Przygotujcie się na epopeję o moim odżywianiu... ;)
Minął styczeń, od mojego posta z postanowieniami minął miesiąc... Obiecałam sobie i Wam też, że gdy zobaczę pierwsze efekty, w końcu napiszę posta poświęconego tylko temu, co jem w czasie odchudzania.
Jestem ze stycznia w miarę zadowolona, schudłam 2,9kg (ale to właściwie sama pogrudniowa nadwyżka), więc wynik dobry. W niedzielę "stuknęło" mi równe 15 zrzuconych kilogramów :). Byłoby więcej, gdyby nie szaleńczy tydzień pod koniec miesiąca - sesja, remont, kilka innych spraw do załatwienia sprawiło, że nie miałam po prostu czasu zastanawiać się nad tym co, ile i kiedy jem. Poza tym przez to zabieganie i zmęczenie oczywiście mój apetyt wzrósł (do tego doszedł PMS...), a największą ochotę miałam na słodycze i węglowodany... Wpadły więc dwa razy smażone frytki, duuużo ciasteczek, makarony, ale na szczęście obyło się bez nowej nadwyżki. Mam nadzieję, że teraz już całe to zamieszanie będzie ulegało wyciszeniu, a ja znów będę miała czas i siły, by skupić się na zdrowym jedzeniu. Bo w końcu obiecałam sobie i Wam!
Na samym początku chcę jeszcze zaznaczyć, że takie zasady sprawdziły się u mnie i polecam do przetestowania je na Was samych, jeśli tylko macie ochotę, ale nie jestem dietetykiem ani inną osobą, która "zawodowo" zna się na odżywianiu. Każda z Was może preferować inny tryb odżywiania podczas diety, ale poniższe wskazówki sprawdziły się u mnie i dlatego o nich piszę.
Od początku mojego odchudzania minął prawie rok. I ciągle zastanawiam się, do której zasady mi bliżej:
wszystko, ale z umiarem czy (prawie) bez umiaru, ale zdrowo. Myślę, że to się zmienia, a najbliżej mi do miksu tych zasad i obydwie z nich uważam za kluczowe w moim odchudzaniu.
Wszystko, ale z umiarem
To jest coś, dzięki czemu nie zniechęciłam się do diety, nawet w trudnych chwilach. Po prostu, kiedy mam ochotę na coś kalorycznego czy mniej zdrowego, pozwalam sobie na to, ale kontrolując ilość i częstotliwość takich grzeszków. Tak samo, kiedy wszyscy domownicy jedzą jakiś mega pyszny obiad czy kolację, jem to samo, co oni, tylko w mniejszych porcjach. Ograniczam kaloryczność, ale nie katuję swoich kubków smakowych ;). W końcu jedzenie ma być przyjemnością (nie przemawia do mnie zasada jedz po to, aby żyć, a nie żyj, aby jeść, choć oczywiście jest w tym pewna prawda, ale jednak bliżej mi do dolce vita i smakowania życia w sensie także dosłownym, tym bardziej że kuchnia to zawsze było "moje" miejsce ;)).
(Prawie) bez umiaru, ale zdrowo
Kiedy dopada mnie większy apetyt, a jak wiadomo, są takie dni w miesiącu (ale nie tylko o TE dni chodzi ;)), mogłabym jeść bez przerwy. Tylko co wtedy? Wtedy właśnie w grę wchodzą moje zamienniki, dzięki którym mogę jeść dość sporo, ale wiem, że jest to wartościowe lub po prostu mniej kaloryczne jedzenie. Szczególnie w pierwszym okresie diety stosowałam zamienniki gdzie tylko się da, teraz mi to tak weszło w nawyk, że już nie zwracam na to uwagi - po prostu intuicyjnie wybieram zamiennik. O co konkretnie chodzi? O szukanie zdrowszych i lżejszych zamienników dla "standardowego" jedzenia. Poniżej zamieściłam przykłady kilka zamienników, jakie stosuję:
- Białe pieczywo - pieczywo "ciemne", pełnoziarniste, razowe (choć właściwie od długiego okresu czasu, nawet przed dietą, jadłam tylko ciemny chleb) lub pieczywo chrupkie, np. Wasa (o wiele mniej kalorii na kromkę w porównaniu do zwykłego chleba).
- Śmietana - jogurt naturalny lub jogurt grecki (greckie uwielbiam, choć wiem, że są nieco bardziej kaloryczne, uwielbiam też nowe jogurty naturalne Bakomy, gdzie na wieczku są różne stopnie gęstości).
- Jogurty owocowe - jogurt grecki z dodatkiem świeżych lub suszonych owoców, musli, otrębów, orzechów.
- Tłuszcz do smażenia - nie zrezygnowałam z niego całkiem, jednak czasami smażę po prostu beztłuszczowo lub po usmażeniu odsączam np. kotlety w ręczniki papierowe, mnóstwo tłuszczu zostaje wchłonięte przez ręcznik. W sumie, to w ten sposób odsączam niemal wszystko, co smażone.
- Płatki śniadaniowe z mlekiem - owsianka, poza tym jogurty z musli i innymi dodatkami.
- Makarony pszenne - makarony pełnoziarniste, ale to dość oczywisty zamiennik ;). Uwielbiam te z Lubelli.
- Ziemniaki - nie zrezygnowałam z nich całkiem, bo uwielbiam młode ziemniaczki, jednak w zimie nie jem ich prawie wcale (po prostu mi nie smakują). Zamiast tego można jeść inne, zdrowsze węglowodany, np. brązowy ryż (szczerze, to jeszcze nigdy go nie jadłam :D) lub kasze (uuuwielbiam kaszę jęczmienną. Kaszę jaglaną można jeść też na słodko na śniadanie :)). Najczęściej po prostu jem dużą porcję surówki lub warzyw do mięsa i to mi w pełni wystarcza zamiast ziemniaków.
- Słodycze - owoce, jogurty owocowe, jogurty naturalne z musli, batoniki musli (długo moją awaryjną "zachcianką" były te z Biedronki).
- Cukier - oduczyłam się słodzenia herbat, czarnej herbaty nie pijam prawie wcale, zamiast tego piję herbaty ziołowe, owocowe, uwielbiam herbatę czerwoną, czasami piję też zieloną. Kawę słodzę 1 łyżeczkę i stosuję cukier trzcinowy, ale kawę ogólnie piję ok. 2-3 razy w tygodniu.
- Zwracam uwagę na zawartość tłuszczu w produktach - piję mleko 2% (0,5% mi nie smakuje) zamiast 3,2%, wybieram sery półtłuste lub chude zamiast pełnotłustych, serek wiejski jadam "lekki", nie zwykły. Ale też nigdy nie kupuję produktów "light" - często są napakowane chemią i słodzikami.
- Gdy mam zachciankę na coś słonego, zamiast chipsów wybieram troszkę mniejsze grzeszki ;) - chrupki kukurydziane, wafle ryżowe, słone paluszki czy popcorn. Oczywiście nadal są to średnio zdrowe przekąski, no ale z pewnością są lżejszą alternatywą względem chipsów.
To chyba najważniejsze zamienniki... Trochę warto poczytać o zdrowym odżywianiu, niektóre rozwiązania są dość intuicyjne - chyba każda z nas wie, że lepiej zjeść jogurt naturalny, zamiast owocowego ;). Poniżej znajdziecie za to kilka innych, szerszych zasad, które praktykuję i uważam, że pomagają mi w diecie:
- Co do herbat - piję 1-3 kubki czerwonej herbaty dziennie (moja ulubiona to ta z Bio-active z cytryną). Ponoć wspomaga ona odchudzanie, czego nie jestem w stanie w 100% ocenić, ale wydaje mi się, że jednak coś w niej jest. Jest dużo teorii co do ilości, jaką można dziennie wypić, kiedy najlepiej ją pić itp. Wiem, że pita w nadmiernych ilościach wypłukuje minerały z organizmu. Ja piję ją, tak jak napisałam, max 3 razy dziennie, najlepiej w 30 min po posiłku, ale trzeba być ostrożnym.
- Kolejna uwaga dotycząca herbaty - kiedy jestem głodna, ale wiem, że np. do kolacji zostało 1h lub pół godziny, wypijam duży kubek herbaty, co skutecznie zapełnia brzuszek i pozwala przetrwać do kolejnego posiłku bez ssania w żołądku ;).
- Latem wypijam ogromne ilości wody mineralnej - w zimie wolę ciepłe herbaty. Od wiosny do jesieni jednak moim najlepszym przyjacielem jest 1,5l butelka wody mineralnej - poszukajcie swoich ulubionych. Wiem, że najlepiej pić niegazowane, ja jednak lubię troszkę bąbelków. Nie przepadam np. za Cisowianką czy Żywcem Zdrój, za to zdecydowanie uwielbiam Muszyniankę. Poszukajcie koniecznie swojego typu i pijcie dużo wody. W lecie szczególnie! Moim zdaniem zasada "dziennie trzeba wypić 2l wody" jest przesadzona, bo każdy ma inne zapotrzebowanie, woda to też nie tylko ta w czystej postaci, bo spożywamy ją też w posiłkach. Jednak latem 1,5l dla mnie to standard, czasem wypijam i 3l, gdy jest upał i dodatkowo trenuję.
- Nie praktykuję tego regularnie, jednak wiele razy przekonałam się, że świetnym rozwiązaniem jest szklanka wody z miodem i cytryną wypita na czczo, zaraz po przebudzeniu. Pobudza metabolizm, oczyszcza jelita i pozwala rano poczuć się lekko i świeżo ;).
- Dużo słyszałam o dobroczynności białka. Nie jestem zwolenniczką czysto białkowych diet (Dukan), uważam, że wszystkie składniki są potrzebne organizmowi, dobre węglowodany to nasze główne paliwo. Jednak białko to dobry przyjaciel. W ciągu dnia jem różnie, ale gdy się odchudzam, jakoś najlepiej mi to wychodzi, gdy na kolację jem białko. W sumie, bywały okresy, gdy jadłam w kółko jajecznicę i serek wiejski z rybą, jeśli chodzi o kolacje ;). Tak więc, w moim przypadku białkowe kolacje sprawdzają się najlepiej - mogą być większe, ale maksymalnie białkowe i minimalnie węglowodanowe.
- Ze smażonego nie zrezygnowałam, jednak kiedy mogę, unikam panierek, staram się smażyć beztłuszczowo lub na minimalnej porcji tłuszczu, kiedy mam ochotę lub możliwość, zastępuje smażone jedzenie pieczonym lub gotowanym (np. gdy zostaje kura z zupy).
- W sezonie staram się jeść jak najwięcej warzyw i owoców. Tzn, może nie jak najwięcej, bo owoce to też cukry, więc nie podjadam przez caaały dzień samych truskawek, bananów i nektarynek, ale np. podwieczorki często jem "czysto" owocowe, albo jem po owocu na II śniadanie i podwieczorek. Warzywa staram się przemycać wszędzie, gdzie się da - są dobrym "zapychaczem" żołądka, a poza tym... są pyszne! ;) (pomidoooory!)
- Moja ulubiona owsianka to 2-3 łyżki płatków owsianych górskich, na oko 1 łyżka otrębów czy zarodków pszennych, zalewam wodą żeby lekko przykryć płatki, stawiam na ogniu, po zagotowaniu dolewam odrobinę mleka, wkrajam pół banana, dosypuję rodzynek i suszonej żurawiny oraz dodaję łyżeczkę miodu. Czasami też zalewam same płatki z otrębami wrzątkiem, zostawiam na noc, a rano dolewam trochę mleka i po rozmieszaniu podgrzewam w mikrofali, a potem dodaję resztę składników.
- Prawie zapomniałam o jednej z najważniejszych zasad, których staram się trzymać ;). Żeby utrzymać metabolizm na stałym poziomie, najlepiej jeść w ciągu dnia 5 małych posiłków, w kilkugodzinnych, regularnych odstępach. Czyli ideał to śniadanie, II śniadanie, obiad, podwieczorek i kolacja. Nie zawsze tego przestrzegam, szczególnie, gdy mam wolne i jem późne śniadanie, jednak staram się.
- Niestety należę do osób, które jednak potrzebują większych "głównych" posiłków i nie potrafiłabym jeść 5 naprawdę małych posiłków. Dlatego jem "zwykłe" śniadanie, obiad i kolację, a pozostałe dwa posiłki mniejsze i bardziej na zasadzie przekąsek. Najczęściej sięgam po jogurt naturalny sam lub z musli czy suszonymi owocami, owoce, jogurt owocowy, batonik musli, kisiele "Słodka Chwila" (ale to wyjątkowa zachcianka ;)).
I to by było chyba na tyle... Nie jestem ideałem, czasem robi mi się wstyd, jak patrzę na jadłospisy innych odchudzających się dziewczyn... ;) Nie da się ukryć, że nie jest to pewnie i tak jadłospis idealny, ale tak jak mówię, nie chcę się pozbawiać w 100% przyjemności. Chudnę może ciut wolniej od innych, ale efektywnie. U mnie takie odżywianie sprawdza się najlepiej, oczywiście w miarę możliwości połączone z treningami. Musicie też pamiętać, że w dni "treningowe" Wasze zapotrzebowanie kaloryczne rośnie.
Ach, no i jestem skrajną przeciwniczką diety 1000kcal. Kalorii z reguły nie liczę, choć robię to od czasu do czasu, orientacyjnie. Jem w przedziale 1300-1600kcal, zależy od dnia. Gdy nie ćwiczę, celuję w 1300-1400kcal, gdy ćwiczę, w 1400-1500kcal. Obsession pisała u siebie o sposobie na obliczenie dziennego zapotrzebowania energetycznego - tutaj, polecam, bo to daje spore wyobrażenie o tym, ile Wasz organizm potrzebuje, żeby przeżyć, ile, żeby utrzymać wagę, a ile, żeby schudnąć. Jedzenie zbyt małej ilości kalorii może się dla Was źle skończyć, od problemów zdrowotnych, po błyskawiczny efekt jojo. Moja koleżanka jadła 1000kcal, co spowodowało, że gdy zaczęła jeść 1200kcal, zaczęła tyć. A normalny człowiek powinien jeść ok. 2000kcal dziennie i nie przytyć...
Pamiętajcie też, że od jednego kalorycznego posiłku w tygodniu nic Wam się nie stanie i nie zaprzepaści to Waszej diety. Wiele odchudzających się dziewczyn stosuje nawet zasadę 1 dnia w tygodniu, gdy nie myślą w ogóle o diecie. U mnie często takim dniem jest niedziela, gdy jemy rodzinny obiad z deserem i rodzinną kolację. Nie obżeram się wtedy, ale zjem i frytki, i ciasto na deser. A tygodniowy spadek wagi i tak jest ;). Więc najważniejsze - nie dajcie się zwariować!
Na koniec kilka moich przykładowych posiłków:
Śniadania:
- Owsianka z bananem i miodem;
- Mleko z płatkami musli (lub JustFit z Biedronki, czasem pozwolę sobie nawet na te czekoladowe);
- 3-4 wasy z serekiem puszystym i niskosłodzonym dżemem;
- Jajecznica z 2 jajek, 2-3 wasy.
Obiady - one są naprawdę różne, bo zwykle jem to, co pozostali domownicy:
- Zwykle jem zupę (staram się dawać mało makaronu i jako że zupy są małokaloryczne (niezabielane oczywiście), jem ich dość sporą porcję, żeby zapchać brzuszek ;)), a na drugie danie mięso+surówka(+bardzo rzadko trochę ziemniaków czy kasza). Co do mięsa, są to najczęściej:
- Smażony bez panierki filet z kurczaka lub indyka, odciśnięty potem w ręcznik papierowy, jeśli był smażony na tłuszczu;
- Pieczone mięso z kurczaka, ale bez skórki;
- Jeśli jest dobre mięso w zupie (nóżka czy pierś), jem gotowany drób, znów bez skóry;
- Czasami zdarzy się schabowy, ale wtedy ściągam z niego panierkę i odsączam w ręcznik papierowy;
- Czasami jem mielone, ale wtedy też odsączam ;).
- Jeśli jem makaron, to zawsze pełnoziarnisty, sosy jadam różne, ale zwykle ich nie zabielam, a jeśli już, to tylko jogurtem naturalnym;
- Wyrażę swoje ubolewanie - moi domownicy nie przepadają za rybami... Gdy jednak zamieszkam sama z Lubym, trudno, jemu będę gotowała co innego, a sama porozpieszczam się rybami. Uwielbiam, zwłaszcza łososia, i to chyba najlepszy obiad, jaki można sobie sprawić ;).
Kolacje - bywają różne, szczególnie kiedy jem z całą rodziną, czasami są czystymi "grzeszkami" w postaci zapiekanych tostów z szynką i serem, ale to max 1 raz w tygodniu, a wtedy też zamieniam chleb na Wasę i tak zapiekam ;). Szczerze, z kolacjami mam duży problem i bywam monotonna. Najczęściej jem:
- Mój zdecydowany typ to jajecznica ;). Zwykle z 3 jajek, a jeśli z jakimiś dodatkami to z 2 jajek, do tego 2-3 wasy lub ciemny chleb;
- Zaraz po jajecznicy są serki wiejskie (moje ulubione to "lekkie" z Piątnicy). W sezonie jem z warzywami, teraz mam fazę na dodatki rybne w postaci tuńczyka czy makreli w pomidorach. Do tego 2 wasy;
- Czasami jem kanapki z różnymi dodatkami - wędliny, sery (uwielbiam fetę i mozarellę, wiem, że są kaloryczne, ale... wszystko, byle z umiarem ;)), do tego dodatki warzywne, lubię też robić pastę twarogowo-rybną i jeść na kanapkach;
- Ostatnio pokochałam następującą sałatkę (ilość konkretnch składników wedle indywidualnych preferencji) :
- Mix sałat, mój ulubiony to ten z rukolą;
- Feta;
- Pomidorki koktajlowe;
- Ogórek;
- Papryka czerwona;
- Grzanki z ciemnego pieczywa (na świeżo, jeszcze ciepłe ;));
- Sos: jogurt naturalny/grecki z przyprawami (zioła, czosnek), można domieszać musztardę.
- Lubię też sałatkę z tuńczyka: tuńczyk, ananas, kukurydza, do tego też sos jogurtowy.
Uff. To już chyba wszystko... Z chęcią podyskutuję z Wami w komentarzach i odpowiem na Wasze pytania :). Tak jak mówiłam, nie jem idealnie, ale najważniejsze, że efekty i tak są, a ja nie chodzę głodna i sfrustrowana :).
PS: Wielkimi Nieobecnymi na zdjęciach są oczywiście drób, ryby, woda, warzywa i owoce (także suszone). Niestety akurat w trakcie trwania remontu szafki i lodówka są ciut opustoszałe, poza tym obecnie jest mało naprawdę smacznych świeżych warzyw i owoców, jednak staram się je jeść jak najczęściej i zdecydowanie powinny były pojawić się na zdjęciach ;).
PS2: Pewnie kilka z Was ma ochotę mnie skrytykować, że moje "zdrowe odżywianie" wcale nie jest tak "zdrowe", ale cóż, u mnie się sprawdza, nie jest to drakońskie przestawienie się na zupełnie nowy tryb odżywiania, ale stopniowe wprowadzanie zdrowszych posiłków i zamienników, co u mnie bardzo dobrze zdaje egazmin. Naprawdę, w porównaniu do tego, co jadałam kiedyś, teraz jem bardzo zdrowo ;).
PS3: Rozważam wprowadzenie na blogu cyklu "food diary", np. raz w miesiącu pokazuję zbiór co poniektórych z moich posiłków... Nic nie obiecuję, ale być może, że zrobię dla Was coś takiego :).
PS: Wielkimi Nieobecnymi na zdjęciach są oczywiście drób, ryby, woda, warzywa i owoce (także suszone). Niestety akurat w trakcie trwania remontu szafki i lodówka są ciut opustoszałe, poza tym obecnie jest mało naprawdę smacznych świeżych warzyw i owoców, jednak staram się je jeść jak najczęściej i zdecydowanie powinny były pojawić się na zdjęciach ;).
PS2: Pewnie kilka z Was ma ochotę mnie skrytykować, że moje "zdrowe odżywianie" wcale nie jest tak "zdrowe", ale cóż, u mnie się sprawdza, nie jest to drakońskie przestawienie się na zupełnie nowy tryb odżywiania, ale stopniowe wprowadzanie zdrowszych posiłków i zamienników, co u mnie bardzo dobrze zdaje egazmin. Naprawdę, w porównaniu do tego, co jadałam kiedyś, teraz jem bardzo zdrowo ;).
PS3: Rozważam wprowadzenie na blogu cyklu "food diary", np. raz w miesiącu pokazuję zbiór co poniektórych z moich posiłków... Nic nie obiecuję, ale być może, że zrobię dla Was coś takiego :).
tak naprawdę to kiedy się już jakiś czas nie je słodkiego czy smacznych obiadów :D to idzie się przyzwyczaić i człowiek przestaje ich chcieć ale jak się je na nowo spróbuje to wszystko wraca :) na dietę przechodzę za jakiś miesiąc - teraz nie ma sensu bo rower na zimę mam schowany :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, szczególnie, jeśli chodzi o słodycze - jak się wytrzyma kilkanaście dni bez słodkiego, później już przestaje człowieka ciągnąć ;) Najgorzej jest, jak znów się spróbuje... :P
UsuńPomimo że nie jestem na diecie bardzo lubię zdrowe jedzenie
OdpowiedzUsuńI to najważniejsze, bo zdrowo jeść warto nie tylko podczas odchudzania, ale cały czas :)
UsuńGratuluję :) Ja we wrześniu i październiku schudłam 4.5kg, teraz wróciło mi 1.5....
OdpowiedzUsuńPróbuję wrócić do diety, ale jutro tłusty czwartek, eh.
Dziękuję i również gratuluję, 4,5kg to już sporo, a nadwyżkę na pewno zrzucisz, jak się postarasz :) A z dietą, to zawsze możesz zacząć od piątku, ja też mam ochotę jutro sobie jakiegoś pączka zjeść... ;)
UsuńBardzo,bardzo zdrowe podejście. Podobnie żywi się na South Beach;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Na tych dietach prawie w ogóle się nie znam, wiem tylko, że Dukan jest białkowy, a innych to nigdy się nie tykałam, bo wiem, że odgórnie wyznaczone diety to absolutnie nie dla mnie ;) Ale z ciekawości poczytam troszkę o South Beach.
Usuńprzeczytałam cały post! uwielbiam zaglądać komuś do lodówki
OdpowiedzUsuńtaki ze mnie łakomczuszek ;)
muszę kupić sobie sypaną czerwoną herbatę w sklepie z herbatkami, kolejny dobry powód abym tam zajrzała :-)
zapomniałam dodać, swój sposób odżywiania zmieniam może nie po to aby schudnąć, ale po to, by lepiej się czuć :-)
UsuńSypane też uwielbiam, ale nie zawsze mam do nich cierpliwość... ;) Z sypanych czerwonych miałam wiśniowo-rumową i tropikalną, obydwie polecam :)
UsuńTo też fakt, i to bardzo istotny - ja gdy jestem na "diecie" czuję się o wiele lepiej, zdrowiej i lżej, niż jedząc tak, jak za dawnych czasów!
UsuńPodpisuję się pod tym wszystkim :)
OdpowiedzUsuńU mnie też zadziałało i już nie wyobrażam sobie powrotu do starych nawyków :)
Super :) U mnie to była taka metoda małych kroczków i stopniowych zmian, ale sprawdza się bardzo dobrze i na pewno wiele z tych nawyków zostanie u mnie już na zawsze :)
UsuńJa niestety muszę przyznać, że zdarza mi się jeść niezdrowe rzeczy ;/
OdpowiedzUsuńKażdemu się chyba zdarza, a te, które jedzą w 100% zdrowo, chyba są cyborgami :D Ważne, żeby nie jeść niezdrowo przez większość czasu ;)
UsuńOjej, dziękuję bardzo! ;) Gdybym odchudzała się i trenowała ze stresami i ciśnieniami to bym za długo nie pociągnęła, a dla mnie nie liczy się to jak szybko, tylko jak efektywnie (i w miarę przyjemnie przy okazji ;)).
OdpowiedzUsuńświetny post, na pewno wiele cennych rzeczy wezme sobie do serca! tez aktualnie staram się zdrowo jeść i ograniczyc kalorie:)
OdpowiedzUsuńżyczę dalszej wytrwałości :)
Cieszę się, że post Ci się przyda :) Dziękuję i powodzenia dla Ciebie!
Usuńteż piję czerwoną :P dla mnie ma smak szmaty do podłogi :P
OdpowiedzUsuńwiesz , że ta firma to Big Active a nie bio :P mnie dopiero niedawno siostra uświadomiła :D
Heh, no tak, o tym zapomniałam wspomnieć :D Do czerwonej herbaty trzeba się przyzwyczaić, ja teraz już bardzo lubię ten smak :) Ale są i tacy, którzy nigdy w niej nie zasmakują... ;)
UsuńSerio, Big? O.o Myślałam, że to "o z kreseczką" to takie scalenie O i -, czyli Bio-Active... Wygooglałam, a tu faktycznie... ;) Dzięki za uświadomienie :D
Wydaje mi się, że niedawno zmienili nazwę, nawet na ich stronie jest o tym informacja. Przedtem było bio.
UsuńNo i wszystko jasne ;) Ale trochę głupio, bo Big Active mi już jakoś nie pasuje, Bio brzmiało lepiej :P
UsuńSwietny post! Akurat chce sie zaczac zdrowo odzywiac, wiec fajnie poczytac o przepisach i co jesc. Ja tez uwielbiam lososia i w ogole ryby, ale najbardziej z owocow morza to krewetki!
OdpowiedzUsuńMam pytanie co do zdrowego odzywiania/diety - czy zauwazylas,ze poprawila Ci sie cera?
Cieszę się bardzo, że post Ci się przyda :) Ja do takich stricte owoców morza nie mogę się ostatecznie przekonać, ale krewetki w niektórych wydaniach bardzo lubię ;)
UsuńNigdy nie miałam sporych problemów z cerą, więc ciężko mi ocenić... U siebie akurat dużych zmian w cerze nie zaobserwowałam, za to wzmocniły mi się paznokcie (nie wiem, czy to dieta była głównym czynnikiem, ale na pewno pośredniczyła), włosy no i ogólnie czuję się zdrowiej i lepiej :)
Swietny post! Cieszę się,że to napisałas,bo własnie staram się zmienic nawyki żywieniowe :)
OdpowiedzUsuńco do mleka,to z tego co słyszałam,pomimo wszystko najzdrowsze jest te najtłustsze,bo zawiera witaminy rozpuszczalne w tłuszczach,a tamte odtłuszczone rzekomo nie.
Ale wiesz jak to jest z telewizyjnymi programami o zdroqym odżywianiu :)
Cieszę się, że post się przyda :) Właśnie też słyszałam podobne opinie, że to odtłuszczone mleko nie jest już tak wartościowe. No i nie tak smaczne! ;)
UsuńDla naszej grupy wiekowej najlepsze jest mleko 1,5-2% tłuszczu. To tłustsze jest dobre dla dzieci i osób starszych. Fakt, w tym tłustszym jest więcej witamin, ale dostarczane są one nie tylko z mleka, ale również z innych składników, a samo mleko nie jest ich głównym źródłem, wiec tym bym się nie martwiła. Poza tym różnice nie są zbyt porażające :)
UsuńCzyli piję dobre mleko, bo zawsze sięgam po 2% :) Jak fajnie mieć tak "profesjonalną" czytelniczkę :D
UsuńSłużę radą :)
Usuńpodobnie jak u mnie ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny post! :) Myślę, że food diary to super pomysł! :)
OdpowiedzUsuńBuziaki,Magda
W takim razie postaram się faktycznie wprowadzić taki cykl :)
Usuńchciałabym więcej rybek jeść, ale niestety mój domownik też nie przepada, toleruje, ale więcej niż raz w tygodniu to już bulwers;D
OdpowiedzUsuńFaceci jednak są typowo mięsożerni, ech ;) U mnie jak jest ryba, to dla Narzeczonego zawsze musi być jakiś osobny obiad, bo oczywiście on nie tknie :P Jedyna forma, jaką toleruje, to makaron z tuńczykiem z puszki ;)
Usuńpowodzenia:) życzę wytrwałości:)
OdpowiedzUsuńmi ostatnio schudło się ot tak - poprzez stres..
Dziękuję :) Ja jakoś nigdy nie chudłam przez stres, prędzej już go "zajadałam"... Ale tak czy siak, niedobrze.
UsuńMi chyba bliżej do (prawie)bez umiaru,ale zdrowo. Nie wiem czy zawsze wychodzi to na moją korzyść,ale przyzwyczaiłam się do tej zasady i trudno mi od niej odejść.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post, wiele przydatnych informacji, choć tak naprawdę się nie odchudzam. ;) Życzę wytrwałości!
Nawet jeśli nie zawsze wychodzi na Twoją korzyść, to jednak najważniejsze, że zdrowo jesz :) Dziękuję bardzo i cieszę się, że post się spodobał :)
UsuńJa jakoś nie mogę się zmobilizować do odchudzania,ale muszę się wziąć wreszcie w garść :)
OdpowiedzUsuńOdchudzanie to nie mus, może po prostu tego nie potrzebujesz? :D A jak naprawdę chcesz schudnąć, to najlepiej po prostu zacząć, bez zastanowienia, u mnie tak jest najlepiej ;)
Usuńdlaczego miałby ktokolwiek źle to wszystko oceniać? produkty w większości sama zajadam, ale zrezygnowałam np. z ryby w puszce, tej z sosami, niemniej życzyłabym sobie by każdy choć część Twych zasad stosował :) bardzo fajnie to spisałaś, no i -15kg gratuluję :*** brawo!
OdpowiedzUsuńja teraz bardddzo uważam na jedzenie bo nie ćwiczę tyle ile bym chciała :( przyznam, że pierwszy tydzień bez ćw był koszmarny i miałam wrażenie, że zajadam stres z tym związany, teraz na szczęście jest lepiej bo zdałam sobie sprawę, że jak tak dalej pójdzie to zaprzepaszczę caly mój, kilomiesięczny wysiłek a tego bardzo bym nie chciała :>
Wiesz jak to jest, haters gonna hate, choć ja na szczęście nie mam jeszcze swoich prywatnych hejterów :D Ale wiem, że mogłoby być lepiej, Wasa to w końcu mocno przetworzony produkt, ryby z puszki to też nie jest szczyt zdrowia, jak sama napisałaś, choć oczywiście nie jem ich codziennie... Ale baza jest zdrowa, to najważniejsze :)
UsuńDziękuję Ci serdecznie! :) :*
Najważniejsze to się w odpowiednim momencie opanować. Współczuję Ci ogromnie tej kontuzji, ale nie martw się, sama po sobie widzę, że nie tak łatwo zaprzepaścić długotrwały wysiłek, mięśnie tak szybko nie znikają i kondycja też. Szybko wrócisz na dobre tory :) A waga też tak od razu do góry nie pójdzie :)
To najmadrzejszy sposob odzywiania jaki mozna wprowadzic, rozne 'pisane' diety nie maja sensu. Zamias efektu jojo pozniej, warto zmienic nawyki zywieniowe na stale:) Ja dla oczyszczenia organizmu stosuje czasem jednodniowe diety oczyszczajace, wlasnie jutro, w tlusty czwartek mam taki plan:D Ogolnie gratuluje zrzucenia tylu kg i duzej rozwagi jesli chodzi o jedzenie, duzo dziewczyn powinno brac z Ciebie przyklad zamiast katowac sie dietami:)
OdpowiedzUsuńMam takie samo zdanie, jak zresztą widać po poście, heh ;) Żadne 'pisane' diety nie przyniosą tego efektu, co zdrowe jedzenie. Poza tym ja nie mogę znieść tego narzuconego jadłospisu, muszę jeść to, na co mam w danej chwili czy w danym dniu ochotę, a nie jakieś rozpiski i planowanie... ;) Zastanawiałam się kilka razy nad taką jednodniową oczyszczającą dietką, ale też jakoś nigdy nie mogę się zmobilizować i znaleźć czegoś, co mi się naprawdę spodoba...
UsuńDziękuję Ci bardzo, mam nadzieję właśnie, że te "zbłąkane dusze" może tu zaglądną i zobaczą, że da się też "normalnie" dużo schudnąć, bez jakichś samych jajek na twardo zagryzanych sałatą ;)
Bardzo interesujący post :) Wiele przydatnych informacji w nim ujęłaś.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńzazdroszczę motywacji do odchudzania:) mi jej kompletnie brak a przydało by się zrzucić parę kilo:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale nie ma czego zazdrościć, trzeba się wziąć do roboty ;) Czasami taki mały impuls, a w moim przypadku tak właśnie było, wystarczy, żeby po prostu zacząć i pociągnąć to do końca. Raz, a dobrze, to moje motto w tej kwestii ;)
UsuńJa powiem tylko tyle, że jeśli ci to służy to jestem jak najbardziej za. Całość wygląda bardzo przyzwoicie, a mówię to z perspektywy przyszłego dietetyka. Drobna tylko uwaga, że jogurt typu greckiego zawiera ok 10% tłuszczu, więc jest mniej więcej równoznaczny co śmietana, która ma więcej wapnia, lepsze są te zwykłe jogurty. Z pieczywem waza też bym uważała, bo często jest bardziej kaloryczne od razowego lub orkiszowego chleba, a także bywa dosładzane, a ryby w puszkach mają dużo konserwantów i niestety ołowiu, a także są mocno dosalane, polecałabym po prostu zwykłą wędzoną makrelę.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za rady :)
UsuńCo do jogurtu greckiego, to nie wiedziałam, a tak ogólnie porównanie jogurt grecki/śmietana, jak wygląda? Bo jednak wydaje mi się, że jogurt grecki jest zdecydowanie zdrowszy... Oczywiście staram się jeść głównie zwykłe naturalne, ale jednak grecki wyjątkowo uwielbiam i często je sobie po prostu mieszam ;)
Skład Wasy zawsze czytam i to, które ja kupuję, nie ma dodatkowego cukru. Oczywiście na 100g jest tak samo lub nawet bardziej kaloryczne jak zwykły razowy chleb, ale 3 kromki Wasy nie ważą tyle, co 3 kromki "zwykłego" chleba, więc jem Wasę, gdy chcę trochę zmniejszyć dzienny bilans kaloryczny.
O rybach niestety wiem, jem je średnio raz w tygodniu. Straszna szkoda, że mają tyle wad :P Makrelę wędzoną uwielbiam, ale niestety, nie mam jej za bardzo gdzie kupować w mojej okolicy.
No niestety greckie jogurty obfitują w tłuszczyk, gdzie przykładowy zwykły jogurt naturalny zawiera go ok. 1,5%. Natomiast w odniesieniu do śmietany to oba warianty są wartościowe, ale każdy na swój sposób. Śmietana jest nie najgorszym źródłem wapnia i zawiera więcej witamin ADEK. Natomiast jogurt również dostarcza trochę wapnia, ale jego głównym atutem są bakterie probiotyczne, wiec doskonale usprawnia pracę jelit. Jednak dalej pozostaje te 2-3% różnicy w zawartości tłuszczu więc pod tym względem wygrywa jogurt. Generalnie jako studentka dietetyki nie polecałabym osobie na diecie redukcyjnej ani tego, ani tego, chyba, że w niewielkich ilościach.
UsuńA może warto spróbować maślanki (2% tłuszczu) lub kefiru (1,5 % tłuszczu)? Jeśli lubisz, to są lepszymi wariantami niż śmietana i jogurt :) biją oba na głowie choćby w kwestii wapnia przewyższając je niemal dwukrotnie.
Nie szaleję za maślanką i kefirem, ale może warto się w takim razie przekonać? :) Będę też powoli ograniczać spożycie greckiego jogurtu, w sumie to teraz i tak stosuję go jedynie jako dodatek, więc pewnie moje tygodniowe spożycie to jakieś 1 małe opakowanie. Ale postaram się przerzucić na zwykłe naturalne, lub właśnie maślanki czy kefir :) Dziękuję!
UsuńJeśli jesz go w tak małych ilościach, to z pewnością nie wpłynie jakoś w widoczny sposób na wagę :) Gorzej by było, gdybyś np. jadła na raz całe opakowanie z musli. Wtedy się prędzej tyje niż chudnie :).
UsuńNo na szczęście nie jem go solo z musli, tzn. zdarzy się, ale rzadko i wtedy jem pół filiżanki, bo ten jogurt jest tak gęsty, że więcej na raz ciężko zjeść ;)
UsuńEv sprobuj robic koktajle na bazie maslanki i kefiru, moze to Cie do nich przekona! :)
UsuńTakie koktajle pijam od dziecka, właśnie na kefirze, uwielbiam je! :) Ale nie wiem czemu, robię je tylko w sezonie, z malin lub truskawek, a przecież można robić inne kombinacje... Będę próbować! :) Dziękuję za przypomnienie :)
Usuńsprobuj z bananami, ananasem, gruszkami. w Lidlu i Biedronce dostaniesz mrozone owoce jagodowe
UsuńDziękuję, spróbuję na pewno :)
Usuńduzo z tego co Ty sama robie, a co to herbaty czarnej ona tez jest od czasu do czasu dobra;)
OdpowiedzUsuńWiem, że jest dobra, ale po prostu inne mi bardziej smakują :) Ale jesienią i zimą nie odmówię sobie od czasu do czasu czarnej herbaty z cytryną i miodem :)
UsuńHigh five :D u mnie też w styczniu 3 kg na minusie :) Generalnie nasze "diety" są do siebie zaskakująco podobne, stosuję się mniej więcej do podobnych zasad, jem podobne produkty, może z wyjątkiem Wasy (której w ogóle nie jem), wolę pełnoziarniste, normalne pieczywo. Dietę traktuje bardziej jako racjonalne odżywianie, staram się nie jeść śmieci, nie opychać niepotrzebnie, w miarę regularnie spożywać posiłki i to się sprawdza.
OdpowiedzUsuńA od czerwonej herbaty Bio-Activ jestem wręcz uzależniona ;)
Heh, no to faktycznie, high five :D Jak widać takie odżywianie przynosi naprawdę dobre efekty :) Ja Wasy też długo nie jadłam, ostatnio tylko jakoś się bardziej na nią przerzuciłam, ale zwykłe pełnoziarniste pieczywo też jem :)
UsuńPowodzenia w dalszym gubieniu kg! ;)
fajnie masz zdrowe podejście do tych spraw :) staram sie trzymać podobnych zasad ale wiadomo, ze wygląda to różnie :)
OdpowiedzUsuńDługo trwało, zanim przestawiłam się na takie podejście, ale zdecydowanie było warto :) Każdemu grzeszki się zdarzają, najważniejsze, żeby trzymać się tej solidnej, zdrowej bazy :)
UsuńBardzo fajnie sie czytalo taki post, bardzo chetnie zagladam ludziom do lodowki... :D
OdpowiedzUsuńMasz racje jadlospis na pewno nie jest idealny ( a czyj w zasadzie jest? ). Ja na parzykład nawet w najwiekszych zachciankach nie siegnelabym po kisiel, batonik muesli czy jogurt owocowy bo to dla mnie juz czesc smieciowego jedzenia. Zawsze mam w zamarazarce mrozone owoce lesne z lidla i mrozone truskawki i jak mam wielka ochote na jakas slodycz to dodaje je do jogurtu naturalnego, albo najfajniejsza opcja: lody! Miksujesz zamrozone owoce z twarogiem i odrobina jogurtu dla kremowosci, mozna dodac lyzeczke miodu. Mniam!
Chcialam tez wspomniec ze wiesz doskonale ze jedzenie zbyt malej ilosci kcal jest zle, a dni kiedy dostarczasz organizmowi 1300-1400 kcal sa dla niego zagrozeniem, bo stawiam na to ze tyle jak nie wiecej ( mysle ze ok 1450) wynosi Twoje zapotrzebowanie kaloryczne SPOCZYNKOWE. Takze uwaga. Odsylam do swietnego posta Tygryska: http://tygryskowym-okiem.blogspot.com/2013/01/zapotrzebowanie-kcal-i-bwt-praktyczny.html
:) :)
No ale tak jak piszesz widzisz u siebie efekty i w porownaniu z poprzednim stylem zycia i tak jest zdrowiej, a to chyba najwazniejsze. To ile juz zrzucilas sprawia ze bardzo Cie podziwiam. A tempo zrzucania tych kilogramow jest fantastyczne bo jak sie chudnie tak wolno to na pewno trwalej.
Buziaki i zycze dalszej wytrwałosci :*
Dziękuję za kolejne pożyteczne rady :) Wiem, że te jogurty owocowe, kisiele czy baroniki musli to troszkę śmieciowe jedzenie, ale nie jem też tego codziennie, jednak czasami, kiedy mam naprawdę dużą zachciankę, zjem coś takiego. Najważniejszy jest umiar moim zdaniem ;)
UsuńLiczyłam swoje zapotrzebowanie spoczynkowe i wynosi chyba dokładnie ok. 1540kcal, czyli fakt, 1400kcal to jeszcze za mało... Jakoś nigdy się tym bardzo nie martwiłam. Nie liczę kcal codziennie, więc nie wiem dokładnie, ile ich jem dziennie, postaram się przez jakiś czas to pokontrolować i zobaczę, co i jak :)
Fakt, muszę przyznać, że mimo, iż chciałam osiągnąć swój cel już w październiku zeszłego roku (a potem w grudniu...), a tutaj jeszcze pewnie pociągnę odchudzanie do kwietnia-maja, a tutaj to się ciągnie i ciągnie, to jednak jest efektywnie. Nawet gdy mam małe przerwy w diecie waga nie wariuje i nie skacze od razu do góry, wiem, że te zgubione kg to tak na dobre. Powolutku, ale do celu :)
Dziękuję ogromnie za wszystkie porady i wsparcie! :*
Mądrze, z głową. Jedyne, czego nie podzielam to czerwona herbata... w torebce! Toż to zbrodnia. Taka sama występuje też w wersji liściastej, bo sama pije, i zapewniam Cię, to nie jest to samo... Torebkowych możesz sobie wypić i sto, a i tak efekty będą mniejsze. Może jest bardziej komfortowa w przygotowaniu, ale coś za coś. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPiłam też zwykłą, liściastą, i to przez dłuższy okres czasu, ale z czasem tracę do niej cierpliwość i przerzucam się na jakiś czas na ekspresówkę. Ta z Big Active wydaje mi się naprawdę niezła. No i nie spodziewam się po niej nie wiadomo czego, to oczywiste, w końcu to jedzenie i treningi odchudzają, a nie herbatka ;) Obecnie tym bardziej, kiedy jestem strasznie zabiegana, nie mam czasu i nerwów bawić się w fusy :P Choć oczywiście, jak z każdą herbatą, liściasta jest o wiele bardziej wartościowa.
UsuńPodziwiam Cie, że już rok stosujesz dietę! I straciłaś tyle kilogramów... Też myślę, że nie można dać się zwariować :) Będę śledziła Twoje dalsze poczynania :) Zaraz sobie oblicze mój przykładowy jadłospis na tej stronce potreningu.pl ! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Co prawda po jakiś 9-ciu miesiącach zaczęło się u mnie pojawiać mocniejsze wypalenie, a obecne perypetie życiowe skutecznie przeszkadzają w dociągnięciu tego do końca, ale nadal się staram i cel osiągnę :)
UsuńChciałabym być konsekwentna w swoich postanowieniach ;/ zdrowe jedzenie, ćwiczenia, dużo wody...a nigdy nie udaje mi się wytrwać dłużej niż tydzień ;/
OdpowiedzUsuńjak już ćwiczę regularnie to nie jem zdrowo, jak jem zdrowo to nie ćwiczę...ehhh
powodzenia Tobie życzę - może i mi uda się w końcu zmobilizować:D
U mnie niestety w ciągu ostatnich miesięcy z konsekwencją kiepsko, no ale przynajmniej utrzymuję cały czas najniższą wagę, do jakiej zdołałam dojść ;) Zwalam to na remont i przeprowadzkę, mam nadzieję, że teraz już naprawdę ruszę i pociągnę te 5kg do końca, bo wymówki się skończyły.
UsuńCo do nawyków żywieniowych, to na początku potrzebna jest duża porcja motywacji, ale potem to samo wchodzi w nawyk. Tym bardziej, że naprawdę czuć też różnicę w samopoczuciu i ma się świadomość, taką odczuwalną, że to zdrowe jedzenie jest naprawdę lepsze dla naszego organizmu :) No i ja na szczęście/nieszczęście mam tak, że jak ćwiczę, to jem zdrowo, żeby tego nie zaprzepaścić, a jak zawalam jedno, to automatycznie i drugie :D Już nie wiem, co gorsze ;)
Dziękuję i też życzę powodzenia! :)