Pierwsze denko w nowym roku - muszę przyznać, że od długiego czasu jestem zadowolona z tempa i ilości zużywanych kosmetyków :) W łazience w końcu robi się miejsce na "oddech".
L'Occitane - lawendowe mydło w płynie - klik - zużyliśmy je z żalem, bo nie tylko ja je polubiłam, ale także mój Narzeczony. Delikatny, kojąco-orzeźwiający zapach lawendy, gęsta konsystencja, która nie wysuszała rąk... marzenie! Gdyby nie zaporowa cena, na pewno kupiłabym ponownie.
Cece of Sweden - Argan Conditioner - rzadko w denku zamieszczam próbki, bo zwykle spływają po mnie jak woda po kaczce... czyli nie zachwycam się nimi. Tą próbkę dostałam podczas zakupów w Super-Pharm i przepadłam! Użyłam tej odżywki dwa razy, a efekty odczuwałam na moich włosach przez kilka dni po użyciu, mimo ponownego mycia włosów! Pierwszy raz spotkałam się z takim działaniem, odżywka idealnie nawilża i wygładza włosy, ma ciekawy, ładny zapach... Pierwszy raz zdarzyło mi się po użyciu próbki lecieć do drogerii i kupować pełnowymiarowe opakowanie produktu. Jestem pod wrażeniem!
Balea - kokosowa odżywka do włosów - bardzo fajna odżywka, duet wraz z szamponem bardzo przypadł mi do gustu. Zużyłam z przyjemnością, polubiłam ją, ale jednak do grona "naj" się nie zakwalifikowała (to miejsce okupuje powyższa odżywka z Cece oraz Nivea).
Isana Med - żel pod prysznic - klik - bardzo fajny żel, nie przesuszał skóry i miał bardzo przyjemny, orzeźwiający zapach.
Luksja - płyn do kąpieli Blueberry Muffin - wcześniej używałam karmelowego wafelka i tarty cytrynowej i te dwie wersje zapachowe o wiele bardziej mi odpowiadają (ale niestety ponoć zostały wycofane :( ). Jagodowa muffinka dla mnie w zasadzie wcale nie pachniała...?
Cleanic - odświeżające chusteczki do higieny intymnej - bardzo lubię te chusteczki i nawet nie szukam zamiennika, w 100% spełniają swoją rolę, bez podrażniania.
Renu - płyn do soczewek - w zasadzie nie wiem, czy powinien się znaleźć na blogu, ale skoro jest, niech zostanie ;) Ja osobiście nie widzę dużej różnicy między poszczególnymi płynami do soczewek, najczęściej decyduje po prostu cena ;).
Kamil - krem do rąk Hand Repair - bardzo dobry krem, którego używałam na noc. W SP kupuję go za ok. 5zł na promocji i to już moje drugie opakowanie. Polecam!
Joanna - Z Apteczki Babuni - krem do rąk - klik - całkiem przyjemny krem, ale nie powalał swoim działaniem. Dobrze nawilżał, ale dla mnie to typowy krem na dzień, na noc zdecydowanie wolę treściwsze kosmetyki.
Iwostin - woda termalna - kupiłam tą miniaturkę, kiedy w geście desperacji poszukiwałam czegokolwiek, co ukoiłoby moją bardzo podrażnioną skórę powiek (rok temu). Sprawdzała się całkiem nieźle, ale w sumie nie powaliła na kolana. Niestety w porównaniu z Uriage aplikator uznaję za beznadziejny - pryskał wodą w twarz, zamiast rozsiewać delikatną mgiełkę.
Bielenda - łagodny 2-fazowy płyn do demakijażu Awokado - bardzo fajny płyn, nie podrażniał moich oczu i dobrze radził sobie nawet z mocnym makijażem. Opakowanie również bardzo przypadło mi do gustu.
Lilibe - płatki kosmetyczne - dość dobre płatki, ale znam wiele lepszych - te niestety od czasu do czasu lubią się rozwarstwić i kłaczyć...
Balea - balsam do ciała z edycji "makaronikowej" - fajny zapach, szybko się wchłaniał, ale w kwestii nawilżania - bez szału. Cieszę się, że w końcu go zużyłam, bo szło mi to opornie ;).
Joanna Sensual - balsam do ciała proteiny jedwabiu - klik - dobrze nawilżał i ładnie pachniał, jednak ciężko było wydobyć go z opakowania. Dobry, ale bez szału.
Rimmell - podkład Wake me up - podkradziony mamie, ponieważ potrzebowałam ciemnego odcienia do mieszania z innym, za jasnym podkładem Rimmella ;) Zużyłam w zasadzie tylko końcówkę i nigdy nie stosowałam go solo, więc ciężko mi się wypowiedzieć.
Avon - kredka do oczu Glimmerstick Eye Liner - lekko brokatowa kredka w odcieniu grafitowym, bardzo lubiłam efekt jaki dawała. Ogólnie kredki z tej serii bardzo przypadły mi do gustu, długo się utrzymują i dają bardzo ładny efekt.
Lovely - Curling Pump Up mascara - kultowy tusz, który kupiłam i ja. Bardzo go polubiłam, ale w kwestii tuszy ciągle ciągnie mnie do nowych produktów. Ładnie podkreślał rzęsy i w dodatku jest tani jak barszcz, więc zdecydowanie polecam.
Bell - Push up mascara - kupiona dawno temu w Biedronce. Niby niezła, ale ja się z nią nie polubiłam. Mimo długiego czasu leżakowania, ciągle była dość mokra i efekt na rzęsach mnie nie powalił.
Isana - zmywacz do paznokci - ulubieniec, którego zużyłam już litry i nie zamienię na żaden inny ;)
Batiste - suche szampony - Tropical i Blush - klik - uwielbiam <3. Jak dla mnie Batiste to chyba odkrycie roku 2013, nie wyobrażam sobie już bez nich życia!
fajne denko:)
OdpowiedzUsuńmiałam płyn z luksji ale o innym zapachu:)
jeszcze nie miałam suchego szamponu z batiste:)
Ja nie wiem, jak można żyć bez Batiste :D
UsuńUwielbiam te żele z Luksji. Ostatnio koleżanka pokazała mi je w Carrefourze, w innych opakowaniach :)))
OdpowiedzUsuńTeraz ponoć wyszła nowa seria, zastępująca starą :)
UsuńPo tym jak rewelacyjnie spisała się u mnie krem z Iwostinu na niedoskonałości myślałam o zakupie też od nich wody termalnej, ale jeżeli atomizer taki kiepski, to jednak raczej podziękuję.
OdpowiedzUsuńAtomizer niestety niezbyt udany, zdecydowanie polecam za to wodę Uriage.
UsuńMiałam tropicalną wersję suchego szamponu - fajny, ale nie kupiłam ponownie ze względu na jego zapach, zmywacz do paznokci też ten używam.
OdpowiedzUsuńJa właśnie zapach wersji tropikalnej lubię chyba najbardziej :)
Usuńwow, sporo się tego nazbierało ;) Batiste to również odkrycie roku, lecz tropikalna wersja zapachowa niekoniecznie przypadła mi do gustu. Płatków Lilibe nie lubię- za bardzo się rozwarstwiają. Te biedronkowe na dzień dzisiejszy są dla mnie najlepsze ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ja właśnie wersję tropikalną bardzo lubię, ale chyba powoli czas na odmianę... ;) Z płatków też bardzo lubię te Biedronkowe :)
UsuńWidzę tu sporo kosmetyków, które lubię i do których często wracam.
OdpowiedzUsuńKupiłam Batiste zapach wiśniowy, po pierwszym użyciu jestem zadowolona, zobaczymy, jak będzie później. ;) Tusz Lovely świetnie podkreśla rzęsy, szkoda, że szybko wysycha.
OdpowiedzUsuńRimmel Wake me Up u mnie sie nie sprawdził niestety, ale za to Batiste to numer jeden jeśli chodzi o suche szampony ;)
OdpowiedzUsuńOo widzę tutaj kilka znajomych produktów. Suche szampony Batiste także lubię, mam 3 wersje obecnie w domu, jedynie wersja XXL Volume mi nie pasuje. Z tuszu Lovely w żółtym opakowaniu również byłam bardzo zadowolona. Mialam też ten sam płyn z Luskji, nie wiedziałam, że tamte dwie wersje zostały wycofane, ciekawe dlaczego. :(
OdpowiedzUsuńJa też nie mam pojęcia, dlaczego, tamte wersje zapachowe były takie cudne! :(
UsuńZaciekawiła mnie odżywka Cece :)
OdpowiedzUsuńW przyszłości na pewno napiszę więcej na jej temat :)
UsuńJeju litości, na jednej butelce muffiny z jagodami, a na drugiej makaroniki, mniam, mniam!! :)))
OdpowiedzUsuńZazdroszczę denka :) Ja swoje też wprowadziłam w życie, ale takich efektów jak u Ciebie nie ma :(
A co do płatków Lilibe to powiem Ci, że ja jestem ich wielką fanką, ale ostatnie sztuki jakie kupiłam robią to samo co Twoje, tzn. rozwarstwiają się! Nie wiem o co chodzi, bo używam ich jakoś od 2 lat i po raz pierwszy coś takiego mnie spotkało, hm...
Może coś w tym jest, bo faktycznie, dawniej te płatki chyba tak się nie rozwarstwiały...? Teraz moimi ulubieńcami są te z Biedronki :)
UsuńWłaśnie używam odżywki Balea i tego płynu Luksja i mam dokładnie takie same odczucia jak Ty.
OdpowiedzUsuńMiałam tą kokosową odżywkę Balea i ją bardzo lubiłam :)
OdpowiedzUsuńZa ro dwufaza Bielendy mi zupełnie nie przypasowała, miałam wrażenie, że tylko rozmazuje. Lepsza jest dwufazówka Lirene. :)
Kredki z Avonu i zmywacz Isany również lubię :D
Lirene nigdy nie miałam i nawet nie kojarzę opakowania... rozejrzę się następnym razem w drogerii :)
UsuńL'Occitane, werbena - mydło w płynie to u nas abolutny hit, w zimę używaliśmy wersji z dodatkiem olejku. Cena wysoka ale jakość jeszcze wyższa..
OdpowiedzUsuńAle nazbierałaś!
OdpowiedzUsuńSporo tego, brawo!
OdpowiedzUsuńSzampony Batiste bardzo lubię. Wersja tropikalna jest moją ulubioną.
Płyny Luksja też często goszczą w mojej łazience. Ta jagodowa wersja bardzo mi się podobała.
Wyczuwałam tam jagodę, serio :)))
Tuszu Lovely aktualnie używam. Przyjemny, ale zachwytu nie wzbudza. Plusem jest świetna szczoteczka - takie silikonowe lubię najbardziej.
Ja może miałam jakąś felerną partię, bo o ile zapachy wafelkowy i cytrynowy pachną cudnie, o tyle jagodowa nie pachniała w zasadzie wcale! :P
UsuńJa co do tuszu mam takie same odczucia, choć po wielu miesiącach używania silikonowych szczoteczek chyba tęsknię trochę za tymi klasycznymi i nie mogę się doczekać, aż zużyję mój obecny tusz, żeby móc wrócić do "klasyki" ;)
sporo tego ;) ja 5tam nie moge zużyć tyle przez rok co jest plusem i minusem ;)
OdpowiedzUsuńU mnie tusz z lovely sie nie sprawdził
OdpowiedzUsuń