Czytając wczorajsze komplementy czułam się odrobinę jak hipokrytka - okej, nie da się ukryć, że w ciągu roku spadło mi 14,5kg, co jest ogromnym sukcesem, ale jednak o ile przez pierwsze pół roku tendencja szła ku górze - ćwiczyłam systematycznie, jadłam tak, jak trzeba, chudłam regularnie... O tyle od lipca zaczęły się schody.
W wakacje starałam się ćwiczyć jeszcze więcej, niż w roku akademickim - treningi trwały nawet ponad godzinę niemal codziennie, jednak jedzenie było już gorsze, co sprawiło, że waga stała w miejscu.
We wrześniu się zmobilizowałam i spadło mi 1,5kg. Obiecałam Wam nawet na blogu, że do końca roku zejdę poniżej 60kg, a może i osiągnę wymarzone 57kg...
A potem? Przerwa. W październiku odpuściłam - brak ćwiczeń, brak dbania o jedzenie. Wiązało się to z początkiem roku akademickiego, zamieszkaniem na stałe z Lubym (a więc świętowaliśmy to troszkę wspólnymi posiłkami), weselem na którym byłam w tym czasie, potem były moje urodziny, wcześniej urodziny Lubego... W związku z tym z początkiem listopada nadrobiłam kilogramy zrzucone we wrześniu.
Motywacja na chwilę wróciła i w listopadzie wróciłam do wagi z września, którą cały czas utrzymywałam, ale ćwiczenia nadal kulały, i to strasznie - w miesiącu pojawił się może jeden tydzień mobilizacji, gdy ćwiczyłam.
W grudniu miałam w planach ćwiczyć, ale Tata złamał nogę, więc miałam mniej czasu, bo przybyło obowiązków. Co prawda na wadze odrobinę spadło, 20 grudnia osiągnęłam moją najniższą wagę ever - 62,9kg - miałam też jeden tydzień intensywnych ćwiczeń, a potem przyszły Święta. O dziwo, ważąc się zaraz po Świętach, nadwyżka wyniosła niecałe 0,5kg, więc całkowicie w porządku.
Ale od 29-ego grudnia do jutra jestem u Lubego, gdzie jest istna tragedia... Nadal nie ćwiczę, codziennie jem coś słodkiego, słone przekąski i obfite (cholernie!) węglowodanowe kolacje (przyszła teściowa nas "rozpieszcza" jedzeniem)... Czuję się strasznie i naprawdę boję się wejść na wagę po powrocie, bo nie zdziwiłyby mnie nawet 2kg nadwyżki...
Moja przygoda z odchudzaniem rozpoczęła się rok temu, 13 stycznia 2012. W lutym, marcu i kwietniu chudłam najefektywniej i ćwiczenia były codziennym obowiązkiem. Potrafiłam wstać o 6 rano, żeby zdążyć poćwiczyć. W czerwcu stuknęło mi 10kg.
A potem, w ciągu kolejnych 6-ciu miesięcy, schudłam już jedynie 4-5kg - efektywność spadła o ponad połowę. Zakładając, że nie przytyłam tak tragicznie w ostatnim tygodniu, i ważę ok. 64kg (waga wrześniowa), do Wielkanocy, końca kwietnia, mogę spokojnie osiągnąć swój cel - 57kg i zrzucić 7kg. Rok temu było podobnie - ponad 7kg schudłam od 13 stycznia do 24 kwietnia.
Tak więc, koniec użalania się nad sobą, wymówek i wyrzutów sumienia. Ruszam od nowa, z pełną parą. Wiem, że zdrowe odżywianie i regularne ćwiczenia to nie tylko zrzucone kilogramy, ale przede wszystkim dobre samopoczucie i życie w zgodzie z samą sobą. Poza tym sprawne, ciągłe odchudzanie sprawia o wiele więcej radości i satysfakcji, niż męczące, rozwleczone odchudzanie na paraboli - kop motywacji i przerwa, kop motywacji i przerwa... Znów muszę wbić sobie do głowy myśl, że trzeba to zrobić raz, a dobrze, jak powiedział mi rok temu Luby, co było motorem mojego całego odchudzania.
Gdy pojawią się znowu pierwsze efekty, planuję napisać posta o moim odżywianiu. Co do ćwiczeń, za niezbędne minimum uznaję 3 treningi w tygodniu. Optimum - 5 treningów. Nie chcę narzucać trybu codziennych ćwiczeń, bo w styczniu czeka mnie sesja, w lutym definitywne urządzanie mieszkania i może z tym być różnie. Ale postaram się dać z siebie wszystko. Trzymajcie kciuki!
PS1: Dla tych, które szukają więcej motywacyjnych obrazków, zapraszam na mój Pinterest :). Klik.
PS2: Dla tych, które chcą poczytać więcej o moim odchudzaniu, odsyłam do zakładki na górze bloga. Klik.
PS3: Dla dociekliwych - mam ok. 164cm wzrostu.
*Wszystkie zdjęcia i grafiki pochodzą z serwisu Pinterest.
ja tez wracam na treningi...zapuscilam sie troche ostatnio:)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za Twoje odchudzanie:)
pozdrawiam:)
Dziękuję i powodzenia dla Ciebie!
Usuńczekam z niecierpliwością na posty o odchudzaniu i ćwiczeniach, a tymczasem lecę poprzeglądać poprzednie :)
OdpowiedzUsuńPostaram się takie pisać np. raz w miesiącu :)
UsuńOczywiście trzymam kciuki! :)
OdpowiedzUsuńJa sama ćwiczyłam wiosną i latem, niestety po przyjeździe do UK nie mam warunków i chęci do dalszych ćwiczeń.
Mam nadzieję, że zmieni się to u mnie z czasem :)
Dziękuję :)
UsuńMotywacja do ćwiczeń bardzo łatwo znika, u mnie wystarczy kilka dni przerwy i już powrót do ćwiczeń jest trudny... Na szczęście działa to też w drugą stronę - jak już 3 dni poćwiczę, jak trzeba, łatwiej się ogarnąć. Powodzenia! :)
nie musisz się czuć źle, sukces jest a to, że czasami było gorzej czasami lepiej to normalne. Trudno jest trzymać dietę mieszkając z facetem coś o tym wiem, ale jakbyśmy odmówiły sobie przyjemności wspólnych wypadów na pizze to byłybyśmy nieszczęśliwymi zgorzkniałymi kobietami, więc nie warto;D trzymam kciuki za dalsze sukcesy:)
OdpowiedzUsuńNormalnie nie czuję się źle, że spadło mi tempo odchudzania, ale jest różnica między spadkiem motywacji, a jedzeniem czego popadnie no i nie-ćwiczeniem, kiedy mam ku temu sposobność - to już budzi wyrzuty sumienia ;). U mnie właśnie wyraźnie trudniej się chudnie, gdy obok jest ukochany mężczyzna, ja przynajmniej mam tak, że lubię mu dogadzać i ciężko mi zjeść serek wiejski, gdy on wcina coś dobrego, np. smażonego :D Ale mam nadzieję znaleźć złoty środek :) Dziękuję!
Usuńdokładnie mam to samo, mój jeszcze lubi przywlekać do domu różne smakołyki, no ale trzeba faktycznie złoty środek znaleźć, czasem sobie odpuścić:)
UsuńMojego do słodyczy nie ciągnie, ale uwielbia obfite kolacje, a ja zauważyłam, że najefektywniej się chudnie, jak jem małe i najlepiej białkowe kolacje... Trzeba będzie zacisnąć zęby, Luby niech się tuczy, ja będę się odchudzać :)
Usuńuwielbiam posty na temat zywienia i cwiczen:) ja jestem wieczną maniaczką odchudzania, nigdy nie miałam nawet minimalnej nadwagi, ale brzuch to mój problem od zawsze:) najwiecej przytylam podczas wakacji, bo pracowalam w hotelu, jedzene bez limitu, kilka razy w tyg alkohol, zero cwiczen:< we wrzesniu poszlam na silownie i wrocilam do dawnej wagi, teraz czas spalic jeszcze z 4 kg tluszczyku,glownie brzuch i boczki i mam nadzieje ze przyszly rok zaczne bez postanowienia o plaskim brzuchu:) zycze powodzenia:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, postaram się więc takie pisać od czasu do czasu, jak do tej pory :). Ja należę do tej drugiej grupy, która niestety przez niemal całe życie borykała się z nadwagą, w końcu problem zaczął u mnie zanikać :). Powodzenia dla Ciebie, z rozsądnym planem na pewno Ci się uda :) I oczywiście dziękuję!
Usuńteż się ostatnio zapuściłam i od wczoraj trzymam dietę ( w sensie zdrowe żywienie) i wróciłam do ćwiczeń :)
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki :) skoro już raz Ci się udało to tym razem też się uda :D
Gratuluję powrotu na dobry tor i trzymam kciuki! :) Ja zaczynam powoli od jutra, a pełną parą od niedzieli lub poniedziałku :) I oczywiście dziękuję!
UsuńJa się zapuściłam okrutnie, a przez święta rodzice mnie tak rozpieszczali, że do dziś nie mam odwagi wejść na wagę. Koniecznie muszę się wziąć za siebie. Koniecznie informuj nas o swoich postępach, bo w pewien sposób działają na mnie motywująco (jak ktoś potrafi to ja też, prawda?) i będę je pilnie śledzić.
OdpowiedzUsuńNajgorzej jest wejść na wagę, spotka Cię albo gorzkie zderzenie z rzeczywistością, albo miła niespodzianka, bo może w praktyce nie jest tak źle ;) Po prostu to zrób.
UsuńPostaram się na biężąco informować o postępach, mam nadzieję, że po pierwszym miesiącu już będę miała się czym chwalić :) Powodzenia dla Ciebie!
ja ćwiczę systematycznie od ponad miesiąca, nie dość że są efekty w postaci rzeźbiących się mięśni to jeszcze endorfinki są wspaniałe:)
OdpowiedzUsuńSystematyczne ćwiczenia to jest to, wiem po sobie :) Też do tego wracam, koniecznie!
UsuńJakbym czytala o sobie... Slowo w slowo.
OdpowiedzUsuńTylko ze wazylam wiecej niz Ty zaczynajac (po ciazy) i jestem troche wyzsza.
Ja cwiczylam dopoki to bawilo moje dziecko - siedzial w bujaczku i sie cieszyl, ze mama robi wygibasy. Pozniej sie tym zaczal nudzic, raczkowal do mnie, teraz juz chodzi i nie cwicze wcale.
Marna wymowka.
A codziennie rano sobie wmawiam, ze wieczorem pocwicze... Sciana, sciana, sciana...
Heh, widzę, że ja, Ty i diggerowa mamy podobne przeżycia :)
UsuńZ chudnięciem po ciąży to zupełnie inna sprawa, jeszcze jak maluszek Ci w tym "pomaga"... Najgorzej jest zacząć, treningi nie muszą być wcale długie, postaraj się po prostu znaleźć 3-4 razy w tygodniu pół godziny dla siebie. Powodzenia!
Heh, no to faktycznie, idziemy łeb w łeb :) Współczuję złamanego żebra, na pewno Ci musi doskwierać... Dziękuję za wsparcie i też trzymam kciuki za Ciebie, mam jeszcze większą mobilizację, jak wiem, że ktoś jest na tym samym etapie, co ja :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
OdpowiedzUsuńJa jedyne co robię to w miarę zdrowo się odżywiam, na ćwiczenia brakuje mi już czasu (a w mieszkaniu kompletnie nie mam miejsca :/)
Dziękuję!
UsuńZdrowe odżywianie to więcej niż połowa sukcesu :) A na ćwiczenia czas może wkrótce się znajdzie :)
Życze wielu sukcesów i wytrwałośći! Ja także wracam do diety i ćwiczeń :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i powodzenia też dla Ciebie! :)
UsuńWidze,ze odchudzanie ruszylo pelna para na bloggerze :) ,sama pisze o tym u siebie :),trzymam kciuki kochana! Ja mam do zrzucenia 4 kg,zeby osiagnac wymarzona wage :)buziaki
OdpowiedzUsuńCoś jednak w tym jest, że dobrze zacząć z nowym rokiem ;) U mnie to jednak raczej przypadek ;)
UsuńDziękuję i powodzenia dla Ciebie, z 4kg na pewno Ci się uda!
No to życzę powodzenia ! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńWiem, że to dziwna rada... ale może odpuść kompulsywne myślenie o diecie? W sensie, im więcej będziesz o tym myśleć, czego Ci nie wolno i mieć wyrzuty sumienia tym trudniej jest, przynajmniej w moim przypadku :) Bez względu na wszystko życzę Ci powodzenia i trzymam kciuki ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie zaliczyłabym się do osób myślących kompulsywnie o diecie, co to, to nie :) Jednak w zdrowy sposób muszę o niej myśleć, bo to mi pozwala ją zachować - gdy przestaję myśleć o diecie po prostu przestaję na niej być :P Ale wg mnie to zdrowy system motywacji, o ile nie popada się w skrajności :)
UsuńI oczywiście dziękuję!
Kochana teraz to już na pewno osiągniesz swój cel, bo tak mało Ci brakuje :) Może akurat tyle czasu było Ci potrzeba i te pierwsze miesiące Nowego Roku są idealne na chudnięcie. Nie biczuj się za grzeszki, bo osiągnęłaś już bardzo, bardzo dużo! Mocno w Ciebie wierzę i trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! Bądź dumna z tego co już osiągnęłaś, a osiągnęłaś wiele :) Życzę Ci powodzenia z całego serca!
Usuń/Chciałabym mieć chociaż połowę takiego samozaparcia jak Ty... ;)/
Ech, Dziewczyny, serdecznie dziękuję za takie słowa wsparcia :) To daje ogromnego kopa motywacyjnego, mam nadzieję, że naprawdę dam radę teraz dociągnąć to do końca. Dziękuję!
UsuńTrochę (baaardzo) jakbym czytała o sobie :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że to już kolejna z nas, która znalazła się w takiej sytuacji :D Nie pozostaje nic innego, jak wzajemnie się motywować i wrócić na dobry tor!
UsuńCo wchodzi w skład Twojego treningu? Sama biorę się za siebie i mam w planach uczęszczać 2 razy w tygodniu na siłownie, a w pozostałe dni biegać/maszerować. Chcę też minimalnie zmienić żywienie -> brak białego pieczywa,ograniczyć słodycze, nie słodzić herbaty, jeść musli, itp. Co możesz mi poradzić jeśli chodzi właśnie o ćwiczenia? :)
OdpowiedzUsuńBuziaki i wszystkiego najlepszego w nowym roku!! :*
Z własnego doświadczenia i obserwacji innych wiem, że każdy musi znaleźć taki rodzaj treningu, który sprawia przyjemność i motywuje, a to sprawa indywidualna. Mnie osobiście najlepiej ćwiczy się z gotowymi programami treningowymi - z Jillian Michaels i Ewą Chodakowską. Przez pierwsze pół roku odchudzania ćwiczyłam z Jillian - 30 Day Shred i Ripped in 30, w wakacje też z Jillian - No More Trouble Zones i Banish Fat Boost Metabolism, a jesienią przerzuciłam się na Chodakowską. Teraz mam w planach znów ćwiczyć z Chodakowską i wpleść w to ponownie Ripped in 30. Moje opinie na temat tych treningów znajdziesz w dziale odchudzanie u góry ;) Poza tym były też okresy, kiedy intensywnie kręciłam hula-hop czy skakałam na skakance i to też dawało super efekty.
UsuńMyślałam też nad zapisaniem się na naprawdę fajną siłownię, ale wiem, że nie będzie mi się chciało wychodzić z domu, dlatego wolę domowe treningi. Na wiosnę, kiedy pogoda już się unormuje (śnieg przestanie nas zaskakiwać :P), planuję zacząć biegać :). Ogólnie tak, jak pisałam - polecam Ci taką formę wysiłku, jaka sprawi Ci największą frajdę, ale nie zapominaj też o treningach siłowych na budowanie mięśni, bo to też liczy się obok spalania tłuszczu :).
Mam podobne postanowienia co do spożywanych pokarmów, choć np. herbaty nie słodzę już od jakichś 2-3 lat :)
Dziękuję serdecznie i wszystkiego najlepszego także dla Ciebie! :)
Wczoraj zrobiłam sobie ćwiczenia rozciągające. Może tym też trochę wymodeluję sylwetkę. Dzięki za wszystkie rady :)
UsuńDobry początek, powodzenia :) I nie ma za co :)
Usuńja potrzebowalam około 1,5 roku, aby po zamieszkaniu z moim D doprowadzic swoje odzywianie do porzadku! Jadlam niemal tyle co on, strasznie zgubne!
OdpowiedzUsuńU mnie dieta akurat nie kuleje, ale aktywnosc fizyczna i zapal do niej owszem.
powodzenia! :)
Heh, widzę, że takie problemy to standard :P Mam nadzieję, że uda mi się wyjść z tego błędnego koła.
UsuńZ tą aktywnością fizyczną jest tak, że jak już się zacznie, to idzie z górki, najgorzej się wkręcić ;)
Dziękuję!
Wierzę, że już niedługo uda ci się dojść do Twojej wymarzonej wagi! Trzymam kciuki! Ja też muszę się w końcu wziąć za siebie. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie i też życzę powodzenia! :)
UsuńTrzymam kciuki ! Ja teraz zimą też się trochę zapuściłam, jakoś na wiosnę i w lecie lepiej mi się ćwiczy ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! :)
Usuńja oczywiście również trzymam kciuki za Ciebie :) nie ma opcji, żeby się nie udało :D
OdpowiedzUsuńDziękuję serdercznie :) :* Mam nadzieję, że faktycznie tak będzie ;)
UsuńŻyczę powodzenia. Ja ze swoja waga walczę od kiedy wróciłam do PL to jest od 2007. niestety juz mi się zdarzyło +20kg, ale ten rok zlikwiduje to co mi zostało;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :) Życzę powodzenia i wytrwałości, na pewno Ci się uda! :)
UsuńJa cały czas się staram trzymać formę. Nie wiem jakim cudem, ale po świętach uciekły gdzieś trzy kilogramy. Chyba przedsesyjny stres mnie zżera. ;p
OdpowiedzUsuńdalej trzymam kciuki :D ja we wakacjie sie tak porzadnie wezme za siebie no moze troche wczesniej jak bede miala wiecej luzu w szkole :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) U mnie w wakacje jest dość kiepsko w kwestii jedzeniowej, choć na ćwiczenia więcej czasu i siły, jakoś wolę zimę/wiosnę na zrzucanie kg ;)
UsuńWłaśnie dziś też podjęłam się pewnego programu ćwiczeń, myślę że Tobie idzie naprawdę nieźle. Będę zaglądała do Ciebie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i powodzenia dla Ciebie! :) A jaki to program? :>
UsuńDzięki!
Usuń30 minut dziennie przez 30 dni- nazywa się 30day shred by Jillian Michaels. Dodałam post o tym z linkiem do ćwiczeń, jeśli będziesz miała czas to zapraszam do mnie:)
Heh, też zaczynałam swoją przygodę od Shreda, nawet mam o nim post na blogu... ;)
UsuńTo przejrzę wstecz Twój blog:)
UsuńI ja się przyłączam :) od jutra zaczynam Chodakowską ostatnią płytę z Shape jaką udało mi się dorwać a dziś jeszcze rowerek :)
OdpowiedzUsuńCel - 5 kg nabyte od czasu mieszkania z Lubym ;p
jestem jeszcze ciut niższa od Ciebie więc te 5 kilo daje różnicę :)
mieszkając z Lubym często gotuję pod niego - co dla figury jest czasem zagładą (on ma przemianę materii z kosmosu - je co chce i waga ani drgnie)
dopiero jakiś czas temu nauczyłam się robić lżejszą wersję dla siebie lub jem pół obiadu (zupę lub drugie). Poza tym postawiłam na sosy bezśmietanowe itp. - zamiast tego luby dostaje np. więcej makaronu - ja mam lekki sos a on jest zadowolony :)
Takie szybkie co mi do głowy przychodzi :)
Zmykam pedałować a za Ciebie trzymam mocno kciuki :)
I dodaję do obserwowanych - mam nadzieję że kolejne Twoje wpisy będą mnie porządnie motywować :)
Pozdrawiam cieplutko