
  • Osoby, które wygrają, są zobowiązane wysłać mi swoje dane kontaktowe w przeciągu 48h od ogłoszenia wyników.

Co trzeba zrobić, aby wziąć udział w konkursie? Tym razem zasady będą bardzo proste ;).
  • Musisz być publicznym obserwatorem bloga;
  • Musisz odpowiedzieć na pytanie konkursowe;
  • Musisz zamieścić pod tym postem komentarz wedle wzoru zamieszczonego poniżej.

Pytanie konkursowe:
Który z kosmetyków dostępnych tylko w drogeriach Rossmann (Alterra, Isana, Wellness&Beauty itp.) jest Twoim ulubieńcem?

Wzór do komentarzy:
Obserwuję jako:
E-mail:
Odpowiedź:

Zapraszam do udziału i życzę powodzenia! :)

5 grudnia 2012

Projekt denko - odsłona druga - listopad

Uff, w końcu znalazlam trochę czasu dla bloga! Weekend spędziłam niemal w 100% offline, a w poniedziałek mój Tata złamał nogę i musiałam spędzić z nim cały wieczór (w sumie to prawie 5h...) na pogotowiu... Przyznam, że przez te półtora tygodnia (prawie 2!) od poprzedniej notki, zdążyłam się porządnie stęsknić za blogiem i ze szczerą radością skrobię kolejnego posta :). Nawet tak nielubiane przeze mnie obrabianie zdjęć sprawiło mi nieco frajdy :D.

Dziś druga odsłona mojego projektu denko - "zdążyć przed Nowym Rokiem"... Pora na denka listopada. Nie ma tego za wiele, bo przyznam szczerze, że trafiłam na taki okres, że jeszcze kilka kosmetyków wykończę dosłownie za kilka dni, ale one trafią już do grudniowego denka. Mimo to, kilka produktów powędrowało do kosza.


Z kolorówki trafiły się tylko dwie rzeczy, za to wykańczane już od dawna ;).
  • Puder sypki Vipera odbijający światło - kupiłam go w lutym i używałam codziennie, skończył się dopiero kilka dni temu. Świetny kosmetyk, meeega wydajny, daje piękne wykończenie - matuje na dość długo, ale przy tym zawiera drobny świetlisty pyłek, który pięknie rozświetla twarz (ale nie świecimy się brokatem). Miałam go zrecenzować, ale zdążył mi się skończyć... :P Teraz będę testować puder Inglota, ale jest wielce prawdopodobne, że jeszcze kiedyś kupię ten Vipery. Polecam!
  • Podkład Max Factor Smooth Effect - kupiłam go w czerwcu na promocji w Rossmannie za ok. 20zł. Na zdjęcie załapało się tylko pół opakowania, bo przecięłam je, żeby wydobyć go do końca i druga połówka zginęła w akcji :D. Podkład przez długi okres czasu bardzo mi odpowiadał, jest dość lekki, średnio kryjący. Nie wiem jednak, czy to kwestia samego podkładu, czy ja zrobiłam się bledsza, ale w ostatnim miesiącu podkład zrobił się okrutnie pomarańczowy... W bólach wykończyłam go w tym miesiącu, choć w lecie bardzo mi odpowiadał. Myślę, że warto wypróbować, ale trzeba uważać na kolor (ja miałam drugi w kolejności, jeśli chodzi o jasność).



  • Szampon Dove Intense Repair - stwierdziłam, że moje włosy jednak wolą drogeryjne szampony od tych dla dzieci i wróciłam do takowych. Szukałam na Wizażu dobrego szamponu i natrafiłam na ten. Kupiłam i faktycznie - bardzo dobrze się u mnie sprawdził. Uwielbiam zapach kosmetyków Dove, ten szampon dobrze oczyszcza i wydaje mi się, że trochę pielęgnuje włosy, choć w tej kwestii akurat stawiam na odżywki. Włosy po nim także nieźle się rozczesują. Teraz kupiłam już drugą butelkę, większą. Polecam.
  • Isana, krem do rąk kwiat pomarańczy - przeciętniak moim zdaniem. Jego recenzja znajduje się tutaj. Nie kupiłabym ponownie, choć nie był zły - są jednak zdecydowanie lepsze.
  • L'biotica, Biovax, intensywnie regerująca maseczka do włosów - dłuuugo mi szło ze zużywaniem tej maski, jakoś olejowanie i tak wymaga ode mnie tyle zaangażowania, że maskować mi się już nie chce :P. Ostatnio jednak zaczęłam nakładać maskę na zaolejowane włosy (na ostatnie 20min już przed myciem), bo wyczytałam kiedyś u Anwen, że to dobre połączenie i faktycznie - tak używało mi się tej maski o wiele lepiej. Wydaje mi się dobra, ale też nie powalająca. Może kupię ponownie, ale na razie chyba kupię słynną Kallos Latte.
  • Garnier, Ultra Doux, odżywka do włosów olejek awokado i masło karite - bardzo popularna i bardzo dobra odżywka. Lubię wygląd opakowania, kolor, zapach, działanie - wszystko. Według mnie faktycznie zasługuje na swoją dobrą opinię i kiedyś jeszcze ją kupię. Póki co jednak kupiłam odżywkę Nivea Long Repair i dla mnie to jednak odżywkowe objawienie, postaram się o niej napisać recenzję ;).


  • Dezodorant Dove Original - osobno na zdjęciu, bo o nim prawie zapomniałam ;). Jak już pisałam, uwielbiam zapach kosmetyków Dove i na jesień postanowiłam sobie kupić właśnie ten dezodorant, ze względu na zapach. Dobrze działa, nie podrażnia, na jesień i zimę na pewno jest wystarczający. Lubię zmieniać dezodoranty, ale prawdopodobnie kupię go ponownie.
To by było na tyle. Nie ma tego mało, ale też nie dużo, patrząc na denka na innych blogach ;). Jak widać, tym razem udało mi się zachować też opakowania po typowej, rodzinnej pielęgnacji - szampon, odżywka. W grudniu na pewno trafi się żel pod prysznic (jeden z ulubieców, ma cudowny zapach) ;). Poza produktami przedstawionymi na zdjęciu, do kosza powędrował też zielony korektor Vipery, który, jak się okazało, stracił ważność w tym miesiącu, a ja i tak przestałam z niego korzystać już kilka miesięcy temu.

PS: Jutro możecie się spodziewać małego mikołajowego konkursu :)

22 listopada 2012

Listopadowe paczki - współpraca: Acerin & Anida + iHerb & Real Techniques + Allegro (photo heavy ;))

W ciągu ostatnich dwóch tygodni przybyły do mnie 3 paczki - jedna współpraca, jedne dość długo planowane zakupy i jedne dłuuugo wyczekiwne zakupy. Ale po kolei ;)

Jakiś czas temu skontaktowała się ze mną Pani Jadwiga, proponując współpracę z firmą Acerin, produkującą kosmetyki do stóp. Stwierdziłam, że to dobry pretekst, żeby w końcu porządnie zadbać o stopy i z chęcią przystałam na współpracę. Kilka dni później listonosz przyniósł mi dość pokaźną paczkę, której zawartość mnie baaardzo pozytywnie zaskoczyła, o czym wspominałam już na moim fanpage'u :).



To, co wyróżnia firmę na tyle innych, to indywidualne podejście do blogerki. Paczka była zapakowana w folię przewiązaną wstążeczką, z imiennym bilecikiem. Wszystkie kosmetyki były ładnie ułożone w piramidkę, a na samej górze spoczywał liścik do mnie, który był chyba najpozytywniejszym zaskoczeniem. Liścik był spersonalizowany, a jego treść wyraźnie odwoływała się do mojego bloga - nie tylko opisu "O mnie", ale też do poszczególnych postów. Szalenie pozytywne! Zawartość to też zaskoczenie - spodziewałam się ze dwóch kremów do stóp, a tutaj paczka pełna kremów do stóp, dezodorantów itp., w dodaktu krem do rąk firmy Anida i próbki różnych kremów w małych, słodkich tubkach... Zupełnie się takiej różnorodności nie spodziewałam :). Z takim podejściem do blogerki, aż miło testować!

Kolejną paczką, było moje zamówienie na Allegro, które miało na celu głównie uzupełnić zapasy niektórych kosmetyków, które najkorzystniej kupować na Allegro.


Kupiłam:
  • Woda różana Dabur - 7,80zł - stosuję jako tonik wieczorem lub rano, przy mojej wrażliwej obecnie cerze sprawuje się bardzo dobrze, świetnie odświeża i tonizuje.
  • Dabur Vatika olej kokosowy 300ml - 18,92zł - moja pierwsza buteleczka o mniejszej pojemności powoli się kończy i postanowiłam kupić kolejną. Kocham ten zapach i działanie, a kupiłam trochę w celach mobilizacyjnych, żeby znów wrócić do regularnego olejowania, co wychodzi mi trochę opornie, bo w tym semestrze myję głowę głównie wieczorami, żeby rano mieć spokój, więc trudno o olejowanie na noc, chyba, że w weekendy...
  • Nail Tek Foundation II - 8,75zł - cena naprawdę okazyjna, wyszło taniej niż kupowanie mojej do tej pory ulubionej odżywki Eveline w sklepie stacjonarnym ;). Nail Tek to paznokciowa legenda, moja mania paznokciowa trwa, więc kupiłam go jako następstwo dla moich obecnych odżywek, które wykańczam. Póki co leży grzecznie zamknięty i czeka na swoją kolej, ale nie mogę się doczekać testów ;).
  • Sally Hansen Dries Instantly - 9,99zł - kupiłam po zachęcającej recenzji Ewalucji. Na Wizażu  ma nawet lepsze oceny od swoich koleżanek - Insta-Dri i Dry Kwik (ta nazwa mnie rozbraja ;)), choć jest ich mniej. Póki co też czeka na swoją kolej, aż wykończę mój obecny top, ale użyłam go dwa dni temu pierwszy raz, kiedy malowałam paznokcie w sytuacji awaryjnej tuż przed snem i jestem bardzo zadowolona ;).
I ostatnia paczka to zamówienie z iHerb. Kupuję tam właściwie co pół roku, kiedy uzbiera mi się maksymalnie dużo $ za program partnerski, oczywiście dzięki Wam :) (mój tutorial, jak zamawiać z iHerb i kod dający zniżkę 5$ przy pierwszym zamówieniu znajdziecie tutaj). Dzięki temu płacę właściwie tylko za wysyłkę ;). Po ostatnich, majowych zakupach, kiedy to nabyłam dwa pędzle Real Techniques by Samantha Chapman, nabrałam ochoty na więcej! Tym razem kupiłam 3 pędzle RT, poza tym znalazło się miejsce dla małego EcoTools. Gratisowo dostałam mały, uroczy zakreślacz i "próbkę" herbaty :).




Kupiłam 4 pędzelki. Od Real Techniques expert face brush, lash/brow groomer blush brush. Z EcoTools wzięłam pędzelek do korektora, który chodził za mną od dawna. Pierwsze testy za mną i jestem zachwycona :)! Poużywam trochę i postaram się napisać dla Was zbiorczą recenzję pędzli RT.





A tutaj cała wesoła gromadka: od lewej blush brush, expert face brush, powder brush (ubrudzony od pudru, ale używam go codziennie i stosunkowo rzadko piorę ;)), stippling brush i lash-brow groomer.


To by było na tyle ;). W międzyczasie dotarł do mnie też kupiony na Grouponie podkład Colorstay Revlonu, ale zapomniałam go obfocić ;P. Promocja bardzo udana, od dawna chciałam go przetestować, a tak, zamawiając dwupak na pół z koleżanką, zapłaciłam tylko 27zł za sztukę :).