Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krem do stóp. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krem do stóp. Pokaż wszystkie posty

2 października 2013

Joanna - Z Apteczki Babuni

Nie wiem czemu, ale moje zaufanie do kosmetyków, na których widnieje napis, "receptura naszych babć", "z apteczki babuni" itd. automatycznie rośnie. Pewnie właśnie o to chodzi marketingowcom ;). Tym razem otrzymałam od Joanny kosmetyki do testów właśnie z serii Z Apteczki Babuni. Do testów otrzymałam balsam do ciała, płyn do higieny intymnej, krem do rąk oraz do stóp.


Otrzymałam zestaw dwóch kremów - do rąk i do stóp. Obydwa produkty mieszczą się w 100-gramowych tubkach, których estetyka jest całkiem przyjemna. Krem do stóp ma opakowanie w odcieniach granatu, krem do rąk - czerwieni.
Krem nawilżający do suchych dłoni zawiera glicerynę i masło shea. Ma przyjemny zapach, dla mnie kremowo-owocowy(?). Nawet moja szwagierka zwróciła na niego uwagę. Przyjemnie pachnie podczas aplikacji i chwilę po niej. Krem ma średnio gęstą konsystencję, wg mnie w sam raz. Dobrze nawilża i pielęgnuje dłonie, ale raczej nie nadaje się do głębokiej regeneracji skóry dłoni. Dla mnie idealnie sprawdza się do nawilżania rąk w ciągu dnia. Na duży plus jest jego szybkie wchłanianie - krem nie pozostawia żadnego filtru, wchłania się w zasadzie do zera i w chwilę  po zastosowaniu mogę robić dosłownie wszystko.


Krem odświeżający do stóp zawiera z kolei origanol, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam. Okazuje się, że ma on właściwości przeciwgrzybicze i przeciwbakteryjne (oraz kilka innych). Krem do stóp ma kremowo-świeży zapach, ciężki do opisania ;). Konsystencja jest w miarę gęsta, ale ja wolę treściwsze kremy do stóp. Dość szybko się wchłania i faktycznie pozostawia uczucie świeżości na stopach. Nawilża, ale nie jest to powalający efekt. Na zimę jednak wolę zdecydowanie bardziej odżywcze i teściwe produkty do stóp, za to sądzę, że krem latem spisywałby się świetnie.


Odżywczy balsam do ciała do skóry suchej. Zawiera mocznik, proteiny mleczne  i ekstrakt z miodu - kolejne składniki, które budzą moje zaufanie. Balsam ma proste, białe opakowanie (zawierające aż 500g!) z "miodową" etykietą, i co warte uwagi - pompkę. Nie wiem czemu, ale zwykle stronię od produktów z pompką. Po prostu za nimi nie przepadam, pompka często się zacina, rozpryskuje produkt itp. Nie w tym przypadku - balsam ma średnio gęstą konsystencję, z którą pompka radzi sobie znakomicie. Nic się nie zacina, pompka precyzyjnie dozuje średnią porcję balsamu. Sam balsam ma bardzo kremową konsystencję i delikatny, kremowy, słodki zapach. Cudnie otula i łagodzi skórę, nawilża ją i odżywia. Nie spodziewałam się zbyt wiele, ale produkt bardzo przypadł mi do gustu. Z chęcią będę go stosowała w te chłodniejsze miesiące, odstawiając nawet na jego rzecz moje ulubione masła do ciała.


Ostatni produkt to łagodzący płyn do higieny intymnej z ekstraktem z nagietku lekarkiego. Miałam dość nieudaną przygodę z Lactacydem Hydra Balance, później wróciłam do Ziaji, którą lubię, ale szału nie ma. Ten płyn baaardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Jest kremowy i ma cudowny zapach - wręcz go uwielbiam! Inne płyny do higieny intymnej pachną bardzo typowo, a ten płyn pachnie cudownie. Mogę bez problemu go stosować, bez obaw o jakiekolwiek podrażnienia i pieczenie, co przydarzało mi się non-stop przy fioletowym Lactacydzie. Opakowanie mieści 300ml i również wyposażone jest w wygodną, dobrze pracującą pompkę. Cieszę się, że poznałam ten produkt i czuję, że będę do niego wracać.

PS: Wybaczcie kiepskie zdjęcia, jak wróciłam już z zajęć, pogoda strzeliła focha... w dodatku wydaje mi się, że i w moim przypadku Google nieco pogorszyło jakość zdjęć :/. Postaram się chociaż znaleźć lepsze tło na przyszłość.

27 czerwca 2013

Fusswohl - masło do stóp, czyli kolejny plus dla Rossmanna!

Napiszę to po raz kolejny - uwielbiam masła. Oczywiście, mając na myśli masło jako konsystencję kosmetyku pielęgnacyjnego. Tym razem miałam do czynienia z masłem do stóp firmy Fusswohl. I to kolejny świetny produkt od Rossmanna, za małe pieniądze (12,49zł za 200ml).


Masło dostajemy w niskim, wykonanym z solidnego plastiku, szerokim słoiczku, co jak dla mnie jest bardzo wygodną opcją, bo możemy wydobyć produkt do końca, a dzięki dużej średnicy opakowania łatwo go nabrać. Estetyką nie powala, ale też nie razi. Jeśli chodzi o skład, wydaje mi się bardzo dobry i znajdziemy w nim m.in. olej sojowy (3 miejsce w składzie), mocznik (5 miejsce w składzie), wosk pszczeli, masło shea, olej awokado (8, 9 i 10 miejsce), a dalej także olejek limetkowy, olejek miętowy i olejek grejpfrutowy. To naprawdę dużo dobroci!


Masło ma gęstą, maślaną (jak przystało) konsystencję. Łatwo się rozprowadza, ale stosunkowo długo wchłania, choć to mi akurat nie przeszkadza, bo zawsze stosuję je na noc pod skarpetki. Trzeba je chwilę wmasowywać, inaczej pozostawia białe smugi, ale ja po prostu nakładam go bardzo obficie, więc to może dlatego. Jeśli chodzi o działanie, stopy po nim są miękkie i nawilżone. W połączeniu z tarką Scholla i peelingami, stanowi bardzo dobry zestaw do pielęgnacji stóp. Regularne stosowanie wyraźnie wpływa na poprawę kondycji stóp. Przynosi ulgę moim stopom, szczególnie zmęczonym i zmaltretowanym po bieganiu.


Do plusów z pewnością można zaliczyć też wydajność, bo mimo dość częstego i obfitego stosowania, masło jeszcze nie dobiło dna i pewnie szybko nie dobije ;).

Jedyne, co mi w tym maśle nie do końca pasuje, to zapach. Jest specyficzny, masło pachnie miętą i limonką, do dla moich nozdrzy pachnie ewidentnie, jak... miętowy płyn do naczyń Ludwik. Niby fajnie i orzeźwiająco, ale jednak dla mnie to ewidentny płyn do naczyń :D. Na szczęście po aplikacji nie ma już po nim śladu ;).

26 kwietnia 2013

Decubal cz. IV - pielęgnacja dłoni i przesuszonej skóry ciała (w moim zastosowaniu - stóp ;))

Mam dla Was przedostatnią recenzję dotyczącą kosmetyków Decubal. Tym razem przyszła pora na krem do rąk oraz krem do bardzo suchych miejsc, który ja stosowałam jako krem do stóp. Obydwa produkty nawet polubiłam (choć krem do rąk mniej), ale nie zachwyciły mnie tak, jak kosmetyki recenzowane w poprzednich częściach.


Krem do rąk dostajemy w ładnej, czerwonej tubce mieszczącej 100ml produktu. Wg producenta głównym zadaniem kremu jest nawilżanie, zmiękczanie i ochron naszych dłoni. Krem ma dość gęsta konsystencję, w której wyczuwalne są jakby minimalne grudki. Kolor jest biały, z lekko żółtym zabarwieniem.


Co do działania, byłam zadowolona, ale spodziewałam się więcej - krem nawilżał dłonie, ale nie robił tego w sposób piorunujący i w sumie porównałabym go do wielu drogeryjnych kremów, jeśli chodzi o nawilżanie. Krem przede wszystkim natłuszczał dłonie i to w znacznym stopniu - z tyłu opakowania możemy przeczytać, że 36% kremu to substancje tłuszczowe i daje się to wyraźnie wyczuć. Używałam kremu na noc, bo w ciągu dnia poziom tłustości nie pozwalałby mi normalnie funkcjonować. Nawet przed snem momentami to przeszkadzało, bo mimo długiego wmasowywania kremu w dłonie, krem i tak zostawiał tłustą warstwę.


No i ostatnia sprawa - producent znów obiecuje nam kosmetyk bezzapachowy. Moim zdaniem bezzapachowy a bez substancji zapachowych to dwie różne sprawy i producent powinien o tym pamiętać, bowiem wg mnie ten krem lekko śmierdzi. Może nie jest to jakiś odór, ale na pewno nie jest to przyjemny, kremowy zapach. Zapach bardzo mnie drażnił, w duecie z tłustością sprawił, że 1/3 kremu, jaka mi pozostała, oddałam Mamie.


Drugi krem, o jakim chcę napisać, to Intensive cream, czyli intensywnie odżywczy i regenerujący krem do skóry suchej i atopowej. Decubal zasypał mnie wszelkimi kremami, więc dla tego znalazłam specjalne zastosowanie - jako kremu do stóp, ponieważ w okresie stosowania na szczęście nie miałam większych problemów z suchością kolan czy łokci (którym wystarczał recenzowany już clinic cream), stopy natomiast były bardzo wdzięczne za dodatkową porcję nawilżenia.


Krem jest w sumie dość podobny do brata do rąk. Ma biały kolor i bardzo gęstą konsystencję - tak gęstą, że czasami musiałam włożyć sporo siły, żeby wydobyć go z tubki :P (która notabene ma także 100ml). Wmasowywałam go w stopy przed snem, na które potem zakładałam skarpetki. Krem zostawia również tłustawą warstwę, ale skarpetki po nocy nie kleją się jakoś do stóp, jak to czasami bywa :P. Krem bardzo dobrze nawilżał i zmiękczał moje stopy, więc byłam z niego zadowolona. Myślę, że z pewnością będzie się dobrze spisywał przy stosowaniu na inne przesuszone części ciała.


PS: W weekend majowy możecie się spodziewać luźniejszych, niekoniecznie kosmetycznych postów :).

12 kwietnia 2013

Rossmann przyniósł trochę wiosny :)

Wczoraj za sprawą Rossmanna przywędrowało do mnie trochę wiosny :) To trzecia już paczka otrzymana w ramach współpracy z tą firmą i chyba ta spodobała mi się najbardziej, choć w każdej z dotychczasowych paczek znalazła się jakaś perełka... Może ta zachwyciła mnie wyjątkowo swoją oprawą, no bo popatrzcie same:


Po rozpakowaniu ogromnej, białej koperty z logiem Rossmanna, moim oczom ukazała się pokaźna lniana(?) torba, robiąca bardzo fajne wrażenie "ekologicznej" :). Na pewno przyda się na zakupy, wydaje mi się, że będzie fajna też na jakiś piknik czy nad plażę :). A co było w środku?


Z wnętrza torby nieśmiało wyglądały do mnie opakowania produktów, zakopane wśród zielonej, papierowej "trawy", jak ja to nazywam :). Tym razem postanowiłam zrobić sobie niespodziankę i nie czytać wcześniej, co otrzymam do testów - frajda, jak przy otwieraniu prezentu :).



W paczce czekały na mnie:

  • Isana Med żel pod prysznic z olejkiem pomarańczowym - przepięknie pachnie!
  • Alterra peeling pod prysznic pomarańcza i cukier trzcinowy - super, moje obecne peelingi właśnie mi się skończyły, miałam w planach kupić, więc jak znalazł!
  • Isana kremowy balsam do ciała z olejkiem arganowym - olejek arganowy brzmi bardzo obiecująco!
  • Fusswohl masło do stóp - pachnie trochę jak pasta do zębów :D. Ale na pewno się przyda, bo od dwóch miesięcy w końcu regularnie dbam o nawilżanie stóp, a mój obecny krem powoli się kończy.
  • Alterra mydło w kostce konwalia - dużo dobrego o tych mydełkach słyszałam, chętnie przetestuję.
  • Isana pianka do włosów ultra mocna - raczej nie stosuję kosmetyków do stylizacji włosów, ale jak nie ja, to moja Mama na pewno z chęcią piankę przetestuje.


Zawartość paczki bardzo mnie ucieszyła, bo są to produkty, które najnormalniej w świecie są mi potrzebne i na pewno każdy znajdzie zastosowanie. Co prawda balsamów do ciała i żeli pod prysznic uzbierało mi się ostatnio sporo, ale są to produkty notorycznie przeze mnie używane i na pewno nie będą bezużyteczne. Biorę się do testów!

2 stycznia 2013

Acerin - preparaty do stóp - recenzja zbiorcza - krem Intensive i dezodoranty

Do tej recenzji zbierałam się od długiego czasu, bowiem stopy są najbardziej zaniedbywaną przeze mnie częścią mojego ciała... Nie lubię ich kremować, pedicure robię tylko latem ale i do tego nie za często się palę. Nie wiem, dlaczego tak mam, no ale cóż... W ramach współpracy z firmą Acerin otrzymałam jednak do testów krem do stóp oraz dwa dezodoranty, które niejako zmobilizowały mnie do zadbania o stopy. Postanowiłam zrobić recenzję zbiorczą, ponieważ nie będą to zbyt wylewne oceny, co nie oznacza, że produkty oceniam źle ;).


Zacznę od najlepszego moim zdaniem produktu, czyli Acerin - krem do stóp Intensive na suchą i szorstką skórę z woskiem pszczelnim.


Krem  dostajemy w dość elastycznej, plastikowej tubce utrzymanej w biało-niebieskiej kolorystyce. Tubka posiada moje ulubione zamknięcie na zatrzask i bez problemów można wydobyć z niej kosmetyk. Krem ma średnią konsystencję - jest treściwy, ale nie bardzo gęsty. Ma delikatny, kremowo-świeży zapach. Nie mam zbyt dużego porównania, jeśli chodzi o produkty do stóp, ale krem dość szybko się wchłania, co oceniam jako spory plus. Jedyne, co mnie dziwi - o ile na stopach nie zostawia żadnej wyraźnej warstwy, o tyle po nakremowaniu nim stóp muszę myć ręce, bo te się lepią... Nie mam pojęcia, czemu tak jest, ale uznaję to za spory minus, bo myślałam, że po nakremowaniu stóp wieczorem będę mogła już nie wychodzić z łóżka. Krem ma jednak całkiem dobre właściwości nawilżające - po kilku dniach regularnego stosowania kondycja mojej skóry na stopach wyraźnie się poprawiła. Stopy były bardziej nawilżone i miękkie, ale był to efekt raczej krótkotrwały i po odstawieniu kremu po kilku dniach wracały do stanu poprzedniego.


Kolejnym produktem jest dezodorant do stóp - talc - ma on osuszać i odświeżać, w dodatku zapobiegać grzybicy. Produkt dostajemy w formie aerozolu. Nie mam dużych problemów z potliwością stóp, ale kiedy używałam tego produktu faktycznie stopy wydawały się bardziej suche. Po jednym z bardziej hardcore'owych dni użyłam go pod wieczór, kiedy moje stopy były nieco spocone i zmęczone po całym dniu w zimowych butach. Dezodorant faktycznie dał bardzo fajne uczucie odświeżenia - strumień arezozolu był chłodny, co zrobiło swoje, ale też sam produkt zostawił lekko chłodzące uczucie (ale nie bardzo, akurat na tym punkcie jestem przeczulona i nienawidzę, kiedy jest mi zimno w stopy). Stopy spryskane tym produktem faktycznie stały się osuszone i odświeżone, w dodatku produkt ma też bardzo odświeżający zapach. Przypomina odrobinę właśnie talc w sprayu - ma nieco pudrową konsystencję, która świetnie osusza. Taki mini substytut dla sytuacji, kiedy nie możemy sobie pozwolić na zwykłe umycie nóg ;).



Ostatnim produktem, jaki chciałam przedstawić jest antyperspirant forte. Jego działanie jest mi najtrudniej ocenić, ponieważ tak jak pisałam wcześniej, nie doskwiera mi problem nadmiernej potliwości. Produkt wydaje mi się podobny do opisanego powyżej brata, tyle, że on raczej zapobiega, a nie działa "po" w ramach odświeżenia. Ma też inną formę - butelkę z atomizerem, nie areozolem. Zapach również ma świeży i przyjemny, dość szybko się wchłania, choć o ile talc miał formę bardziej sprayowo-pudrową, ten produkt jest bardziej mokry. Po jego użyciu stopy faktycznie na dłużej zachowywały suchość. I jemu należy się plus z za działanie przeciwgrzybiczne. Na pewno pomaga zadbać o higienę stóp, kiedy wiemy, że nasze stopy będą narażone na długie chodzenie np. w zimowych butach.


12 grudnia 2012

Mini recenzje mini kremików, czyli produkty Acerin i Anida

Wraz z pełnowymiarowymi produktami firm Acerin i Anida, otrzymałam także 4 próbki kremów. Jeden z kremów do stóp dostałam także w pełnowymiarowym opakowaniu, a jego recenzja pojawi się zapewne za kilka dni, dlatego tutaj pozwoliłam go sobie pominąć :).


Zacznę od kremu do stóp - perspirantu firmy Acerin. Niestety, ciężko ocenić mi działanie tego produktu, ponieważ obecnie nie mam problemów z potliwością stóp. Stosowany jako krem sprawdził się całkiem nieźle, nawilżał skórę, ale bez efektu "wow". Zapach ma raczej neutralny, konsystencja jest dość lekka. Jego działania przeciwpotnego niestety nie mogę ocenić z wyżej wymienionych względów.


Drugi z kolei jest krem do rąk anti age rozjaśniający firmy Anida. Krem zawiera aloes, kiełki pszenicy i witaminę E. Co prawda póki co, na szczęście, jeszcze nie muszę interestować się kosmetykami anti-age ;), jednak krem zużyłam i spisywał się całkiem dobrze. Ma dość lekką konsystencję, nawet trochę żelową moim zdaniem. Krem ma dość intensywny, kremowy zapach z nutą czegoś świeżego, ale podoba mi się. Łatwo się rozprowadza i szybko wchłania, całkiem dobrze nawilża dłonie, choć mogłoby być z tym lepiej. Zostawia skórę rąk lekko nawilżoną i wygładzoną. Krem ma ponoć rozjaśniać, jednak ja takiego działania nie zauważyłam - po pierwsze, nie mam przebarwień, po drugie, dostałam próbkę 20ml, a żeby ocenić działanie w tym aspekcie, zapewne potrzeba dłuższego stosowania.


Na koniec krem-legenda w moich oczach, ponieważ zawsze gdy przeglądam kremy do rąk na portalu Wizaż.pl, ten krem pojawia się w prawym menu jako jeden z najlepszych w tej kategorii. Mowa o kremie do rąk z woskiem pszczelim i olejem makadamia. Krem ma dość intensywny, kremowo-miodowy zapach. Ma treściwszą konsystencję, ale nie jest zbyt gęsty. Łatwo się rozprowadza i szybko wchłania. Po jego użyciu dłonie są odżywione, nawilżone i lekko wygładzone. Żałuję, że nie dostałam do testów jego większej tubki i że jest tak trudno dostępny w sklepach stacjonarnych (właściwie niedostępny, bo nigdzie go nie widziałam). Ogólnie po tej małej próbce oceniam go podobnie do kremu milk cream, o którym pisałam tutaj. Bardzo chętnie załapałabym się na dużą tubkę i jeśli kiedyś taką napotkam, na pewno kupię.



30 października 2011

Dermactol - Krem do stóp - Intensive Foot Care

Ostatnim już produktem, jaki otrzymałam w rozdaniu Dermactolu jest krem do stóp - Intensive Foot Care. Dzisiaj przedstawiam Wam jego recenzję :)



Szczerze powiedziawszy kremy do stóp stosuję baaardzo rzadko, a właściwie to nigdy. Dlatego moja recenzja nie będzie pewnie zbyt rozwlekła, ponieważ nie mam ani wprawy ani porównania w pisaniu takich recenzji.



Opakowanie jest niemal identycznie jak to, w którym otrzymujemy krem do rąk tej firmy. Tubka jest mała, plastikowa i poręczna. Dość ascetyczna w designie, ale w końcu to kosmetyk dermatologiczny. Krem ma kolor biały, a konsystencja jest dość dziwna - kremowa, ale równocześnie jakby lekko... piankowa? Nie wiem jak to określić, mam nadzieję, że widać to na zdjęciu ;) Krem po prostu ma w sobie jakby grudki, które wyglądają jak ścięta piana. Zapach jest subtelny, typowy dla większości aptecznych kremów i maści. Dość szybko się wchłania.




Samo działanie kremu uważam za dobre, ale zachwytu też nie ma. Skóra moich stóp nie jest zbytnio wymagająca, choć czasami zdarzają mi się odciski i pewne zgrubienia. Krem nawilża stopy, nieco zmiękcza naskórek, ale nie jest to żaden powalający efekt... Stosowałam kiedyś o wiele tańszy krem Ziaji do stóp i działał bardzo podobnie, choć tamten pozostawiał nieprzyjemny tłusty film na stopach, a ten się po prostu wchłania.

Co: Dermactol, krem do stóp - Intensive Foot Care
Ile: 75 ml / ceny nie jest mi znana, ponieważ kosmetyk wygrałam

Jak: 6/10


PS: Nazbierało mi się mnóstwo zdjęć do planowanych recenzji, w dodatku testuję kosmetyki otrzymane od Hean, a wczoraj dostałam jeszcze zaległy prezent urodzinowy od mam-nadzieję-przyszłej-szwagierki, który składa się w ogromnej większości z kosmetyków :) Tak więc mam nadzieję, że nie braknie mi weny i wytrwałości w  testach i notkach i będziecie miały co czytać na moim blogu w te jesienne, długie wieczory :)