22 listopada 2012

Listopadowe paczki - współpraca: Acerin & Anida + iHerb & Real Techniques + Allegro (photo heavy ;))

W ciągu ostatnich dwóch tygodni przybyły do mnie 3 paczki - jedna współpraca, jedne dość długo planowane zakupy i jedne dłuuugo wyczekiwne zakupy. Ale po kolei ;)

Jakiś czas temu skontaktowała się ze mną Pani Jadwiga, proponując współpracę z firmą Acerin, produkującą kosmetyki do stóp. Stwierdziłam, że to dobry pretekst, żeby w końcu porządnie zadbać o stopy i z chęcią przystałam na współpracę. Kilka dni później listonosz przyniósł mi dość pokaźną paczkę, której zawartość mnie baaardzo pozytywnie zaskoczyła, o czym wspominałam już na moim fanpage'u :).



To, co wyróżnia firmę na tyle innych, to indywidualne podejście do blogerki. Paczka była zapakowana w folię przewiązaną wstążeczką, z imiennym bilecikiem. Wszystkie kosmetyki były ładnie ułożone w piramidkę, a na samej górze spoczywał liścik do mnie, który był chyba najpozytywniejszym zaskoczeniem. Liścik był spersonalizowany, a jego treść wyraźnie odwoływała się do mojego bloga - nie tylko opisu "O mnie", ale też do poszczególnych postów. Szalenie pozytywne! Zawartość to też zaskoczenie - spodziewałam się ze dwóch kremów do stóp, a tutaj paczka pełna kremów do stóp, dezodorantów itp., w dodaktu krem do rąk firmy Anida i próbki różnych kremów w małych, słodkich tubkach... Zupełnie się takiej różnorodności nie spodziewałam :). Z takim podejściem do blogerki, aż miło testować!

Kolejną paczką, było moje zamówienie na Allegro, które miało na celu głównie uzupełnić zapasy niektórych kosmetyków, które najkorzystniej kupować na Allegro.


Kupiłam:
  • Woda różana Dabur - 7,80zł - stosuję jako tonik wieczorem lub rano, przy mojej wrażliwej obecnie cerze sprawuje się bardzo dobrze, świetnie odświeża i tonizuje.
  • Dabur Vatika olej kokosowy 300ml - 18,92zł - moja pierwsza buteleczka o mniejszej pojemności powoli się kończy i postanowiłam kupić kolejną. Kocham ten zapach i działanie, a kupiłam trochę w celach mobilizacyjnych, żeby znów wrócić do regularnego olejowania, co wychodzi mi trochę opornie, bo w tym semestrze myję głowę głównie wieczorami, żeby rano mieć spokój, więc trudno o olejowanie na noc, chyba, że w weekendy...
  • Nail Tek Foundation II - 8,75zł - cena naprawdę okazyjna, wyszło taniej niż kupowanie mojej do tej pory ulubionej odżywki Eveline w sklepie stacjonarnym ;). Nail Tek to paznokciowa legenda, moja mania paznokciowa trwa, więc kupiłam go jako następstwo dla moich obecnych odżywek, które wykańczam. Póki co leży grzecznie zamknięty i czeka na swoją kolej, ale nie mogę się doczekać testów ;).
  • Sally Hansen Dries Instantly - 9,99zł - kupiłam po zachęcającej recenzji Ewalucji. Na Wizażu  ma nawet lepsze oceny od swoich koleżanek - Insta-Dri i Dry Kwik (ta nazwa mnie rozbraja ;)), choć jest ich mniej. Póki co też czeka na swoją kolej, aż wykończę mój obecny top, ale użyłam go dwa dni temu pierwszy raz, kiedy malowałam paznokcie w sytuacji awaryjnej tuż przed snem i jestem bardzo zadowolona ;).
I ostatnia paczka to zamówienie z iHerb. Kupuję tam właściwie co pół roku, kiedy uzbiera mi się maksymalnie dużo $ za program partnerski, oczywiście dzięki Wam :) (mój tutorial, jak zamawiać z iHerb i kod dający zniżkę 5$ przy pierwszym zamówieniu znajdziecie tutaj). Dzięki temu płacę właściwie tylko za wysyłkę ;). Po ostatnich, majowych zakupach, kiedy to nabyłam dwa pędzle Real Techniques by Samantha Chapman, nabrałam ochoty na więcej! Tym razem kupiłam 3 pędzle RT, poza tym znalazło się miejsce dla małego EcoTools. Gratisowo dostałam mały, uroczy zakreślacz i "próbkę" herbaty :).




Kupiłam 4 pędzelki. Od Real Techniques expert face brush, lash/brow groomer blush brush. Z EcoTools wzięłam pędzelek do korektora, który chodził za mną od dawna. Pierwsze testy za mną i jestem zachwycona :)! Poużywam trochę i postaram się napisać dla Was zbiorczą recenzję pędzli RT.





A tutaj cała wesoła gromadka: od lewej blush brush, expert face brush, powder brush (ubrudzony od pudru, ale używam go codziennie i stosunkowo rzadko piorę ;)), stippling brush i lash-brow groomer.


To by było na tyle ;). W międzyczasie dotarł do mnie też kupiony na Grouponie podkład Colorstay Revlonu, ale zapomniałam go obfocić ;P. Promocja bardzo udana, od dawna chciałam go przetestować, a tak, zamawiając dwupak na pół z koleżanką, zapłaciłam tylko 27zł za sztukę :).

16 listopada 2012

Projekt denko - akcja "zdążyć przed nowym rokiem", odsłona pierwsza

Uff, w końcu znalazłam chwilę i mogę napisać normalnego posta :). Dzisiaj pierwsze (sic!) denko, jakie prezentuję na blogu, takie z prawdziwego zdarzenia, w związku z projektem denko pod kryptonimem "Zdążyć przed nowym rokiem". Nie jestem pewna, czy wszystkie kosmetyki załapały się do zdjęcia/mojego spisu, bowiem gdzieś w połowie zbierania pustych opakowań moja Mama postanowiła całą siateczkę z denkami umieścić w koszu, więc coś mogło zaginąć w akcji... ;). Są to zużycia z okresu ok. 2 miesięcy.


Podział produktów na zdjęciach kolorówka/pielęgnacja może i nie do końca mi się udał, no ale... ;) Tak to jest, jak się zdjęcia robi w biegu, licząc na to, że słońce jeszcze przez chwilę okaże się łaskawe... Do kosza powędrowały:
  • Nivea, Antyperspirant Energy Fresh - kupiłam go po zachęcających opiniach Smieti, działanie bez zarzutu, zapach przyjemny i orzeźwiający, pewnie kupię go jeszcze kiedyś, ale raczej na wiosnę/lato, ten zapach jakoś nie odpowiada mi na chłodne miesiące. Polecam.
  • Essence, Express Dry Drops - kropelki przyspieszające wysychanie lakieru. Może KWC to nie jest, ale za tą cenę spisują się naprawdę dobrze, kupiłam sobie już drugie opakowanie. Na sytuacje awaryjne w sam raz ;). Szkoda tylko, że tak strasznie tłuszczą wszystko dookoła... Mimo to polecam.
  • Joanna, Fruit Fantasy, Peeling do ciała gruboziarnisty brazylijska mandarynka - pamiętam, kupiłam go tuż przed wakacjami po jednym z egzaminów ;). Zapach super na lato, słodziutkie mandarynki, działanie całkiem niezłe, choć wolę bardziej skoncentrowane peelingi, czasami nasuwała mi się myśl, że ma za mało drobinek. Nie wiem, czy kupię ponownie.
  • L'Biotica, Biovax Opti Cure, Serum do paznokci - mam bzika na punkcie produków do paznokci. Podobał mi się jego zapach i wchłanialna formuła, jednak powalających efektów nie zauważyłam. Serum jest mało wydajne, pod koniec nie daje się już wyciskać tylko trzeba je wydłubywać, poza tym się klei... Raczej nie kupię ponownie.
  • Bambino, krem ochronny - kupiony za zachętą Nissiax, stosowałam go na różne sposoby - na twarz, ręce, łokcie, kolana, do stóp... Wielozadaniowiec, bardzo dobry w dodatku. Dłuuugo mi służył, na razie robię sobie od niego odpoczynek, ale na pewno jeszcze kiedyś kupię go ponownie.

  • Carmex, Balsam do ust o zapachu miętowym - bubel nad buble! Kupiłam go latem, jako nowość, byłam bardzo zachęcona jego zapachem i zainteresowana działaniem - wersję słoiczkową bardzo sobie cenię. Spotkało mnie jednak gorzkie rozczarowanie, po nałożeniu mięta była tak niesmaczna, że aż miałam odruch wymiotny... Potem się przyzwyczaiłam i było całkiem miło, fajnie chłodził, tyle że piekielnie uzależnił moje usta i odstawienie go wiązało się ze szczypaniem, pękaniem i czerwienieniem ust... Nie zużyłam go do końca, poszedł do kosza. Nigdy więcej
  • Delia, Onyx, Korektor do brwi - mój ulubieniec, poszedł do kosza, bo stwierdziłam, że jest już za stary, jego miejsce zajął ten sam produkt, tylko że nowy ;). Prawdopodobnie kupię ponownie, chyba że znajdę inny dobrze utrwalający żel do brwi.
  • Essence, Nail polish remover pen - czyli krótko mówiąc korektor do manicure. Wstyd przyznać, ile ma lat - chyba ze dwa, albo i trzy... W końcu wyzionął ducha, końcówka się całkiem rozjechała - po tym, jak wysechł, używałam go mocząc końcówkę w zwykłym zmywaczu. Od dawna zbieram się, żeby kupić go ponownie i na pewno to zrobię.
  • Catrice, podkład Photo Finish - jedno z moich tegorocznych odkryć, świetnie mi się go aplikowało i nosiło, w dodatku ma fajną cenę. Sprawdził się w różnych okolicznościach, w tym na całonocnych weselach. Naprawdę świetny podkład. Może kupię go ponownie, chyba że wygra moja chęć testowania nowości ;).
  • Vipera, błyszczyk do ust Sweet&Wet nr 7 - bardzo fajny błyszczyk, miał miły zapach i ładnie prezentował się na ustach, jednak aplikator nie do końca mi odpowiadał - wydawało mi się, że nabierał ciut za mało produktu. Mimo to błyszczyk bardzo polubiłam i być może kupię go ponownie, choć obawiam się, że zwyciężą moje ciągotki do nowości ;).
Poza tym zużyłam, a zabrakło na zdjęciach:
  • Synergen, Krem do rąk - lekki, owocowy przyjemniak, na lato do torebki w sam raz. Nie wiem, czy kupię go ponownie, bo ciągle lubię szukać nowości w kwestii kremów do rąk ;).
  • Yves Rocher, Tusz do rzęs Mascara Longeur 360 - Alleluja, w końcu przestał nade mną "wisieć". Ukradła mi go moja Siostra, z czego (chyba pierwszy raz :D) bardzo się cieszę ;).
  • Schwarzkopf, Farba do włosów Perfect Mousse orzech laskowy - bardzo fajna w aplikacji, kolor w pierwszym tygodniu jest piękny i oryginalny, a potem za szybko się spierał, nie kupię jej już ponownie, choć długo była u mnie na pierwszym miejscu. Recenzja tutaj.
  • Alterra, Szampon do włosów z biotyną i kofeiną - nie ma się co rozwodzić, wszystkie informacje znajdziecie tutaj. Nie polecam.
Poza tym pozbyłam się trochę innej pielęgnacji, takiej jak żele pod prysznic itp., ale o tym nie piszę, bo to kosmetyki "ogólnorodzinne" i wszyscy domownicy przyczyniają się do zużyć ;).

Mam nadzieję, że ogólnie nie jest źle i takie tempo zużywania można uznać za całkiem niezłe. Póki co nadal najbardziej pracuję nad nieszczęsnymi tuszami do rzęs, co do których wpadłam w błędne koło, ostatnio naszła mnie myśl, żeby ukrócić te męki i po prostu wywalić te nielubiane do kosza, ale ciągle żal mi pieniędzy i męczę się z nimi :P...

A jak Wam idzie denkowanie? :) Też macie problem z zalegającymi kosmetykami, czy jesteście na bieżąco?

9 listopada 2012

Gdzie jestem jak mnie nie ma?

Dziewczyny!

Czuję się zobowiązana do wyjaśnień, bowiem naprawdę zaczęłam nieco tęsknić za blogowaniem, a od mojego poprzedniego posta minęło już półtora tygodnia... Pora na małe wyjaśnienia. 

Bardzo staram się być na bieżąco z Waszymi blogami, jednak na moje własne blogowanie ostatnio brakuje mi nieco czasu... Nie mówiąc o tym, że powinnam pisać powoli pierwszy rozdział pracy, a  tej kwestii też jeszcze nic nie poczyniłam... ;) Otóż pod koniec października rozpoczęła się budowa/remont mojego (a raczej naszego, mojego i Lubego :)) pierwszego wspólnego gniazdka. Obecnie na moje dni składają się zajęcia na uczelni i wycieczki po sklepach budowlano-meblowych plus ustalenia np. odnośnie rozmieszczenia kontaktów w domu... Na szczęście sporo rzeczy już załatwiliśmy, ale teraz jest chyba najgorętszy okres.  

Mam nadzieję, że zrozumiecie i poczekacie cierpliwie, dopóki czas znów nie okaże się dla mnie odrobinę łaskawszy ;). Tymczasem w weekend postaram się porobić jakieś zdjęcia i może uda mi się dodać bardziej konstruktywnego posta.

Uściski.