Dawno nie było tutaj posta recenzującego, więc dziś czas na recenzję :). Na tapetę biorę balsam do ust, który pewnie wszystkim (a jeśli nie wszystkim, to znacznej większości z Was) jest doskonale znany - Carmex firmy Carma Laboratories.
Jestem nałogowcem balsamów do ust i przez kilka lat byłam wierna tylko i wyłącznie Tisane, który uwielbiam do tej pory. Jednak kiedy Carmex zyskał swoją ogromną popularność w Polsce (wcześniej oczywiście podbił serca dziewczyn w USA), postanowiłam więc, że najwyższy czas go wypróbować. Moja opinia nie odbiega zbytnio od opinii większości - uważam, że to znakomity produkt.
Ja testowałam Camrex klasyczny, w słoiczku. Opakowanie nie grzeszy urodą, ale ma w sobie coś "kultowego" moim zdaniem i nie potrzebuje zmian ;). Słoiczek wykonany jest z grubego, białego plastiku i ma metalową, żółtą zakrętkę z czerwonym napisem Classic Carmex - przez tą kolorystykę kojarzy mi się z tabloidami albo komiksami amerykańskimi.
Sam balsam ma konsystencję dość tępą, jak bardzo zbita maść, ale pod wpływem ciepła palców szybko miękknie do odpowiedniej konsysytencji. Kolor jest półprzeźroczysto-żółty przez co moim zdaniem balsam na całej linii kojarzy się z jakąś maścią.
Co do zapachu - trochę się go obawiałam, bo ja jestem maniaczką zapachów słodkich, a kamfora nie do końca mi odpowiada. W zapachu czuć nutę kamfory, ale poza tym bardzo mocno czuję też... wanilię, co bardzo umila mi stosowanie balsamu.
Działanie balsamu jest bardzo dobre. Po nałożeniu odczuwamy charakterystyczne chłodzenie (ale nie pieczenie) - mam wtedy poczucie, że balsam naprawdę działa. Usta po jego zastosowaniu są miękkie, gładkie i odżywione - czego chcieć więcej? Balsam pomaga też na ewentualne pęknięcia warg, jakie czasem mi się zdarzają, świetnie chroni przed wiatrem i mrozem, a nałożony na noc grubszą warstwą stanowi naprawdę świetną kurację. Częściwo wyleczył mi też zajady. Stosowałam go także jako podkład pod szminkę i sprawdzał się w tej roli genialnie. Na ustach zostawia delikatny błysk, bez żadnego koloru.
Podsumowując - z pewnością jest to hit w kategorii balsamów, choć u mnie jednak chyba nie zdetronizował Tisane... Obydwu tym balsamom przypisuję 1sze miesce ex aequo w kategorii balsamów do ust.
Co: Carma Laboratories, Carmex Original, balsam do ust
Ile: ok. 8-9zł
Jak: 10/10
PS: Jak widać egzaminy mi służą, bo w tym tygodniu udaje mi się dodawać notki codziennie... Jednak jutro o 9 zdaję ostatni egzamin (yay!) i rozpoczynam 24-dniowe ferie, które mam zamiar spędzić w 100% z Lubym :) Tak więc wybaczcie, jeśli braknie mi znów trochę czasu na notki, postaram się jednak odezwać 2-3 razy w tygodniu! :)
Kocham Carmex! :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę długości ferii:) Jak mi dobrze pójdzie, to będę miała 9 dni laby:) Też zdaję o 9. Życzę powodzenia;) O dziwo, w sesji też regularnie wstawiam notki, to chyba dlatego że po ciężkiej nauce potrzebny jest relaks, a że kończę się późno uczyć, to też nigdzie już nie wyjdę;) Hehe, mój portfel dzięki temu się lepiej czuje:)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam zapach kamfory i przydałoby mi się coś zwalczające zajady, ale strasznie nie lubię uczucia chłodzenia, ponieważ wydaje mi się, że coś parzy chemicznie moje usta. A opakowanie kojarzy mi się z maściami:) Połączenie zapachu wanilii i kamfory to brzmi bosko:)
W takim razie też życzę powodzenia na egzaminie :)
UsuńCo do zajadów - ja mam do nich dużą tendencję zimą, pomógł mi Capivit piękne paznokcie z biotyną (ma dużo witaminy B, możesz zażywać też zwykłą wit. B) i maść z witaminą A - geniusz ;)
Powodzenia. Też mam jutro egzamin na 9 :]
OdpowiedzUsuńto ja się może w końcu tu wypowiem! o dwóch notkach na raz, bo zarówno o carmexie jak i o diecie mam coś do powiedzenia ;) zaczynam od tej: podpisuję się pod tym co napisałaś. bardzo lubię carmex (mam dwa- ten klasyczny i wiśniowy, ale uważam że ten "zapachowy" jest duuużo gorszy). zapach kamfory.. jest znośny, unosi się jedynie na początku, potem się o nim zapomina. fajnie chłodzi usta :) i działa! a to najważniejsze.
OdpowiedzUsuńa co do diety, to już mój 18 dzień mija. i dalej niecałe 3 kg, ale mam nadzieję że przez ferie uda mi się więcej poćwiczyć i bardziej przyłożyć do odchudzania ;) polecam south beach jeśli będziesz potrzebowała czegoś ze sztywniejszymi zasadami, bo miałam dokładnie tak jak Ty- podjadanie, niezdecydowanie.. i każda próba diety kończyła się na paczce chipsów tego samego dnia ;) ale póki co się trzymam. jeśli nawet dużo nie chudnę (jak na tą dietę, bo podobno można zrzucić przez pierwsze 14 do 6 kg) to lepiej sie czuje.
więc podpisuję się pod planem schudnięcia, może uda mi się na święta wielkanocne wyglądać już całkiem nieźle ;)
a Grzesiek schudł ponad 6 kg! co za farciarz.. ale na szczęście ma dużo więcej do zrzucenia niż ja :D sasasa
Powodzenia w takim razie w dalszym odchudzaniu! :) Ja na razie stosuję się do mojego planu i waga ruszyła! Ważyłam się wczoraj i o ile w połowie stycznia ważyłam tyle a tyle, to od tego czasu "spadło" mi 1,5kg.
UsuńJa jednak ufam bardziej takim dietom wg własnych zasad, a nie south beach, Dukan itp, bo ja mam właśnie tak, że potrzebuję swobody - jak chcę kawałek czekolady albo makaron, to go jem, tylko po prostu zwracam uwagę, żeby wtedy zjeść np. lżejszą kolację. Poza tym boję się w tych dietach gwałtownego chudnięcia i efektu jo-jo... Takie tempo jak mam teraz - 0,5-1kg tygodniowo mi pasuje, marzy mi się regularnie 1kg/tydzień i wtedy już w ogóle cud marzenie, a póki co takie tempo nie jest wykluczone :) Jakby tak było to akurat do Wielkanocy będę już miała BMI w normie :D
Tak więc w kupie raźniej, poza tym nie wiem jak Ciebie, ale mnie mobilizują takie porównania :> Damy radę! :)
Ja mam mieszane uczucia do Carmexa, ale do wersji tubkowej. Tej nie próbowałam. Ale szczęściara jestes! U mnie sesja trwa dwa tygodnie i potem zajęcia od razu bez żadnej przerwy... i niby na Euro mamy szybciej skończyć. Już to widzę :) Pozdrawiam i życzę zdania egzaminu:)
OdpowiedzUsuńswojego czasu bardzo mnie kusil, ale na szczescie go nie kupilam, teraz juz jakos nie czuje do niego tej poczatkowej fascynacji ;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam go, ale nie zimą :)
OdpowiedzUsuńja wolę carmexa w tubce :)
OdpowiedzUsuńU mnie tez recenzja carmexu ale w sztyfcie :) Zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńkilka razy już miałam go kupić, ale jednak wybór padał na coś innego. Teraz chyba on będzie kolejny ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do mnie ;)
obserwujemy? :D
Na pewno jest wart wypróbowania.
UsuńChętnie poobserwuję ;)
oo carmex, klasyk :) uwielbiam, mam 3 i z każdego jestem zadowolona :D
OdpowiedzUsuńLubię carmex, ale nie przepadam za tym efektem chłodzenia/mrowienia
OdpowiedzUsuńUwielbiam carmex :)
OdpowiedzUsuńmam też tą klasyczną wersję w słoiczku i bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńJa też należę do fanek Carmexu :)
OdpowiedzUsuńmam mnóstwo ustowych mazideł, ale i tak w ciężkich przypadkach to Carmex jest niezastąpiony :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! Ja aktualnie mam w tubce ale one się niczym nie różnią tylko opakowaniem :)
OdpowiedzUsuń