1 lutego 2012

Odchudzanie: główne postanowienia i cel

Przedwczoraj pytałam Was, czy miałybyście ochotę poczytać trochę o moim odchudzaniu :) Odzew był pozytywny, więc dzisiaj ruszam z pierwszym postem. Gdy coś ciekawego wpadnie mi do głowy lub trafię na coś przydatnego w internecie, postaram się z Wami tym dzielić w serii tych postów.

W ramach wstępu
Jak wspominałam w poprzednim poście, od dziecka właściwie miałam tendencje do krągłości. Urodziłam się jako wcześniak (chyba 7 miesiąc) i ważyłam ~700g, ale już w kilka miesięcy po porodzie lekarze i pielęgniarki mnie ponoć nie poznawali - taki się ze mnie mały pulchniaczek zrobił ;). I tak mi w sumie zostało, z tym, że w czasie podstawówki baaardzo przytyłam - nie wiem, ile ważyłam, ale jak patrzę na zdjęcia z czasów 4-5 klasy to aż strach :P. Wtedy poszłam z Mamą do dietetyczki, która zaleciła mi dietę 1500kcal. Bawiłam się w to całe liczenie (oczywiście z pomocą Mamy) i comiesięczna wizyta mobilizowała mnie do odchudzania. Schudłam  dużo, choć sama tego nie pamiętam - pamiętam za to komentarze ludzi. Później znów się trochę zaokgrągliłam, chwilę znów stosowałam dietę 1200kcal i znów schudłam... Jednak ciągle miałam za wysokie BMI.
Najwięcej w swoim życiu schudłam, gdy... poznałam swojego Lubego ;) Wiadomo - pierwsza wielka miłość, emocje, poza tym chciałam mu się jak najbardziej spodobać... I tak, nie wiadomo kiedy, w 2 klasie liceum straciłam prawie 10kg. Na osiemnastce ważyłam najmniej, ile do tej pory pamiętam, jednak od tego czasu przybyło mi znów parę kilogramów - głównie ze względu na wystawne kolacyjki, jakie lubię sporządzać Lubemu, przekąski przy filmach i rozpieszczanie przez "teściową"... Teraz jednak zmobilizowałam się (a raczej Luby mnie zmobilizował) i pragnę zrzucić 10-15kg (10kg brakuje mi do normalnego BMI, trochę wstyd... Idealnie by bylo jakbym schudła 15kg - wtedy miałabym BMI wyśrodkowane w zakresie normy). Od czasu do czasu odchudzałam się "połowicznie", jednak efekty były żadne - Luby powiedział, że warto zrobić to raz, a dobrze, a potem mieć spokój, a ja mu z ochotą przytaknęłam ;). Od razu sprostuję - nie chodzi o żadne ultimatum, Luby nie mówi że jestem gruba albo że mu się nie podobam, wiem, że lubi krągłości tu i ówdzie, ale oczywistym chyba jest, że krągłości krągłościami, ale jednak fajniej jest, kiedy brzuszek nie wystaje ;).
Tak więc ogłaszam oficjalnie - w ramach mobilizacji, bo będzie mi wstyd, jak nie dotrzymam postanowienia - że w rozsądnym tempie, najlepiej do wakacji, chcę ważyć 10kg mniej! A jak się uda więcej, to będę jeszcze szczęśliwsza :).

Źródło: http://weheartit.com/
Postanowienia i plany:
Razem z Lubym sporządziłam listę, która zawiera moje postanowienia, a także wskazuje na największe pułapki, jakie do tej pory czaiły w moim menu. Wiem, że może nie jest to plan idealny - cudownie byłoby wyeliminować węglowodany z kolacyjnych dań, jednak jest to dla mnie póki co za trudne. Tak więc na razie zmiany są takie:
  • Postanowienie ogólne - dieta MŻ, czyli Mniej Żreć. Tam gdzie mogę, zmniejszam porcje - jem do momentu, gdy poczuję się nasycona, a nie jem oczami.
  • Staram się jeść wolniej. To jest mój duży problem, po Tacie mam skłonności do pochłaniania jedzenia i przeważnie kończę obiad jako druga (zaraz po Tacie)... 
  • Chleba nie potrafię sobie odmówić, ale pszennego nie jem od dawna - tylko ciemne pieczywo. Jednak postanowiłam ograniczyć jego ilość, zamiast 4-5 kromek np. na kolację, zjadać 2-3. Kiedy mam ochotę, zastępować pieczywo chrupkim pieczywem Wasa.
  • Gdy koniecznie muszę mieć coś do chrupania, chrupię chrupki kukurydziane - mają dużo kalorii w 100g, ale są lekkie, więc w porównaniu np. do chipsów jest to ogromna zmiana - duża paczka kukurydzianych ma tyle, co mała chipsów.
  • ZERO drożdżówek i pączków. Moi Rodzice mają sklep, więc rano, kiedy nie chciało mi się myśleć nad śniadaniem, często po prostu łapałam drożdżówkę i ją jadłam. To ogromna pułapka.
  • ZERO batoników w czekoladzie, ciasteczek i innych tego typu słodkości - zamiast tego wcinam biedronkowe batoniki muesli -105kcal/szt. - bo jednak słodkości lubię na tyle, że jakieś muszą być ;).
  • Nie słodzę herbaty już od jakichś 2-3 lat, jednak z kawą mam problem. Stopniowo zmniejszam ilość cukru - słodzę 1 łyżeczkę i to najlepiej cukru trzcinowego, a z czasem będę się starała słodzić mniej i mniej, aż do zera. Piję herbatę czerwoną w kontrolowanych ilościach, poza tym ile chcę herbatek ziołowych i owocowych, zero czarnej.
  • Po wejściu do łóżka obowiązuje całkowity zakaz jedzenia! Lubię się wpakować często do łóżka już ok. 21 i sobie hasać po necie lub oglądać seriale (albo filmy z Lubym), jednak wtedy czesto łapie mnie (nas) ochota na jedzenie. Od tej pory po prostu staram się nie wychodzić z łóżka aż do rana.
  • Staram się zastępować przekąski owocami, kiedy tylko mogę. Jest to dla mnie dość trudne, bo zimą trudno o duży wybór. Za jabłkami nie przepadam, pomarańczy obierać nie lubię... Obecnie sięgam więc po mandarynki i banany.
  •  Na śniadanie jem mleko z płatkami JustFit z Biedronki (a'la Fitness z owocami) lub z muesli (1-2 małych garści), czasami owsianka
  • Jeśli się da, wyeliminować całkiem ziemniaki. Zamiast tego kasza lub ryż (głównie kasza) i jak najwiecej warzyw. Edit: Dałam się przekonać w komentarzach, nie wyeliminować, ale ograniczyć :)
  • Ogromną pułapką dla mnie były sosy czosnkowe na bazie majonezu - uwielbiam je i ostatnimi czasy dawałam je do każdej kanapki i nawet obiadu! Nie dość, że są strasznie tuczące, to jeszcze nie zawsze zdrowe. Zamiast tego stosuję dużo keczupu - uwielbiam Pudliszki - jest smaczny i ma mało kalorii (i zero niezdrowych substancji typu E-ileśtam). Słyszałam nawet, że ponoć keczup ma więcej wartości odżywczych niż pomidory same w sobie, bowiem dopiero w procesie przetwarzania pomidory uwalniają cenne składniki odżywcze ;).
  • Robię z Mamą domowy jogurt naturalny (jeśli jesteście zainteresowane, dodam przepis, jest przepyszny :)).
  • W ramach wspomagania zażywam suplement ProBioSlim (raczej w ramach ciekawości i efektu placebo, niż ze względu na działanie). 
  • Zaczynam pić czerwoną herbatę (3-4 szklanki dziennie, do 30min po każdym posiłku). Wiem, że wiele dziewczyn przestrzega przed tą herbatą, jednak wiele też ją zachwala. Postanowiłam wypróbować i w tym czasie obserwować uważnie swój organizm - gdy zauważę niepokojące zmiany, natychmiast skonsultuję się z lekarzem. 
  • Również bardzo pomocne jest picie szklanki wody z miodem i cytryną na czczo. Wspomaga metabolizm i oczyszcza organizm z toksyn. Sprawdzone wielokrotnie przeze mnie i Mamę, która ma problemy z zaparciami - działa!
  • Ćwiczenia - od ponad tygodnia co dwa dni wykonuję półgodzinny zestaw ćwiczeń, o którym napiszę w przyszłości. Kiedy znajdę czas, postaram się ćwiczyć nawet częściej.
  • Cel - o wiele łatwiej się odchudzać, gdy ma się motywację. Mój cel na teraz to -10kg, ale jak dobrze pójdzie, to w sumie -15kg. Pośrednie cele to dla mnie poszczególne progi na wadze - najlepiej zokrąglać do końcówek w stylu 5 i 0  ;). Daję sobie czas do wakacji. Poza tym celem pośrednim jest dla mnie schudnięcie do rozmiaru 38 (małego ;)) (obecnie noszę przeważnie górę 40/42 i dół 42/44).
  • Prowadzę też prywatny "pamiętnik" odchudzania w programie Excel - co środę rano ważę się i zapisuję wynik, poza tym notuję też daty wykonywania ćwiczeń i ich rodzaje. Plus uwagi, np. kiedy zaczęłam pić czerwoną herbatę, od kiedy ćwiczę, kiedy pojawił się pierwszy duży sukces itp. ;)
Źródło: http://weheartit.com/
To by było na tyle z ogólnych postanowień :) Czyli przede wszystkim dieta MŻ plus ćwiczenia plus czerwona herbata i zobaczymy, co z tego wyjdzie :). Od jakiś 2 tygodni schudłam 0,7kg, spodziewałam się więcej, ale nie poddaję się - wydaje mi się, że mój metabolizm potrzebuje się jeszcze trochę rozruszać. Idealne byłoby dla mnie chudnięcie 0,5-1kg tygodniowo i mam nadzieję, że uda mi się osiągnąć taki efekt.

PS: O odchudzaniu i nie tylko pisze też Nika z Liliowego Zakątku w ramach "Projektu Luty" :) Nie jest to żaden "program", ale nieoficjalnie się do akcji przyłączam i uznaję luty za czas wyjątkowego dbania o swoją wagę ;).

41 komentarzy:

  1. To ja się przyłącze, bo też parę kilo się przyda zrzucić, a może być i 10 :P

    W takim razie obserwuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zawsze zimą tyje tak zimno to człowiekowi się nic nie chce,ale jak zrobi się cieplej ja też się wezmę za siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie zawsze, kiedy chudłam najwięcej, to w okresie styczeń-luty, więc mam nadzieję, że i teraz podołam :) Poza tym motywujące jest to, że ma się jakiś cel - np. "Do wakacji" - wtedy w wakację będę mogła wskoczyć w kusą sukienkę ;) Jeśli schudnę w ciągu lata, to na jesień i tak schowam się pod grubymi ubraniami, więc motywacja jest mniejsza :P O dziwo też więcej jem w wakacje, kiedy to mam więcej czasu wolnego - wiąże się to z tym, że więcej gotuję, więcej czasu mam na samo jedzenie no i pułapką z pewnością są częste, biesiadne grille ;)

      Usuń
  3. Co prawda nie mam problemów z nadwagą ale mam odwieczny problem z wystającym brzuszkiem i choćbym nie wiem jak się odchudzała i ćwiczyła to nic mi nie pomaga:( Dlatego po świętach podjęłam decyzję - koniec ze słodyczami i na razie tego się trzymam:) Co prawda odrobiny alkoholu i słodkości obiadowych (np.bułek na parze robionych przez babcię) sobie nie odmawiam ale tego przecież nie je się codziennie:) Z czasem mam zamiar coraz bardziej rezygnować z niezdrowej żywności (fast-foody) i zorganizować sobie jakieś formy aktywności fizycznej (jestem typem kanapowca). Z własnego doświadczenia wiem, że diety są nie dla mnie - trzymam się ich z uporem maniaka a jak osiągnę cel to wracam do starych nawyków więc teraz postanowiłam zmienić tryb życia. Mam nadzieję, że mi się uda;)
    Za Ciebie też trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenia! Zmiana pewnych nawyków dużo robi, ja tam uważam, że po osiągnięciu wagowego celu można sobie pozwalać na więcej swobody i przyjemności w jedzeniu, trzeba mieć tylko rękę na pulsie ;) Gdy schudłam 10kg to trochę nadrobiłam, ale nigdy jednak nie powróciłam do poprzedniej wagi :) Tak więc trzeba się kontrolować, ale dieta też nie oznacza katuszy do końca świata ;)

      Usuń
    2. Ja też kilka lat temu na diecie 1200kcal schudłam 9kg i to była prawie moja wymarzona waga ale niestety potem pojechałam na praktyki i moje świeżo nabyte dobre nawyki posypały się w gruzy:( Zamiast jeść 4-5razy dziennie mogłam jeść tylko 3: o 6rano, o 14 i ok. 20-21 co skończyło się napadami wilczego apetytu i podwojeniem kalorycznych porcji zwłaszcza tych obiadowych. Na szczęście nie doszło do efektu jojo. Dlatego teraz mam zamiar powoli wracać do dobrych dietetycznych nawyków ale nie odmawiać sobie odrobiny tego co lubię najbardziej - czyli winogronu i pizzy dzięki czemu będzie mi łatwiej (mam nadzieję).

      Usuń
    3. Tak jest chyba najlepiej, ja też właśnie mimo "diety" nie odmawiam sobie czasami przyjemności, bo wiem, że kawałek np. pizzy nie zrujnuje mi całej diety (okej, może schudnę odrobinę mniej w tym tygodniu, ale przecież nie nadrobię przez to 3kg, a nie ma sensu się unieszczęśliwiać :P). Unikanie swoich ulubionych smaków na pewno nie jest przyjemne ;) A ja uważam, że da się i przyjemnie i skutecznie ;d

      Usuń
    4. Ja teraz poza rezygnacją ze słodyczy i poprawą nawyków bardzo chciałabym się jeszcze zmobilizować do regularnego wysiłku fizycznego. Najbardziej chciałabym, żeby to była siłownia pod okiem instruktora ale niestety nie stać mnie na takie luksusy więc postaram się regularnie jeździć na rowerze (uwielbiam to) i może w końcu nauczę się pływać żeby dla odmiany chodzić na basen;)

      Usuń
    5. Ja na rowerze kiedyś baaardzo dużo jeździłam, a ostatnimi laty totalnie to zaniedbałam... Stacjonarny mam, ale jest strasznie niewygodny i go nie cierpię :P
      Basen to super pomysł, a nauka pływania na pewno Ci dobrze zrobi! :) Pływanie to mój ulubiony sport, ale niestety najbliższy basen jaki mam jest bardzo drogi, poza tym nie lubie tego zbierania się i suszenia - godzina pływania, godzina krzątania :P Przez jakiś czas chodziłam z Mamą na siłownię - karnet się opłaca - i ćwiczyłyśmy we własnym zakresie godzinkę 2 razy w tygodniu, czasem 3. Instruktora nie miałyśmy, ale był tam pan, który siedział "na kasie", ale też zawsze jak go poprosiłam to tłumaczył jak jakie ćwiczenie zrobić, sugerował nowe rodzaje całkowicie za darmo i z dobrej woli - fajna sprawa, sprawdź może czy u Ciebie w okolicy też tak nie ma ;)
      Ja teraz ćwiczę w domu, poszukałam ćwiczeń na necie i znalazłam parę fajnych zestawów - najszybciej i najtaniej, zainwestowałam tylko w matę i hantle ;) Ale o ćwiczeniach napiszę w następnym poście z serii ;)

      Usuń
    6. No niestety u mnie w najbliższej okolicy (ok. 25km) nie ma żadnej siłowni ale za to jest bardzo przyjemny basen o ciepłej wodzie i niskich cenach;)

      Usuń
  4. O kurcze nie miałam pojęcia ,że czerwona herbata moze byc szkodliwa, sprawdzilam sobie w googlach po tym co napisałas..a ja piłam jej nieprzyzwoicie duzo bo lubie:/:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wczoraj i dzisiaj wertowałam w internecie ten temat na wszystkie strony. Bardzo dużo dziewczyn pisało, że pije ją w ogromnych (lub mniejszych) ilościach i czują się świetne, a inne z kolei nawet w szpitalu lądowały, miały kołatanie serca, zawroty głowy... Tak więc wolę uważać, choć panikować też nie zamierzam ;). Poza tym kilka skarżyło się na anemię. Moja Siostra kiedyś wypijała tą herbatę litrami (i super przy tym schudła), ale teraz okazało się, że ma anemię - nie wykluczone właśnie, że przyczyniła się do tego czerwona herbata...
      Herbata wypłukuje głównie magnez i żelazo z tego, co wyczytałam, więc jeśli będę naprawdę regularnie pić, spróbuję łykać też suplementy uzupełniające magnez i żelazo, może mnie żadne braki i dolegliwości nie spotkają ;)
      Jeśli piłaś dużo i czujesz się dobrze to jak widać Tobie po prostu herbatka nie szkodzi, najwyraźniej uzupełniałaś ewentualne braki pożywieniem :)

      Usuń
    2. Też o tym nie wiedziałam ale na szczęście należę do zielonoherbacianych;) Chociaż zielona herbata odwadnia przez co też nie powinno się jej za dużo pic:(

      Usuń
  5. Ohoho, o moim "problemie" pisałam na blogu. Jednoczę się więc z Tobą: http://niczym-motyl.blogspot.com/2011/10/duzo-wiecej-troche-mniej-motylkowe.html , do tego mały update: od września do dziś -10 kg. :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpisałam u Ciebie pod tym postem, jestem w bardzo podobnej sytuacji jak Ty wtedy :) Mam nadzieję, że również uda mi się tak ładnie schudnąć ;) I gratuluję tych 10kg!

      Usuń
  6. Ja kiedyś schudłam za pomocą diety 1200 kcal, tyle ile chciałam i waga utrzymuje mi się do dzisiaj. Teraz już jem normalnie, ale 3 razy w tyg. ćwiczę aerobik i codziennie godzine hula-hop :) Pamiętaj, żeby jeść mało, a często i pij dużo wody. Czytałam, że 1 godzina intensywnych ćwiczeń może sprawić, że organizm będzie pracował na "wyższych obrotach" nawet przez kolejne 2 dni. I u mnie sie to chyba sprawdza, bo jem co chcę i nie tyję :) A co do czerwonej herbaty, piję ja regularnie od kilku lat (ok 3 kubki dziennie), nie jestem pewna, czy daje rezultaty, ale na pewno mi nie zaszkodziła :) Życzę powodzenia :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za rady :) Ja nie mam tyle wytrwałości, żeby chodzić 3 razy w tygodniu na aerobik, ale mam nadzieję, że nawet takie ćwiczenia, jakie wykonuję teraz, dadzą jakieś efekty :) Pić piję bardzo dużo no i staram się też jeść właśnie ok 5 posiłków - śniadanie, II śniadanie, obiad, podwieczorek i kolacja - przy czym śniadanie, obiad i kolacja są dość "rozsądne" i większe, ale znów nie bardzo duże, a drugie śniadanie i podwieczorek traktuję jako małe przekąski :)

      Usuń
  7. Ziemniaki powinnaś jeść, bo są mało kalorycznie (bez sosów, skwarek itp.), a banany ograniczać, bo są najbardziej kalorycznymi owocami. Jeśli lubisz możesz jeść kalafior i brokuły. Ja jem z bułką tartą, chociaż chyba nie należą do tych dietetycznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wycofuję ziemniaków w 100%, po prostu staram się je ograniczyć jak najbardziej, a teraz kasza smakuje mi nawet bardziej, a jest zdrowsza ;) Bananów nie jem dużo, max 1 dziennie, a i tak jem je raczej co 2-3 dni. Wiem, że to najbardziej kaloryczne owoce, ale jako dawka energii np. na drugie śniadanie u mnie sprawdzają się super. Brokuły i kalafior uwielbiam i staram sie je często jeść (nauczyłam się rezygnować z bułki na szczęście ;)). Ale dziękuję bardzo za porady! :)

      Usuń
  8. Ev., mocno trzymam kciuki! :)
    Tak, ketchup jest zdrowszy, zawiera więcej niż surowy pomidor likopenów, które chronią serce (likopeny w dużej ilości pojawiają się po obróbce cieplnej pomidora).
    A co do ziemniaków, to ostatnio w mężowskiej gazecie (Men's Health) wyczytałam, że 100 g ryżu ma 3 razy więcej kalorii niż ziemniaki z wody! Sama byłam w szoku. Też starałam się jeść ich mniej, albo w ogóle, ale po tej informacji już tego nie robię. Obecnie gotuję normalnie ziemniaczki i nie podaję ich z żadnym sosem, masłem czy innym dodatkiem albo piekę je w piekarniku z ziołami (obrane ziemniaczki kroję na ćwiartki, wrzucam do misy i obsypuję obficie ziołami: tymianek, oregano, bazylia i rozmaryn, solę morską solą i pieprzę, po wymieszaniu wysypuję to na papier do pieczenia, wstawiam na 35 minut na 200 stopni - pyszota :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! A te pieczone ziemniaczki brzmią pysznie... Jadłam kiedyś takie, ale sama nigdy nie robiłam. Za to tym ryżem mnie zaciekawiłaś, myślałam, że ma mniej-więcej tyle samo kalorii co ziemniaki, ale że jest zdrowszy ;) Z ziemniaków nie rezygnuję w 100%, ale staram się jeść ich mniej, poza tym ostatnio kasza smakuje mi najbardziej :)

      Usuń
  9. Powodzenia. Ja również od dzisiaj biorę się za siebie :] tylko bardziej za kształtowanie sylwetki niż tracenie na wadze.

    Miej zawsze pod ręką wodę. Ja też robię się głodna gdy siedzę przed komputerem, ale duża szklanka wody często całkowicie mi pomaga (albo dzbanek zielonej herbaty).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dawniej nie znosiłam wody mineralnej, teraz co prawda za niegazowaną nie szaleję, więc częściej piję lekko gazowaną, ale mam właśnie butlę przy komputerze i koło łóżka zawsze i sobie tak podpijam właściwie cały dzień :) Na uczelni to nawet gdy jest zimno potrafię litr wypić ;)

      Usuń
  10. Powodzenia! I dziękuję za podlinkowanie :) Ja niestety dzisiaj byłam w kinie i MUSIAŁAM zjeść nachosy. Ale ćwiczyłam dzisiaj i jutro już będzie dobrze :)
    A co do sosu czosnkowego: ja robię własny - mieszam jogurt grecki z czosnkiem i ziołami :)

    OdpowiedzUsuń
  11. nic tak nie działa na odchudzanie jak stres ;/ rok temu w miesiąc schudłam 6 kg!

    OdpowiedzUsuń
  12. będę kibicować, trzymać kciuki i zaglądać :]

    OdpowiedzUsuń
  13. Ev, ja nie piłam jej długo tylko krótko a intensywnie. Kupiłam sobie jedno opakowanie i przerobiłam je chyba w tydzień;). Myślę, że nie zaszkodziła mi po takim krótkim czasie, ale z tego co piszesz i co przeczytałam daruję sobie ją na razie. Zwłaszcza, że jak przez mgłę kojarzę że kiedyś miałam problemy z żelazem.
    Ja planuję zrzucić 3-5 kg,tyle mi wystarczy ale dla mnie to i tak dużo, nie wiem czy mi sie uda, wiec tym bardziej podziwiam jak słyszę, że ktoś zrzucił 10kg czy więcej, aż trudno mi sobie to wyobrazic:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam Cię źle zrozumieć ;) Faktycznie, jeśli nie piłaś jej przez długi okres czasu to pewnie nie miała jak zaszkodzić.
      3-5kg to da się zrobić, wystarczy miesiąc silnej woli i ćwiczeń :) Ja zaczynam panikować, czy dam radę z tymi moimi 10cioma (no, teraz już 9, bo kg schudłam ;)), ale na razie staram się cieszyć z każdego grama mniej i nie myśleć bardzo przyszłościowo ;)

      Usuń
  14. Trzymam kciuki i życzę wytrwałości. Ja też od dzisiaj zaczynam "zdrowszy" tryb życia. Schudnąć nie muszę, ale zauważyłam że jem przerażająco mało warzyw i owoców:( No i do tego dołączyłam pakiet ćwiczeń coby lepiej wyglądać, wzmocnić kondycję i nie łapać zadyszki po podbiegnięciu do tramwaju..:/

    OdpowiedzUsuń
  15. kochana a można zapytać ile masz wzrostu? ;> Interesujący wpis. Ja również biorę się ostro za siebie:) a i nie przesadzaj z bananami - mają ogromną ilość węglowodanów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ok. 164cm :) Na banany będę uważać - jak pisałam w jakimś wcześniejszym komentarzu - jem jednego raz na dwa dni średnio :)

      Usuń
  16. Trzymam kciuki,sama mam podobne postanowienia,powiem Ci,ze mozesz załozyć sobie wirtualny pamietnik odchudzania na stronie vitalia.pl tam mozna pisać i jest to pewien sposób motywacji:-)Sama mam taki pamietnik:-)tylko ostatnio zaniedbałam go...pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Zastanawiałam się nad Vitalią, ale jednak jakoś nie czuję się odpowiednio zmobilizowana do pisania tam pamiętnika... prwyatne notatki mi póki co wystarczają, a mobilizacja nie maleje ;) Może w przyszłości...

      Usuń
  17. Ja również się przyłącze :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Podczytuję Twojego bloga, ale do tej pory nie komentowałam - do dziś :)
    Zazdroszczę mobilizacji - ja się zbieram do odchudzania od dobrych 2 lat, ale i mniej chcę schudnąć, bo tylko 4-5kg :) może przez to motywacja mniejsza.

    Będę Cię wspierać telepatycznie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Dla tych 4-5kg warto się zmobilizować, miesiąc-dwa męki i już masz z głowy :D

      Usuń
    2. oj, chciałabym :) niestety, ale też od zawsze miałam tendencje do krągłości. Grubaskiem nigdy nie byłam, ale wystający brzuszek zawsze mi doskwierał, więc żeby szybko nie wrócić do punktu wyjścia muszę się pilnować dłużej niż te 3 miesiące :(
      ale myślę, że zmotywowałaś nie tylko mnie, ale i inne swoje czytelniczki, więc jak się wszystkie po cichu weźmiemy do kupy to w wakacje będziemy dumnie prezentować swoje nowe figury :D

      btw, mój wampirek przesyła swoje kocie wyrazy uznania :)

      Usuń
  19. Trzymam kciuki! Ja niby BMI mam w normie, nie mniej czuję, że jest mnie za dużo o 10-15 kg w stosunku do tego jak wyglądałam kiedyś... Popełniam podobne grzechy do Ciebie! Też z facetem uwielbiamy sobie dogadzać i podjadać razem różne smakołyki. Jesteśmy fanami pizzy :)) Będę śledzić Twoje postępy! Może mnie też to zmobilizuje :)

    OdpowiedzUsuń
  20. ja też od nowego roku postanowiłam schudnąć jakieś ...15kg, ale na chcę zrzucić 10kg, na razie schudłam 6kg, od 1-go stycznia!!! ;D Najfajniejsze i jakże motywujące jest to, że widzę efekty, nagle wyglądam lepiej. Niby nie byłam osobą ze sporą nadwagą, ale fakt, że mój brzuch ...ech, szkoda gadać! Przy wzroście 164 ważyć 76kg, masakraa!!! Jadam inaczej, więcej warzyw, nie wychodzę z domu bez śniadania, etc, no i oczywiście ćwiczę 2-3 razy w tygodniu;))) Na moim blogu piszę też o tym co jadam. Nadmieniam, że nie jest to żadna dieta, oprócz MŻ - no i tak jak pisałam więęęęcej warzyw, mniej tłuszczu, słodyczy. Z resztą jako osoba mająca problem z cukrem, ale nie będąca jeszcze cukrzykiem wiem, że w zasadzie oprócz kilku rzeczy, których nie mogę, nie powinnam jeść, mogę jeść wszystko, ale np zamiast białej mąki, pełnoziarnista, ryż brązowy a nie biały, no i ...mniej, łyżeczki!!!!;D

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam serdecznie do dzielenia się swoimi opiniami! :)Odpowiedzi na pytania zamieszczone w komentarzach będę zamieszczać pod tym samym postem!
Wszystkie reklamy oraz komentarze "zapraszające" będą usuwane.