Witam Was po małej przerwie :)
Korzystałam itensywnie z ostatnich dni wakacji (mój Luby zdał w końcu wszystkie egzaminy, tak więc prawdziwe wakacje zaczęły się dla nas dopiero 19 września) i stąd mały zastój na blogu :) W międzyczasie starałam się wykurować nieco swoje paznokcie i skórki, moją relację z tej kuracji wkrótce ujrzycie na blogu.
Dzisiaj niestety już zaczęły się zajęcia na uczelni i mimo, że harmonogram mam dość fajny, a zajęcia zapowiadają się ciekawie, to jednak obawiam się, że gdzieś tam majaczy widmo jesiennej chandry ;) Postaram się jednak jej nie poddać ;) Także w związku ze studiami dzisiejsze zdjęcia nie grzeszą jakością - wróciłam ok. 17 i o tej godzinie światło już nie rozpieszczało. Jednak 2-3 razy w tygodniu jestem w domu do południa (hah, czwartki mam prawie wolne, żeby tak jeszcze piątki takie były :P (okaże się w przyszłym tygodniu)), więc liczę na to, że uda mi się łapać niezłe światło. Ale teraz do rzeczy:
Dzisiaj przedstawię Wam peeling, który kupiłam jako zastępstwo dla mojego ukochanego, acz wycofanego ze sprzedaży morelowego peelingu St. Ives. Owym zastępcą został morelowy peeling ultra oczyszczający Sorayi.
Peeling wg mnie to ewidentny "zastępnik" tego z St. Ives. Widać to już po samym opakowaniu - kształt tubki ten sam, kolorystyka podobna, nazwa niemal identyczna. Rozumiem, że takie są prawa marketingu ale Soraya mogła się trochę bardziej wysilić. Jednak jakby nie patrzeć, opakowanie jest estetyczne, wszystkie informacje bardzo czytelne.
Zaznaczę, że peelingu St. Ives nie używałam już dawno, bo ostatni skończył mi się jakoś ponad pół roku temu. Nie pamiętam więc aż tak dokładnie wszystkich szczegółów, jednak wydaje mi się, że Soraya wprowadziła na rynek godnego następcę. W kolorze i konsystencji tego produktu nie widzę żadnych różnic w porównaniu do "oryginału". Peeling łatwo wydobyć z tubki, mimo tego, że produkt jest gęsty.
Morelowych drobinek jest w nim bardzo dużo i - co ja bardzo lubię - czuć je wyraźnie podczas peelingu. Nie rozpuszczają się pod wpływem wody (peeling stosuję zawsze podczas kąpieli, po wyjściu z wanny muszę się chwilę męczyć zanim spłuczę wszystkie te drobinki :P po zastosowaniu peelingu na twarz i dekolt, wanna wygląda jakbym wrzuciła do niej mniej-więcej małą garść piasku). Działanie peelingu uważam za bardzo dobre - mocno ściera, ale ja takie lubię (choć chyba powinnam przestać, bo ostatnio zaobserwowałam na jednym policzku delikatny rumień i popękane naczynka :( Jednak zauważyłam to jeszcze zanim zaczęłam stosować peeling, więc to "nie jego wina"). Bardzo dobrze ściera martwy naskórek i odświeża twarz. Skóra po nim jest rozświetlona i bardzo gładka. Po użyciu peelingu zawsze nakładam grubszą warstwę jakiegoś łagodnego kremu - to po prostu mój rytuał, nie wyobrażam sobie nie nałożyć kremu na twarz po peelingu, więc nie wiem, jak skóra zachowuje się po samym peelingu, bez kremu.
Podsumowując, uważam że peeling Sorayi to godny następca tego ze St. Ives. Właściwie nie potrafię wskazać ani jednej większej różnicy - nawet cena jest niemal ta sama. Myślę, że spodoba się wszystkim, którzy lubią mocno trące peelingi ;)
Co: Soraya, Beauty Therapy, Morelowy peeling ultra oczyszczający
Ile: 150 ml / 9-12 zł, zależy od drogerii i obecnych promocji
Jak: 10/10, nie znalazłam jeszcze lepszego peelingu
Dodatkowo informuję Was, że biorę udział w kolejnym rozdaniu ;) Wczoraj wygrałam zestaw kosmetyków Calmaderm (już trzecie w mojej blogowej "karierze") na blogu Viollet, więc liczę po raz kolejny na łut szczęścia ;) Tym razem rozdanie na blogu Moje kosmetyki by N.
Fajny peeling,ale dla mnie zbyt gruboziarnisty :)
OdpowiedzUsuńpowodzenia na rozdaniach
Ja mam jeszcze ten peeling z St. Ives, bo jak się dowiedziałam, że wycofują to zrobiłam zapas ;))) Ale dobrze wiedzieć, że jego Soraya to godny następca. Gdzieś kiedyś trafiłam na ich porównanie i też wychodziło na to, że poza zmianą składu to wszystko inne jest bez zmian :)
OdpowiedzUsuńNie miałam przyjemności z St.Ives, ale może spróbuję Sorayi
OdpowiedzUsuńTo dobrze ,że to godny zastępca bo morelowy peeling z St Ives to geniusz:D!
OdpowiedzUsuńNie próbowałam ani tego pilingu ani st Ives wolę peelingi enzymatyczne
OdpowiedzUsuńOo a ja szukam jakiegos peelingu :) To moze ten sobie sprawie :)
OdpowiedzUsuńno dokładnie ;/ dla mnie idealna cena za naszyjnik to 19,90 :) im drożej tym bardziej muszę przemyśleć zakup :)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię peeling st.ives to ten pewnie też bym polubiła ;)
a ja właśnie szukam dobrego peelingu, chyba już wiem co kupie :P
OdpowiedzUsuńfaktycznie to godny następca tego peelingu z St. Ives :))
OdpowiedzUsuńteż go mam i myślę, że godnie zastępuje St.Ives :)
OdpowiedzUsuńchętnie wypróbuję - jak tylko wykończę swoj st ives :))
OdpowiedzUsuńPisałam o tym peelingu z St. Ives. Następnym razem wypróbuje Soray'i skoro twierdzisz, że to jego godny następca :]
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten StIves! Jest przegenialny :)
OdpowiedzUsuńja dzis przed praca kupilam go w ciemno-nie znając opini o nim i jak tylko zobaczyłam ile ma pozytywnych recenzji to odetchnęłam z ulgą bo czesto kupując cos w ciemno okazuje się to byc bublem :P przd chwila zrobilam nim oczyszczanie twarzy i podzielam Twoja opinie-drobinki sa idealne, ogolnie super produkt i niedrogi jak za taka duza tubke ;) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń