Ostatnio na blogach aż huczało od postów dotyczących ćwiczeń Ewy Chodakowskiej, jakie były dołączane do miesięcznika Shape (tzw. Skalpel i Killer). Ja sama od kilku miesięcy ćwiczę przy treningach Jillian Michaels. Z ciekawością czytałam każdy wpis o ćwiczeniach Ewy, aż z czasem sama postanowiłam zrobić sobie mini przerwę od Jillian, z którą ćwiczę prawie dzień w dzień od marca, i sprawdzić, co takiego przygotowała dla nas "ta cała Chodakowska". Sprawdziłam, kilka razy wyraziłam swoją opinię w komentarzach na innych blogach i postanowiłam zrobić swoje własne subiektywne porównanie obydwu trenerek. Od razu ostrzegam, że będzie to dłuuugi post i kieruję go do zainteresowanych tematem ;).
Specjalistką od ćwiczeń nie jestem, nadal nieco bardziej przypominam flaczka niż atletkę, no ale jednak od stycznia regularnie ćwiczę (regularnie tzn. 5-6 razy w tygodniu, czasami robiąc kilkudniowe przerwy, np. ze względu na przeziębienie czy gorący okres na uczelni). Od marca ćwiczę właściwie tylko z Jillian Michaels i wydaje mi się, że jednak już sporawe pojęcie o treningach mam.
Najpierw trochę o Jillian. Jeśli ktoś jej nie zna, może poczytać conieco o niej na jej
oficjalnej stronie. W skrócie - jest trenerką personalną, napisała kilka książek, prowadziła w USA dość popularny program
The Biggest Loser, brała udział w wielu amerykańskich talk-show i innych, jako specjalista od zdrowego trybu życia. Poza tym ma zapędy w kierunku psychologii i medycyny, o ile dobrze pamiętam. Stworzyła, i nadal tworzy, wiele programów treningowych:
Ja sama mam za sobą Shreda i Ripped in 30, dziś pierwszy raz trenowałam z Banish Fat Boost Metabolism, od jutra mam zamiar zacząć cykl 6 Week 6-Pack, Killer Buns & Tights (oglądałam je już na sucho nawet więcej niż raz :P) oraz właśnie kontynuować BFBM.
Same ćwiczenia w każdym programie są baaardzo różnorodne, każdy trening ma specyficzne ćwiczenia, choć niektóre powtarzają się to tu, to tam. Jillian kładzie nacisk na trening interwałowy. Kiedy czujesz, że serce zaraz wyskoczy ci z klatki piersiowej, a płuca ci pękną, Jillian obiecuje, że męka potrwa jeszcze tylko chwilkę. I jest to prawda, bowiem ćwiczenia zawsze są zorganizowane tak, aby po tych najbardziej wymagających pojawiły się inne, przy których rytm serca się unormuje, a my złapiemy oddech. Za to ją uwielbiam, wierzę jej, kiedy mówi, że dam radę i muszę wytrzymać jeszcze tylko odrobinkę.
Przejdźmy do Chodakowskiej. Jest polską trenerką, możecie o niej poczytać na jej
oficjalnej stronie lub na (kipiącym słodyczą)
profilu na facebooku. Wiele z Was może zarzucić mi stronniczość, bowiem zdecydowanie jestem po stronie Jillian. Jednak na samym początku zaznaczyłam, że to moja subiektywna opinia i nikt nie musi się z nią zgadzać.
Chodakowską znam z jej Shape'owych treningów, czyli tzw. Skalpela (płyta pierwsza, zatytuowana "totalna metamorfoza" i Killera (płyta druga, zatytuowana "spalanie i modelowanie"). Do samych ćwiczeń nie mogę się przyczepić. Skalpel skupiony jest na modelowaniu ciała i wyrabianiu mięśni. Ewa poświęca tyle samo uwagi każdej partii ciała, no, może ciut więcej nacisku kładzie na dolną niż górną część ciała. Killer składa się głównie z ćwiczeń cardio (czyli aerobowych, takich jak bieganie czy skakanie) oraz z ćwiczeń zasadniczych, jak ona to nazywa. Obydwa treningi na pewno odpowiednio działają na organizm i przynoszą efekty, co widać po relacjach wielu dziewczyn. Mięśnie pracują, pot się leje i teoretycznie wszystko jest pięknie...
...teoretycznie. Tutaj zaczynają się schody. W moim porównaniu postanowiłam skupić się na 3 aspektach, które najbardziej rażą mnie w oczy.
1. Sposób bycia - to jest sprawa najbardziej subiektywna. Jillian jest osobą żywiołową, energiczną, czasami twardą, jednak zawsze koniec końców wspierającą swoją "ofiarę". Krzyczy, skacze, śmieje się, przedrzeźnia - ale ja to lubię. Krzyczy, mobilizując, kiedy ja mam ochotę wcisnąć pauzę, a kiedy w końcu wykonam ćwiczenia tak, jak trzeba, zawsze czekają mnie pochwały ;). Chodakowska jest inna. Słodka od czubka głowy po koniuszki palców u stóp. Uśmiech nie schodzi jej z twarzy, słodko-spokojnym tonem odlicza, mówi swoje stałe "wdech-wydech" i czasem strzeli jakieś motywujące zdanie czy słówko o postawie w danym ćwiczeniu. Też czasem powie coś w stylu "wytrzymaj" czy "świetnie", ale wydaje mi się to sztuczne i przesłodzone...
2. Treningi - część werbalna - przez ten skrót myślowy mam na myśli to, CO mówią do nas trenerki.
Jillian wydaje mi się przede wszystkim profesjonalna. Słynie ze swoich pogadanek motywacyjnych, które na mnie dobrze działają, ale nie każdemu przypadną do gustu. Prowadząc swoje treningi dba o to, aby ćwiczący był jak najlepiej o wszystkim poinformowany. Między frazesami takimi jak "You can do this" czy "No pain, no gain", na bieżąco informuje o wykonywanych ćwiczeniach. Mówi, jak je robić, jeśli są dla nas za trudne. Jak podnieść sobie poprzeczkę. Dokładnie wyjaśnia, jak oddychać przy (prawie) każdym ćwiczeniu. Tłumaczy, jak dokładnie powinnaś ułożyć ciało, gdzie powinna znajdować się twoja kostka, kolano, miednica, kark. Tłumaczy, które mięśnie pracują i w jaki sposób. Dzięki temu nie mam poczucia, że okej, robię coś, pot się ze mnie leje, ale w sumie to nie wiem, co dzieje się z moim ciałem. Wręcz przeciwnie. Dzięki Jillian poznałam dobrze swoje ciało, mięśnie i możliwości, jakie w nich tkwią. Jillian ciągle powtarza, że w treningach chodzi o coś więcej, niż o ładne ciało. Chodzi o odnalezienie w sobie nowej, lepszej energii, o zadbanie o siebie samą - o swoje ciało i psychikę. Brzmi banalnie? Może. Ale jednak jest w tym prawda.
O Chodakowskiej za dużo napisać nie mogę, bowiem ona sama mało mówi. Zdecydowanie za mało. Fakt, przypomina o napinaniu mięśni brzucha przy skalpelu i może raz przy killerze. Od czasu do czasu przypomni rytm oddychania. Ale podczas całych dwóch programów treningowych może 3 razy wspomina o poprawnym wykonywaniu ćwiczeń. Nie tłumaczy, tak jak Jillian, jak ustawić poszczególne części ciała przy danym ćwiczeniu, jak modyfikować ćwiczenia, jeśli są dla nas za trudne. Jedynie w killerze mówi, że jeśli nie mamy siły skakać czy biec, możemy przejść do marszu. Największy minus Ewa zarobiła sobie u mnie gdy pierwszy raz wykonywałam skalpel i doszłam do części dot. mięśni brzucha. To był koszmar. Dostałam okrutnych skurczy karku, naprawdę bolesnych, a pracy brzucha nie czułam przy tym prawie wcale. Przy Jillian, przy wykonywaniu naprawdę wielu ćwiczeń na brzuch, kark nie zabolał mnie nigdy, ani raz. Przy drugim skalpelu trzymałam głowę inaczej, tak jak trzeba - broda do góry, patrzyłam prosto w sufit, ale kark bolał nadal, choć dużo mniej. A jestem pewna, że robiłam wszystko poprawnie. Okej, ćwiczenia Ewy może są dobre, ale do choinki, skoro skalpel to program dla początkujących, to powinna przy nim wyjaśnić takie podstawy, jak pozycja głowy i karku przy brzuszkach! To wg mnie naprawdę karygodny błąd. Jest za to jedno podobieństwo do Jillian - Ewa też mówi, że chodzi o piękno psychiczne, a nie fizyczne, ale brzmi to jakoś banalniej no i nie mówi ona tego w czasie treningów, ale bardziej na profilu facebookowym.
3. Treningi - część fizyczna - tutaj mam najmniej do zarzucenia zarówno Ewie, jak i Jillian. W sumie o tej kwestii pisałam niejako już wcześniej. Jillian stawia na różnorodność, dane ćwiczenie powtarzane jest (w każdym z programów) dość krótko i pojawia się max. 2 razy podczas jednego treningu. Cały czas coś się dzieje, co chwilę coś nowego, a my nie mamy czasu się znudzić wykonując dane ćwiczenie. Swoje treningi Jillian zaczyna od rozgrzewki, kończy rozciąganiem i chwilą odpoczynku. U Ewy jest znów nieco inaczej i moim zdaniem gorzej. Rozgrzewka jest, rozciąganie jest. Ale obydwa treningi, a już szczególnie killer, wydają mi się monotonne i nudne. Skalpel to ciąg różnych ćwiczeń, ale ilość powtórzeń na każdego z nich jest niekiedy wg mnie zbyt duża no i jednak jest jakoś tak... banalnie, choć mięśnie porządnie pracują, to muszę przyznać. Może to kwestia przyzwyczajenia, ale u Jillian (opierając się na Shredzie i Ripped in 30) jest zawsze różnorodnie - tu ręce, tu nogi, tu brzuch, tu znów ręce, potem jeszcze raz ręce, a potem nogi. A u Chodakowskiej wszystko po kolei - ręce, nogi, pupa, brzuch. Nudno :P. W killerze natomiast to już koszmar. Część cardio (to całe bieganie i podskoki) faktycznie mocno męczy i podnosi rytm serca, ale przy tym jest... nudna! Wiem, powtarzam się jak cholera, ale to prawda. Cardio to nie tylko pajacyki i trucht, taka trenerka powinna to wiedzieć. Ja przy długim wykonywaniu ciągle tych samych ćwiczeń - bieg, skok, bieg, skok, bieg, skok - dostaję skurczy od tej monotonii. Jillian (program BFBM, też skupiony na cardio) prowadzi 50-cio minutowy trening, właściwie ciągle tylko cardio, a ćwiczeń jest tam tyle, że hoho! Nie ma mowy o nudzie i powtarzającym się w nieskończoność truchcie.
Podsumowując... Same chyba wiecie, kto wg mnie niezaprzeczalnie wygrywa ;) Oczywiście Jillian Michaels. Wydaje mi się być przede wszystkim bardziej doświadczona, profesjonalna. Mówi o pracy mięśni, tłumaczy co i jak, nie pozwala na nudę i bardzo motywuje. Ewa przy niej to grzeczna dziewczynka, która nadrabia wszytko uśmiechem i choć sama pewnie ma dużo wiedzy, nie bardzo potrafi się nią podzielić. W jej treningach brakuje mi motywacyjnego kopa, zmuszającego do działania (choć wiem, że na niektóre dziewczyny działa bardzo motywująco), a jej słodkość przyprawia o mdłości. No i przede wszystkim - ona nic nie mówi o pracy mięśni, o poprawności wykonywanych ćwiczeń i o modyfikacjach dla osób mniej/bardziej zaawansowanych. Dlatego też zostaję przy Jillian, a treningi Ewy będę robić od czasu do czasu, bo mimo wszystkich wad, biorąc pod uwagę tylko ćwiczenia, są całkiem dobre. Poza tym Jillian szczerze polubiłam, czuję z nią pewną więź. Daje mi dużo ważnych informacji i motywacji, jest autentyczna. Ewa wydaje się być wg mnie taka... "wyreżyserowana", niezbyt prawdziwa.
Oczywiście każdy lubi co innego i najważniejsze jest, żeby po prostu robić coś w kierunku zdrowego trybu życia. Jeśli część z Was woli Chodakowską, oczywiście jak najbardziej to akceptuję i popieram ćwiczenia z jej programem. Miałam na celu wskazanie pewnych różnic oraz plusów i minusów, a może akurat skłonię którąś z Was do zainteresowania się Jillian i trenowania razem z nią ;).
Jeśli będziecie mieć jakiekolwiek pytania lub zastrzeżenia, zapraszam do dyskusji w komentarzach!
EDIT (6.09.12r.) - Nie chcę edytować całego posta, ponieważ nadal zgadzam się z nim w dużej mierze, jednak po lepszym zapoznaniu się z ćwiczeniami Ewy z drugiej i trzeciej płyty dołączonej do "Shape'a", coraz bardziej przekonuję się do jej treningów. Jako osoby nadal jej nie lubię, jednak nie mogę nie przyznać racji, że jej treningi są dobre. Może monotonne, ale jednak wyciskają siódme poty no i u wielu dziewczyn efekty są bardzo dobre. Niektórym nawet pozazdrościłam i dlatego też dałam sobie postanowienie, aby we wrześniu ćwiczyć regularnie z Ewą (na przemian killer i petarda) i zobaczę, jakie efekty to u mnie przyniesie.
Równocześnie chciałam przeprosić, jeśli dla niektóych osób mój atak wobec Ewy Chodakowskiej był zbyt agresywny. Nie chciałam obrazić jej osoby, a jedynie wskazać minusy, które przeszkadzają mi w jej treningach - w końcu miało to być subiektywne porównanie treningów Michaels i Chodakowskiej. Przyznaję jednak, że treningi Ewy z płyty na płytę są moim zdaniem coraz lepsze, a Ewa chyba uczy się na błędach i podczas video zaczyna więcej tłumaczyć, za co ma u mnie spory plus.